Małżonka głowy państwa Anna Komorowska jest ostatnio wielce aktywna i wychodzi do ludu pracującego miast i wsi. Robi co może, żeby ocieplić mocno nadwątlony wizerunek swego małżonka, kandydata na prezydenta drugiej kadencji, Bronisława Komorowskiego.
A to robi za Ambasadora Niemożliwego - tytuł przyznany przez Fundację Pomocy Dzieciom Ulica - za podejście do obrony wartości rodzinnych i za „nieustanne przekraczanie niemożliwego w swoim życiu”. I tutaj trzeba się zgodzić z fundacją - Anna Komorowska przekracza nieustannie niemożliwe. A to szyje kotyliony, a to maluje pisanki, a to występuje w obronie morświnów, a wreszcie przyjmuje w Pałacu Prezydenckim wielkanocne palmy. I wygłasza banały. Skąd się wzięły te palmy, według pierwszej damy III RP? Oto stosowny cytat:
Tych palm by nie było, gdyby nie wszyscy ci, którzy potrafią te palmy zrobić i którzy kultywują tę prastarą tradycję.
Tych palm by nie było, gdyby Jezus nie wjechał na osiołku do Jerozolimy, witany przez lud, który wołał „Hosanna Synowi Dawida”! Może pani prezydentowa o tym nie wie, ale Niedziela Palmowa nie jest jakąś tradycją, jest świętem religijnym, Niedzielą Męki Pańskiej, w tym dniu we wszystkich kościołach katolickich na całym świecie święci się palmy, a jest to pierwszy dzień Wielkiego Tygodnia. To nie to samo co topienie marzanny czy puszczanie wianków na Wiśle, albo malowanie pisanek i pacykowanie bombek choinkowych i nie trzeba umieć zrobić strojnej palmy, wystarczy wiązanka bazi, a w Rzymie liść palmy. Polscy twórcy ludowi istotnie potrafią wyczarować „niemożliwe” palmy ale nie konstruują ich na cześć Anny Komorowskiej tylko z miłości do Jezusa Chrystusa, Zbawiciela.
Oczywiście ludzie, którzy stworzyli te prawdziwe dzieła sztuki ludowej są okropnie dumni, że zostali zaproszeni do siedziby samego prezydenta, nie powinni jednak zapominać, że zostali potraktowani jak kiełbasa wyborcza czyli pożyteczni idioci. I tak będzie do 10 maja, do dnia wyborów. Zgodnie z rytuałem wpojonym naszej parze prezydenckiej w czasach jej młodości będzie „raz na ludowo”, bo to najłatwiejszy i nie wymagający intelektualnego wysiłku styl uprawiania propagandy sukcesu władzy, która w osobie Bronisława Komorowskiego i jego okazałej połowicy miota się od śmieszności do śmieszności. A towarzyszy im w tym aeropag doradców i cały rząd bez wyjątku. Misio Kamiński użycza rządowej limuzyny handlarzowi kwiatów, bo wspiera drobną przedsiębiorczość, a premier Ewa Kopacz ma honor.
Oto próbka tego honoru:
Ci co pochodzą z Radomia, wiedzą co znaczy dla radomian honor. Ja dzisiaj daję wam najświętsze słowo honoru: dopóki Platforma Obywatelska będzie miała cokolwiek do powiedzenia, rządząc w tym kraju, nigdy Lasy Państwowe nie zostaną sprywatyzowane.
A co z honorem tych, którzy nie pochodzą z Radomia? To znaczy z Ewą Kopacz, bo ona ze Skaryszewa? Komorowski też nie z Radomia, a Tusk tym bardziej. Znaczy się z honorem jest u nich kiepsko.
Tak jak ze wszystkim w III RP. Z gospodarką, bezrobociem, służbą zdrowia, oświatą, rolnictwem i górnictwem. I dlatego różni prominenci, z Bronisławem Komorowskim na czele robią wszystko, żeby odwrócić uwagę od prawdziwych problemów narodu i skierować ją na rozrywkę masową, w postaci masowego poparcia chłopów i robotników dla” palem” Bronisława Komorowskiego i honoru mieszkańców Radomia.
Jest jednak parę spraw, których nie da się potraktować na ludowo, bo rzeczywistość polityczna skrzeczy. Są nią powiązania prezydenta z WSI i jej wpływy we władzach III RP. Komorowski broni tych służb jak niepodległości Polski. Czy naszej głowie państwa palma odbiła?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/238896-od-smiesznosci-do-smiesznosci-powiazania-prezydenta-z-wsi-sprawiaja-ze-rzeczywistosc-skrzeczy