Sejm chce sprostowania ws."biesiad" Kopacz, bo obecna premier... wyszła przed konsumpcją

fot. premier.gov.pl
fot. premier.gov.pl

Kancelaria Sejmu pozwała naczelnego „Super Expressu”, żądając sprostowania nieprawdziwych informacji, jakoby Ewa Kopacz jako marszałek Sejmu „wydała 40 tys. zł na biesiady w ekskluzywnych restauracjach”. Strona pozwana wnosi o oddalenie powództwa.

Proces w tej sprawie ruszył przed Sądem Okręgowym dla Warszawy-Pragi. Sąd pytał o możliwość ugody - strony jej nie wykluczyły. Wobec tego sąd dał stronom dwa tygodnie na negocjacje ugodowe, a sam proces odroczył do 28 kwietnia.

W lipcu ub.r. tabloid pytał:

Czy marszałek Sejmu Ewa Kopacz mogła być podsłuchiwana i nagrywana w restauracji „Sowa i Przyjaciele” oraz w pałacyku Sobańskich?.

I dodawał:

Nie można tego wykluczyć. Wiadomo bowiem, że kilkakrotnie gościła w tych restauracjach na uroczystych przyjęciach opłaconych ze środków Kancelarii Sejmu. Wydano na nie 40 tys. zł!

W trybie prawa prasowego Kancelaria Sejmu zażądała od „SE” sprostowania „nieprawdziwej informacji”, że marszałek Sejmu…

kilkakrotnie gościła w restauracjach „Sowa i Przyjaciele” oraz „Amber Room” na uroczystych przyjęciach opłacanych przez Kancelarię Sejmu.

Wobec nieopublikowania go, sprawa trafiła do sądu. Pełnomocnik powoda, radca prawna Jolanta Pawlicka, mówiła, że nie kwestionuje, iż były takie oficjalne przyjęcia dla różnych delegacji z zagranicy, ale obecna premier nie uczestniczyła w żadnym biesiadowaniu, bo tylko raz przyszła do restauracji, wygłosiła przemowę i wyszła przed konsumpcją.

Pełnomocnik „SE” mec. Artur Wdowczyk wnosił o oddalenie pozwu. Mówił, że redakcja podtrzymuje, iż marszałek Sejmu kilka razy była na tych przyjęciach i brała udział w konsumpcji.

W procesie o sprostowanie sąd nie bada ani prawdziwości sprostowania, ani pierwotnego materiału prasowego, a jedynie to, czy spełniono przesłanki formalne sprostowania: czy złożono je w terminie, czy jest rzeczowe i odnosi się do faktów oraz czy nie przekracza objętością pierwotnego materiału prasowego.

Według mec. Wdowczyka tekst żądanego sprostowania przekracza objętość prostowanego materiału, a pod samym sprostowaniem brak jest wymaganego przez prawo podpisu.

PAP/JKUB

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych