Witold Waszczykowski: Minister Siemoniak powinien udowodnić, że zakup broni nie był efektem "dealu", ale twardych argumentów wojskowych. NASZ WYWIAD

wPolityce.pl: Panie pośle, dyskusję publiczną w Polsce mocno rozgrzał temat zakupów dla polskiej armii, a zwłaszcza śmigłowców, które najprawdopodobniej dostarczą nam Francuzi. Jak Pan ocenia tę decyzję?

Witold Waszczykowski, poseł PiS: Decyzja o której mówimy jest przede wszystkim bardzo spóźniona - ponieważ sytuacja niebezpieczna wokół Polski trwa już ponad rok, a wiadomość, że polskie wojsko potrzebuje dozbrojenia jest znana od dłuższego czasu. Poza tym proszę zwrócić uwagę, że jak na razie mamy informacje oparte jedynie na intencjach - a to, żę przetestujemy helikoptery, a to że wyznaczymy ministra Siemoniaka, by podjął rozmowy z Amerykanami - z racji tego, że mamy trzy tygodnie do wyborów prezydenckich można wysnuć wniosek, że chodziło o pokazanie się, a nie konkrety.

Myśl Pan, że przedstawione wczoraj rozwiązania mogłyby nie zostać zrealizowane?

Różnie może się skończyć. Ale już abstrahując od polityki i wracając do Pana pierwszego pytania - z punktu widzenia handlowego to nielogiczna decyzja - stajemy z kontrahentami jeden na jeden. Ani Francuzi, ani Amerykanie nie czują rywalizacji. Nie czują konkurenta, więc mogą dyktować warunki.

W przypadku śmigłowców mieliśmy przecież przetarg. Mogły do niego stanąć różne spółki.

Ale warunki postawione tym firmom de facto wykluczyły niektóre z tego wyścigu. Działacze firmy ze Świdnika przekonywali na przykład, że ich oferta była tańsza.

Co nie znaczy zawsze, że lepsza. Tomasz Siemoniak zwracał na przykład uwagę na szybkość dostarczenia śmigłowców. MON wyznaczyło dwa lata, a jedna z firm w Polsce mówiła o czterech.

Zgoda. Ale czy panu się wydaje, że firma, która niemal nie istnieje w Polsce wyprodukuje je szybciej niż te, które już działają?

Może też nie zostać wyprodukowana w Polsce.

No właśnie, co byłoby dla polskiego przemysłu jeszcze gorszą decyzją. Mam nadzieję, że nie stoją za tym względy, że na PiS głosuje się na Podkarpaciu, a w Łodzi na Platformę, więc Mielec i Świdnik dostaną po łapach…

Skoro gdybamy, to jest jeszcze jedna teoria - że to efekt „dealu” za wsparcie Donalda Tuska.

W mediach to krąży - Francuzi poparli kandydaturę Tuska i należałoby się odpłacić… Wykluczyć tego nie można. Fakt jest jednak taki, że mamy kupić broń, która ma nas ochronić i chcę wiedzieć, jakie argumenty zadziałały, że zdecydowano się na dane rozwiązania. Dla przykładu - Black Hawki zadziałały w wielu krajach świata, szczególnie NATO. A francuski model to dopiero prototyp. Wątpliwości jest sporo.

To nie jest kupno telewizora, gdzie wystarczy stosunek jakości do ceny, ale wchodzi się w układ z wieloma krajami. Uważamy, że taki zakup należałoby połączyć też z argumentami polityczno-wojskowymi i powiedzieć jasno: kupujemy od Was broń w zamian za waszą obecność militarną w Polsce. W przypadku Amerykanów wiemy, że oni są gotowi to rozważyć, wiemy, że Amerykanie chcą budować bazy, co jest blokowane między innymi przez Francuzów.

Krótko mówiąc, apelujemy, by minister Siemoniak stanął z otwartą przyłbicą i udowodnił, że za decyzją ws. zakupu broni nie stoją deale polityczne, ale twarde argumenty wojskowe.

Zmieńmy na koniec temat. Czego oczekuje Pan od czwartkowego expose Grzegorza Schetyny?

Nie chciałbym znów usłyszeć planów na pięć lat - przed tym rządem zostało ostatnie sześć miesięcy, więc byłoby dobrze, gdyby Grzegorz Schetyna przedstawił kilka najważniejszych postulatów własnie na te sześć miesięcy, dotyczących założeń szczytu w Newport, dotyczących polskiego bezpieczeństwa. Po drugie - należy zwrócić uwagę na skonsolidowanie regionu, który jest dziś rozbity. Mamy w naszym sąsiedztwie państwa, które na własną rękę dogadują się z Putinem. Po trzecie - pytanie o pomoc Ukrainie. Wreszcie warto poruszyć temat Smoleńska. Trzeba wykorzystać zły klimat wokół Rosji i postawić sprawę sprowadzenia wraku i czarnych skrzynek na arenie międzynarodowej.

not. Marcin Fijołek