W marcu 2015 r. media podają, że wydawca tygodników „Wprost” i „Do Rzeczy” Michał Lisiecki w lipcu ub.r. kontaktował się z ABW — największą tajną służbą działającą legalnie na terenie naszego kraju. Było to krótko po tym, jak „Wprost” opublikowało słynne taśmy z podsłuchów, a następnie miała miejsce rażąco nieprofesjonalna interwencja ABW w siedzibie redakcji tygodnika. Lisiecki zaproponował ABW formę współpracy polegającą na przekazywaniu w sobotę tekstów, które miały być publikowane w poniedziałek.
Informacje o tym znalazły się w aktach prowadzonego przez prokuraturę śledztwa w sprawie afery podsłuchowej. Stamtąd nielegalnie wyciekły do mediów.
Wielu dziennikarzy, nie tylko tygodnika „Wprost”, oburzają kontakty Lisieckiego z ABW. Nikt bodaj nie zwraca uwagi na postępowanie samej Agencji.
Skandaliczne jest, że w ogóle informacja ta wyszła na światło dzienne. To o wiele bardziej niepokojące niż — szeroko publicznie krytykowany — fakt, że jeden z wydawców w ukryciu przed swoimi dziennikarzami spotyka się z tajną służbą. Pomińmy teraz, czy wydawca postąpił tak (jak sam twierdzi) z troski o dobro publiczne, czy też jego kontakt z ABW był fragmentem szerszej biznesowo-politycznej gry.
Nie interesują mnie wymówki, że informacje te wyciekły z prokuratury. Ich wyjściowym dysponentem była tajna służba i jej psim obowiązkiem jest działanie według takich procedur, które chronią źródła informacji.
ABW okupantem Polski?
Chodzi o jakość funkcjonowania służb. Efektywność pracy policji i tajnych służb w ogromnej mierze zależy od gotowości społeczeństwa do wspierania tych formacji. Policja i służby odcięte od tkanki społecznej swojego kraju nie mają dostępu do ważnych fragmentów rzeczywistości społecznej, są w sytuacji służb działających w kraju podbitym. Nawet jeśli dzięki opłaconej agenturze monitorują pewne kluczowe zagrożenia, to nie mogąc liczyć na szersze wsparcie społeczeństwa, mają nader ograniczone pole manewru. Izraelski wywiad Mossad dlatego jest jedną z najlepszych tajnych służb, gdyż w swoich międzynarodowych akcjach może liczyć na współpracę osób pochodzenia żydowskiego na całym świecie.
Tymczasem ABW państwa Ewy Kopacz i Bronisława Komorowskiego dopuszcza do ujawnienia nie tylko samego faktu kontaktu i jego technicznych okoliczności, lecz także treści przekazywanych informacji. Nie interesują mnie tu wymówki, że w odróżnieniu od sytuacji Lisieckiego formalnie zarejestrowani tajni współpracownicy są pod ochroną prawa i ich dane nie wyciekają. Każdy, kto zna naturę pracy tajnych służb, wie, że obok sieci formalnie zarejestrowanych tajnych współpracowników nie mniej ważne są osoby ze służbami „zaprzyjaźnione”, a jeszcze bardziej ważna jest ogólna atmosfera wokół pracy służb. To ta atmosfera tworzy kulturową tkankę bezpieczeństwa państwa lub — jak niestety jest w tym przypadku — NIEbezpieczeństwa państwa. Zwłaszcza w warunkach obecnego zagrożenia ze Wschodu.
Jaki biznesmen, człowiek kultury, świata nauki mający podejrzenia, że dostrzega (tylko dostrzega, bo przecież sam nie jest w stanie sprawdzić swoich odczuć i informacji) przejawy aktywności obcego wywiadu czy zorganizowanej przestępczości, zgłosi się do polskiej tajnej służby?
Likwidacja WSI
Tyle było hałasu po ujawnieniu nazwisk niektórych żołnierzy i współpracowników WSI. Tyle ataków, rzekomo podyktowanych troską o bezpieczeństwo Polski, na Antoniego Macierewicza. Ujawnił on dane niektórych żołnierzy i niektórych jej współpracowników WSI — tajnej służby, której przejrzystość i ówczesna przydatność dla Rosjan nie ulegały wątpliwości. Jak postępuje ABW dziś, w sytuacji gdy nawet media g. nurtu przestały przemilczać aktywność w Polsce rosyjskiej agentury wpływu?
Polska — kraj, w którym urzędujący prezydent żałuje rozwiązania organizacji tajnej dla Polaków, ale przejrzystej dla obcego państwa. Kraj, w którym gen. Marek Dukaczewski, b. szef tej organizacji, stale jest zapraszany przez telewizje, w których raz po raz powtarza banały. Kraj, w którym służby najpierw nie potrafią ważnych osób chronić przed podsłuchami, a potem szybko wykryć sprawców. Kraj pod opieką prezydenta Komorowskiego.
Panie Prezydencie i kandydacie Bronisławie Komorowski, nie można jednocześnie bronić WSI i troszczyć się o bezpieczeństwo Polaków. Jeśli zrozumie Pan to za późno, pójdzie Pan do piekła. Jak będzie im się to opłacało, to źle zarządzane służby zdradzą także Pana.
Felieton opublikowany w tygodniku wSieci nr 14/2015
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/240606-sluzby-cie-zdradza-panie-prezydencie-nie-mozna-jednoczesnie-bronic-wsi-i-troszczyc-sie-o-bezpieczenstwo-polakow