Lewacka ofensywa nt. in vitro w Sejmie. Propagatorzy eksperymentów na dzieciach poczętych, wściekle atakują projekty ustaw chroniących życie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP / Jakub Kamiński
fot. PAP / Jakub Kamiński

W atakowaniu projektów ustaw, których celem nadrzędnym jest ochrona życia dzieci poczętych prym wiódł minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Szef resortu zamiast wyjaśniać zebranym, rzekomo przełomowe rozwiązania swojego projektu skupił się głównie na ustawie przygotowanej przez PiS

Takich przepisów nie ma nigdzie w Europie; świat nagradza twórców in vitro, a Jarosław Kaczyński mówi, żeby Polaków karać więzieniem

— grzmiał Arłukowicz.

Co ciekawe głównym celem słownych tyrad ministra stał się nie projekt opozycji, nad którym obecnie debatuje sejm, ale ten, który został.. z niego wycofany.

Minister uważa, że to , że prezes PiS Jarosław Kaczyński nakazał wycofanie z Sejmu jednego z projektów, aby pomóc w kampanii wyborczej Andrzeja Dudy. W jego ocenie przedstawiciele opozycji zdecydowali się na taki krok, ponieważ ich poglądy na sprawę sztucznego zapłodnienia mogą straszyć Polaków.

Polacy nie boją się już in vitro i wiedzą, że in vitro jest nowoczesną metodą leczenia

mówił Arłukowicz, jednocześnie doskonale, jako lekarz, zdając sobie sprawę, że kłamie, gdyż in vitro nie leczy niepłodności

Jednocześnie sugerując, że to opozycja straszy społeczeństwo swoimi poglądami, sam zgodnie z zasadą logiki Platformy zaczął straszyć. Wpisując się w znaną narrację swojej partii stwierdził, że już niedługo „Jarosław Kaczyński pod rękę z Tadeuszem Rydzykiem będą Polaków wsadzać do więzień za in vitro”. Na koniec Arłukowicz powiedział, że w tej chwili do wyboru są tak naprawdę dwa projekty – rządowy, który proponuje centra leczenia niepłodności, ochronę zarodka i wszystkich, którzy muszą wziąć udział w procedurze in vitro, oraz projekt PiS, chroniący życie poczęte i ograniczające te procedury.**

Mamy wybór między przepisami racjonalnymi i radykalnymi

— stwierdził minister, czy może członek sztabu wyborczego Bronisława Komorowskiego.

Rządowy projekt ustawy o leczeniu niepłodności zakłada, że z procedury in vitro będą mogły korzystać małżeństwa oraz osoby we wspólnym pożyciu, potwierdzonym zgodnym oświadczeniem. Zezwala na dawstwo zarodków, zabrania zaś tworzenia zarodków w celach innych niż pozaustrojowe zapłodnienie, a także preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej w celu wyboru cech fenotypowych, w tym płci dziecka. Zakazane ma być też niszczenie zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju - grozić ma za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5.

Projekt rządowy powszechnie krytykują przedstawiciele Kościoła. Episkopat stwierdził, że jego popieranie prowadzi do groźby zaciągnięcia ekskomuniki.

Arcybiskup Hoser o posłach popierających in vitro – To jest samowyłączenie się z komunii kościelnej

Przypominamy, dokumenty Episkopatu Polski o in vitro: To eksperymentowanie na człowieku, forma zawładnięcia życiem ludzkim

To, że zamiast omawiać swój projekt minister Arłukowicz skupił się na atakowaniu propozycji opozycji wywołało zdziwienie także jej przedstawicieli.

Pan minister omawiał projekt PiS, prawdopodobnie wstydząc się swojego, albo nie mając odwagi dokładnie go przedstawić

— ocenił poseł Prawa i Sprawiedliwości Czesław Hoc.

Hoc powiedział, że klub PiS przedstawił swój projekt „w imię podstawowych dóbr i wartości chronionych przez konstytucję RP” – poszanowania i ochrony godności człowieka, prawa do ochrony życia, wolności od bycia poddawanym eksperymentom medycznym i zapewnienia każdej osobie bezpieczeństwa zdrowotnego.

Projekt PiS zakazujący in vitro ma na celu ochronę godności, życia i integralności genetycznej człowieka –

odpowiadał na zarzuty ministra Arłukowicza.

Nawiązując  do wypowiedzi ministra zdrowia poseł wyjaśnił, że klub PiS złożył autopoprawkę, w której wycofał się z propozycji kary więzienia, w zamian wprowadzając grzywnę i obligatoryjny zakaz wykonywania zawodu na co najmniej pięć lat.

Projekt ustawy nie przewiduje kary pozbawienia wolności za procedury in vitro

— zaznaczył Hoc.

Projekt ustawy o ochronie genomu ludzkiego i embrionu ludzkiego, pod którym podpisali się posłowie PiS, wpłynął do Sejmu w 2012 r. Początkowo Sejm miał zająć się także innym projektem PiS - o zakazie zapłodnienia pozaustrojowego i manipulacji ludzką informacją genetyczną, jednak został on wycofany przez autorów, ponieważ oba projekty były niemal identyczne.

Projekt zakazuje „tworzenia embrionu ludzkiego poza organizmem kobiety”. Embrion ludzki został w nim zdefiniowany jako „organizm ludzki powstały w chwili połączenia gamety męskiej i żeńskiej lub wytworzony w inny sposób, w szczególności przez wyizolowanie totipotentnej ludzkiej komórki embrionalnej”. Komórki totipotentne są najbardziej pierwotnymi komórkami, są one zdolne do różnicowania się w dowolny inny rodzaj komórek.

Zakazuje on ponadto działań powodujących śmierć embrionu ludzkiego oraz odpłatne lub nieodpłatne rozporządzanie nim. Zdaniem autorów projektu „także praktyka kriokonserwacji (mrożenia) jest nie do pogodzenia z szacunkiem należnym embrionom ludzkim”.

Projekt zakazuje wszelkich ingerencji w genom ludzki, powodujących jego dziedziczne zmiany, tworzenia chimer i hybryd oraz klonowania człowieka. Ingerencja w genom miałaby być dopuszczalna wyłącznie w celach leczniczych dotyczących człowieka, którego genom jest przedmiotem ingerencji. Niedopuszczalne miałyby być też „wszelkie praktyki eugeniczne”. Te w projekcie nie zostały zdefiniowane.

Projekt PiS przewiduje też zmianę przepisu dopuszczającego przerywanie ciąży w sytuacji zagrożenia dla zdrowia kobiety ciężarnej. Założono, że aborcja będzie możliwa wówczas, gdy ciąża stanowi „istotne zagrożenie ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu matki”. Zaplanowano również wprowadzenie klauzuli sumienia farmaceutów.

W myśl projektu powołana miałaby być Polska Rada Bioetyczna - jako organ opiniodawczo-doradczy przy premierze. Premier powoływałby w skład Rady m.in. po jednej osobie wskazanej przez prezydenta, prezesa Polskiej Akademii Umiejętności i PAN, Naczelną Radę Lekarską, Konferencję Episkopatu Polski i Polską Radę Ekumeniczną

Swój projekt przedstawiło również SLD. Postkomuniści nie ograniczyli się w nim jednak wyłącznie do kwestii sztucznego zapłodnienia ale również edukacji seksualnej. Przedstawiciel Sojuszu Dariusz Joński Zwrócił uwagę, że projekt jego partii - o świadomym rodzicielstwie - dotyczy nie tylko kwestii in vitro, ale też przewiduje m.in. wprowadzenie do szkół obowiązkowego przedmiotu z zakresu edukacji seksualnej. Ocenił, że jest to konieczne, bo zatwierdzone przez MEN podręczniki do obecnego przedmiotu - wychowania do życia w rodzinie – „proponują katolicki światopogląd”, choć lekcje religii już są prowadzone w szkołach.

ŁS / PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych