Ludzie kultury są przez rządy PO traktowani jak śmieci. Dlaczego wielu z nich głosuje na PO?

Fot. PAP/Guz
Fot. PAP/Guz

Premier Ewa Kopacz bardzo się stara odgrywać rolę kulturalnej inteligentki, gdy tak naprawdę jej kulturalne aspiracje to Pudelek albo zaspokajająca próżność, narcystyczna sesja w magazynie „Viva”.

O ludziach kultury w kontekście polityki kulturalnej rządzącej od prawie ośmiu lat Platformy Obywatelskiej warto napisać nie tylko dlatego, że akurat 20 kwietnia 2015 r. spotkał się z nimi Andrzej Duda. Jest po prostu fenomenem, że stosunki ogromnej większości ludzi kultury z władzą PO najlepiej opisują syndrom sztokholmski i relacja sadomasochistyczna. Ogromna większość ludzi kultury jest przekonana, że rządy PO w Polsce i wiceszefowej PO Hanny Gronkiewicz-Waltz w Warszawie są dla kultury tragiczne, czyli najgorsze, jakie można sobie wyobrazić. Że ich polityka to dla kultury katastrofa, a sami platformersi to właściwie barbarzyńcy i jaskiniowcy. A w potocznych kategoriach to chamy, nieuki i prostaki. Potwierdzają to choćby ostre narzekania na stosunek rządów PO do kultury aktora Jacka Poniedziałka czy reżyser Agnieszki Holland, bardzo krytyczne wypowiedzi aktorki Joanny Szczepkowskiej, a niedawno aktorki Bożeny Dykiel.

Syndrom sztokholmski to swego rodzaju „zakochanie” ofiary w oprawcy. Ten znęca się na ofiarą i uzależnia ją od siebie, zaś ofiara z czasem mu się podporządkowuje i w nim widzi wybawcę, gdy tylko wykona jakiś pozytywny gest. Gdy ta relacja trwa dłużej, oprawca zamienia się w przyjaciela, a nawet wybawcę. Określenie „syndrom sztokholmski” ukuto po wydarzeniach w 1973., gdy dwóch bandytów napadło na bank w Sztokholmie, biorąc trzy kobiety i mężczyznę jako zakładników. Po sześciu dniach „niewoli” zakładnicy zaczęli bronić porywaczy i atakować policję. Jedna z zakładniczek nawet później się z oprawcą zaręczyła. Syndrom sztokholmski w wydaniu wielu ludzi kultury w Polsce to rodzaj bardzo toksycznego związku miłosnego z rządzącymi z PO. Oni ludzi kultury na co dzień leją, upokarzają i zmuszają do uległości, zaś od święta robią jakiś przyjazny gest, przekonując, że nie są z gruntu źli. I tak jak w relacjach damsko-męskich kaci opowiadają o jakimś strasznym dzieciństwie i „obiektywnych” powodach toksyczności, tak rządzący z PO wszystko uzasadniają straszną opozycją z PiS. I sporo ludzi kultury ten kit kupuje, mimo że nic z tego nie mają, a wręcz przeciwnie.

Sadomasochizm ludzi kultury za rządów PO polega z grubsza na tym, że starają się oni wybić na niepodległość i potrzebują wolności, natomiast rządzący z PO ich w tych dążeniach pacyfikują, czyniąc z nich niewolników i zakładników niespełnionych obietnic. Wąska grupa najbardziej zasłużonych w umacnianiu reżimu cieszy się jego opieką, ale nie jest to trwałe ani konsekwentne. A dzieje się tak dlatego, żeby nie poczuli się zbyt pewnie, nawet gdy są dworakami. Władza utrzymuje ich w stanie rozedrgania, nawet gdy są lojalni i wierni. W efekcie ogromna liczba ludzi kultury daje z siebie robić stado bezwolnych baranów. Mało tego, dobrowolnie godzą się być posłuszni, sądząc, że może kiedyś zasłużą na łaskę władzy. Obiektywnie rzecz biorąc ludzie kultury są przez władzę PO traktowani z absolutną pogardą, nawet ci chodzący w jej orszaku jako dworacy.

Paradoksem relacji ludzi kultury z rządzącymi z PO jest przekonanie, że działacze tej partii są częścią elity kulturalnej kraju. Tymczasem choćby przy okazji nagrań z afer taśmowej czy hazardowej wyłania się prawdziwy obraz tej „elity”, czyli prymitywów i prostaków. Rechoczą oni opowiadając sobie koszarowe dowcipy i jako przecinków używają słów na „k” i „ch”. Ich kompetencję kulturową pokazuje choćby proste pytanie o to, jaką czytają właśnie książkę. Zwykle wymieniają coś powszechnienie znanego i obecnego na rynku od wielu lat, o czym pewnie usłyszeli w telewizji albo mówią ogólnikowo o jakiejś biografii czy wspomnieniach znanej osoby. Ta „elita” kulturalna ma gust na poziomie bazarowym i taką wiedzę o literaturze czy szerzej kulturze jak przeciętny troglodyta. W swoich wystąpieniach publicznych nie odwołują się do literatury, filozofii czy nauki, lecz opowiadają trywialne dyrdymały w psychologicznym sosie. Ma się wrażenie, że ci ludzie w ogóle nie czytają książek, nie chodzą do teatru czy filharmonii, a nawet gdy tam trafią, nic z tego nie rozumieją i nic nie zapamiętują. Nawet polszczyzną posługują się marną.

I co z tego, że prezydent Warszawy z PO jest profesorem, jeśli jej polityka kulturalna jest tak prymitywna i odarta choćby z cienia kulturalnych pretensji, jak gdyby wychowała się i ukształtowała na kulturowej pustyni. I co z tego, że poprzedni minister kultury Bogdan Zdrojewski odgrywał rolę człowieka kulturalnego i zatroskanego o los kulturowego dziedzictwa, gdy z tego, co o współpracy z nim mówią m.in. laureat Oscara Zbigniew Rybczyński i twórca radia RMF, a potem Alvernia Studios Stanisław Tyczyński wyłania się obraz cynicznego troglodyty. I co z tego, że premier Ewa Kopacz bardzo się stara odgrywać rolę kulturalnej inteligentki, gdy tak naprawdę jej kulturalne aspiracje to Pudelek czy zaspokajająca próżność sesja w magazynie „Viva”. O kulturowym zapleczu pani premier nie wiemy nic, bo nigdy nic na ten temat nie ujawniła. Nad kulturowym zapleczem prezydenta Bronisława Komorowskiego nawet nie warto się znęcać, bo mówiąc Benedyktem Chmielowskim, „koń, jaki jest, każdy widzi”. A właściwie nie koń, tylko szkapa.

Zabawne i głęboko smutne jednocześnie jest to, że bardzo wielu ludzi kultury głosuje na PO, mimo że jej rządy ograbiły ich z dużej części 50-proc. uzyskania przychodów, niszą tkankę kultury narodowej i ich warsztaty oraz miejsca pracy. Że rządzący z PO traktują ludzi kultury jak sprzedajnych fagasów i nie mają dla nich odrobiny szacunku. I jeśli ludzie kultury mają szacunek do siebie samych, powinni sobie zadać pytanie, dlaczego na to pozwalają. Dlaczego popadli w syndrom sztokholmski i trwają w bardzo toksycznym związku sadomasochistycznym z PO? Przecież mają dość kompetencji kulturowych, żeby realnie ocenić tę niszczącą ich relację. Chyba że to im odpowiada, ale to wydaje się mało prawdopodobne.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.