Kary w zawieszeniu - od 2 lat do 6 miesięcy - wymierzył dziś Wojskowy Sąd Okręgowy czterem żołnierzom oskarżonym o zbrodnię wojenną w Nangar Khel. Sąd uznał, że to nie zbrodnia wojenna, lecz rozkaz wykonany niezgodnie z jego treścią i z zasadami użycia broni.
W sierpniu 2007 r. w wyniku ostrzału z broni maszynowej i moździerza afgańskiej wioski Nangar Khel na miejscu zginęło sześć osób, trzy zostały ranne. To pierwszy w Polsce po II wojnie światowej proces ws. zbrodni wojennej.
W zeszłym tygodniu prokurator wojskowy ppłk Gerard Konopka zażądał kary 8 lat więzienia dla ppor. Łukasza Bywalca (jako jedyny wciąż jest w wojsku), 12 lat - dla chor. rez. Andrzeja Osieckiego, 8 lat - dla plut. rez. Tomasza Borysiewicza i 5 lat dla - st. szer. rezerwy Damiana Ligockiego.
Trzej pierwsi mieliby też zapłacić po ponad 80 tys. zł zadośćuczynienia rodzinom i ofiarom tragedii oraz od tysiąca do 800 zł nawiązki na cel społeczny. Ponadto prokurator chce od 5 do 3 lat pozbawienia praw publicznych i „podania wyroku do wiadomości publicznej”.
Dziś pięcioosobowy skład sędziowski WSO uznał, że w sprawie „nie ma przekonującego dowodu, że doszło do zbrodni wojennej przez oskarżonych - co nie oznacza, że nie popełnili oni przestępstwa”. Sąd przypisał im odpowiedzialność karną za wykonanie rozkazu niezgodnie z jego treścią i z obowiązującymi Polski Kontyngent Wojskowy w Afganistanie zasadami użycia broni.
Ppor. Bywalec został uznany za winnego tego, że zamiast dokonać rozpoznania terenu wokół Nangar Khel (mieli ruszyć w góry-red.) nie uchylił polecenia wydanego przez Osieckiego o otwarciu ognia z moździerza do zabudowań. Według sądu oficer w tamtym momencie miał „w znacznym stopniu ograniczoną zdolność do kierowania swym postępowaniem”. Sąd skazał go na pół roku więzienia w zawieszeniu.
Osieckiego sąd skazał za to, że działając z Bywalcem i Borysiewiczem niezgodnie z treścią wykonał rozkaz mjr. Olgierda C. o rozpoznaniu drogi Viper w Afganistanie i wbrew zasadom użycia broni wydał plut. Borysiewiczowi rozkaz użycia ognia z moździerza. Kara - rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata.
Sąd uznał winę i warunkowo umorzył postępowanie ws. st. szer. Ligockiego, który ostrzeliwał rejon wioski z wielkokalibrowego karabinu maszynowego. Sąd stwierdził, że było to wykonanie rozkazu wbrew obowiązującym na misji w Afganistanie zasadom użycia siły.
Najsurowszy wyrok usłyszał plut. rez. Borysiewicz, który strzelał z moździerza - łącznie 2 lata więzienia w zawieszeniu na dwa lata. To kara za wykonanie polecenie Osieckiego oraz niezgodne z zasadami, nieostrożne użycie broni wojskowej, w wyniku czego byli zabici i ranni. Sąd zarządził też podanie wyroku do publicznej wiadomości na zbiórkach oficerów wojska.
Oskarżeni (zgadzają się na podawanie nazwisk) nie przyznają się do zarzutów. W mowach końcowych obrońcy i oni sami wnieśli o uniewinnienie. Adwokaci uznali tragedię za nieszczęśliwy wypadek, spowodowany wadliwą amunicją.
Najważniejsze, że sąd uznał naszych klientów za niewinnych zarzucanej im zbrodni wojennej
—mówili dziś adwokaci żołnierzy spod Nangar Khel. Zapowiadają apelacje, bo ich klienci chcą uniewinnienia.
Długo musiałem tłumaczyć prokuratorowi i sądowi, że w Afganistanie trwa wojna z terroryzmem i tak się tam walczy. Ja chcę nadal walczyć z terroryzmem. Ten wyrok uniemożliwia mi robienie tego w mundurze, ale ja nadal chcę walczyć z terroryzmem. My działaliśmy tak, jak należało, jak przewidywała taktyka
—zapewniał plut. rez. Tomasz Borysiewicz w rozmowach z dziennikarzami po wyroku. Jego obrońca mec. Witold Leśniewski powiedział, że z jego punktu widzenia najważniejsze, że upadł zarzut zbrodni wojennej. Pozostali adwokaci nieoficjalnie mówią, że w sytuacji gdy ich klienci zapewniają o swej niewinności - będą składać apelacje od wyroku. Zgodnie z prawem, rozpatruje je Izba Wojskowa Sądu Najwyższego.
W uzasadnieniu dzisiejszego orzeczenia sędzia Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie płk Rafał Korkus uznał, że w obliczu tej sprawy w ogóle nie powinien powstać „syndrom Nangar Khel”, który miał spowodować, że żołnierze zastanawiają się, czy na misjach zagranicznych mają wykonywać rozkazy.
Gdyby były wykonane zgodnie z treścią, nie byłoby żadnej sprawy. Ci, którzy wykonali je jak należy - są uniewinnieni
—podkreślił sędzia Korkus, przypominając, że dwaj szeregowi, oskarżeni w pierwszym procesie, są już prawomocnie uznani za niewinnych.
Pod Nangar Khel pojechał pluton wojskowy, którego dyscyplina pozostawiła wiele do życzenia. Pomocnik dowódcy wydał polecenie niezgodne z rozkazem obowiązującym cały pluton. Dowódca plutonu tego polecenia nie uchylił, a strzelający z moździerza dowódca drużyny to polecenie wykonał. Wszystko wskazuje na to, że w plutonie funkcjonowały nieformalne struktury dowodzenia. W ten sposób stworzyła się niebezpieczna sytuacja
—mówił sędzia. Przypomniał, że żołnierze w Afganistanie „nie mieli bezwzględnego zakazu użycia broni, mieli jasne zasady, kiedy broni użyć. Gdyby zastosowali się do rozkazu, do tego zdarzenia by nie doszło”.
W ocenie sądu plut. Borysiewicz, wykonując bezprawne polecenie chor. Andrzeja Osieckiego o użyciu moździerza, dodatkowo postanowił samowolnie zmienić ustawienia moździerza i skrócić ogień na wysokość zabudowań w Nangar Khel.
Trudno uzasadnić logicznie, dlaczego tak postąpił. Takie działanie spowodowało, że pocisk uderzył w budynek, doprowadzając do śmierci 6 ludzi i kolejnych rannych. Ogień skrócono bez powodu i bez refleksji co do skutków. Można odnieść wrażenie, że chciał sprawdzić, jak blisko można dojść ogniem do zabudowań
—mówił sędzia Korkus, uzasadniając najsurowszy wyrok - dla Borysiewcza.
Ryb, PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/237814-sad-orzekl-ze-nangar-khel-to-nie-zbrodnia-wojenna-lecz-zle-wykonany-rozkaz
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.