Konstanty Radziwiłł: Jeśli rządzący nie zmienią polityki ws. ochrony zdrowia, grozi nam katastrofa. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. TVP
Fot. TVP

wPolityce.pl: Stanął pan dziś ramię w ramię z Jarosławem Gowinem, by wesprzeć protesty pielęgniarek. Czy stało się coś, co wymaga takiej reakcji?

CZYTAJ WIĘCEJ: Gowin: postulaty pielęgniarek są w pełni zasadne

Konstanty Radziwiłł, b. prezes Naczelnej Rady Lekarskiej: W sprawie pielęgniarek trzeba bić na alarm - przede wszystkim dlatego, że dojrzewamy do konstatacji, że jest ich za mało, a będzie coraz mniej. To z kolei zagrozi bytowi systemu ochrony zdrowia. Nie ma dobrej opieki nad pacjentem bez szeregu profesjonalistów, w tym pielęgniarek. Nawet bardzo wysoko wykwalifikowani lekarze nie są w stanie zapewnić powrotu do zdrowia pacjenta bez wsparcia właśnie takich osób jak pielęgniarki. Sytuacja, w której pielęgniarek brakuje, jest groźna dla pacjentów.

Na to potrzeba pieniędzy, w sprawie których rząd mówi, że jest ich za mało, by spełnić postulaty protestujących. Z drugiej strony podnoszone są argumenty, któe wykazują, że płace w służbie zdrowia stale rosną.

To nie bardzo jest prawda. O ile można mówić o wzroście wynagrodzęń wśród lekarzy, to wśród pielęgniarek ten wzrost jest niedostrzegalny. Proszę zwrócić uwagę, że w ostatnich latach zmienił się status pielęgniarek - w przeszłości były to głównie panie, które kończyły szkołę medyczną, a dziś są to osoby wykształcone, po uniwersytetach. Kompetencje, wiedza i ambicja.

Wynagrodzenie musi być adekwatne - a nie jest. Gdyby większość pielęgniarek zdecydowało się na pracę w ramach zwykłego czasu etatowego - a powinny tak pracować, bo to wyczerpująca praca, to po prostu klepałyby biedę. Skutek tego jest oczywisty - duża część pielęgniarek, która kończy studia nie zwraca się nawet o prawo do wykonywania zawodu bądź też wyjeżdżają za granicą. W krajach Europy Zachodniej jest bardzo duże „ssanie” na pielęgniarki - a że polskie są cenione, to droga jest prosta.

Wrócę jednak do odpierania tezy - budżet nie jest z gumy, mówią rządzący.

Z całą pewnością pieniądze są tutaj najważniejsze, ale budżet ma to do siebie, że ma różne priorytety. Chodzi o to, by priorytetem stała się ochrona zdrowia - musimy zdawać sobie sprawę z tego, że Polacy oczekują - i słusznie opieki zdrowotnej na poziomie europejskim. Jesteśmy krajem nieźle się mającym, gdzie gospodarka się rozwija, a doszło do stagnacji, jeśli chodzi o wydatki na ochronę zdrowia. Jesteśmy na szarym końcu krajów UE zarówno jeśli chodzi o liczby bezwzględne wydane na ochronę zdrowia, jak i odsetku od tego, jakie wydatki publiczne mamy. 4% PKB brutto, które mówi o tym, ile wydaje się z środków publicznych w ogóle nie przystaje do standardów unijnych, gdzie mówi się o minimum 6 procentach PKB. To nie są małe pieniądze, ale faktem jest, że to kwestia priorytetów.

Kraje takie jak Czechy czy Słowacja są w stanie z tym poradzić, a ich historia czy sytuacja ekonomiczna zasadniczo nie odbiegają od naszego doświadczenia. Można inaczej! Jeśli spytamy Polaków, na co państwo powinno zwiększyć wydatki, to wskażą służbę zdrowia wśród priorytetów. A to w ogóle nie odbija się na polityce rządu. Od samego początku była zapowiedź, że na pakiet onkologiczny nie będzie dodatkowych pieniędzy. Rzuca się na usta przysłowie o mieszaniu łyżeczką w szklance, by herbata stała się słodsza.

Ciężko będzie jednak zatrzymać młode Polki i Polaków, jeśli za granicą dostaną nieporównywalne zarobki.

Jeżeli komuś przychodzi do głowy pomysł „zatrzymywania Polaków”, w postaci na przykład odpracowania w Polsce po studiach to jest to zupełnie nierealne. W rzeczywistości ze strefą Schengen i UE nie jest to możliwe, a poza tym to myślenie uderza w podstawowe prawa obywatela, do swobody miejsca zamieszkania. Nie tędy droga.

W przypadku lekarzy, których brakuje, wystarczy zwiększyć limity przyjęć na studia medyczne. Uczelnie mogą szkolić większą liczbę studentów - dla mnie to zupełnie niezrozumiałe. Natomiast ciągle te limity są niższe. W przypadku pielęgniarek nie tędy droga - trzeba po prostu poprawiać atrakcyjność tego zawodu. Po pierwsze - wynagradzając go godnie, ale zadbać o przyjazny system specjalizowania się, elastyczny czas pracy, płatne urlopy kształceniowe, etc. - te rozwiązania tworzą lepsze warunki i więcej osób decyduje się, by go wykonywać. W Polsce jest zupełnie odwrotnie - pielęgniarki są na dole drabiny pracowniczej, nikt się nimi nie przejmuje, a wynagradzane są w sposób karygodny.

Nie brakuje panu tematu ochrony zdrowia w kampanii wyborczej?

Kampania ma to do siebie, że odbywa się w mediach i brakuje mi takiej pogłębionej dyskusji. To częściej show, a to rządzi się innymi zasadami. Jeśli chodzi o ochronę zdrowia, to Andrzej Duda zorganizował taką debatę z ekspertami, o innych kandydatach nie słychać. Chociaż trzeba przyznać, że prezydent nie ma tutaj dużych możliwości.

W Polsce zachłysnęliśmy się tym, że wszystko się samo reguluje, a tak nie jest - przynajmniej w niektórych dziedzinach, do których należy system ochrony zdrowia.

not. Marcin Fijołek

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych