Prof. Ancyparowicz o atakach na SKOK: Cała sprawa wydaje mi się brudną grą. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wSieci.pl
Fot. wSieci.pl

Na osłabieniu SKOKów już zyskują firmy pożyczkowe, które mają zagraniczny rodowód. One okradają Polaków, ale są całkowicie legalne. Te firmy w 2013 roku udzieliły pożyczek na sumę 44 mld złotych. To są gigantyczne pieniądze. Jeśli likwidacji ulegną SKOKi, to te firmy mogą zyskać kolejne 20 mld złotych

— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Grażyna Ancyparowicz.

wPolityce.pl: Jak Pani ocenia to, co działo się w zeszłym tygodniu wokół SKOKów? Zarzuty wysuwane pod adresem Grzegorza Biereckiego i Kas są w Pani ocenie wiarygodne? Mamy do czynienia z działaniami nieetycznymi lub przestępczymi, czy raczej bezpodstawnymi atakami?

Prof. Grażyna Ancyparowicz: Trudno mi ocenić czy mamy do czynienia z działaniami nieetycznymi. Dla mnie działaniami nieetycznymi jest przede wszystkim tworzenie atmosfery wokół SKOKów, która ma na celu osłabienie renomy całego sektora. To jest nieetyczne. W SKOKach jest 2,5 miliona ludzi, którzy zawierzyli swoje pieniądze SKOKom, wybrali zarządy, które ich zdaniem dobrze będą pilnować tych pieniędzy. Trudno dziś oceniać, co działo się w poszczególnych SKOKach, bowiem to tego potrzebna jest szczegółowa dokumentacja poszczególnych instytucji. Patrząc jednak na dane makroekonomiczne, widać, że dopóki SKOKami rządziła Kasa Krajowa, póki działała ustawa z 1995 roku, SKOKi rozwijały się dynamicznie i nic im nie szkodziło. Kierownictwo Kasy Krajowej zaś było wysoko oceniane w Polsce i na świecie. Grzegorz Bierecki był przecież we władzach Światowej Rady Związków Kredytowych.

Zmiany regulacji prawnych mogły osłabić pozycję SKOKów?

Do wejścia w życie nowej ustawy, która de facto weszła w życie w 2012 roku, nic nie wskazywało na to, by w SKOKach były jakieś duże nieprawidłowości. Zapewne jakieś były, ale ich skala nie była duża. Wyniki były dobre. Jednak w pewnym momencie weszło w życie nowe prawo, a potem kolejne nowelizacje tej ustawy. Szczególnie dotkliwe były nowelizacje z 2013 roku. I okazało się, że cały sektor SKOK jest jakąś dziwną konstrukcją, która funkcjonuje choć ma fatalne wyniki finansowe.

Może jednak SKOKi nie miały tak dobrej kondycji, jak Pani sądzi, a zmiana ustawy pokazała prawdziwy obraz Kas?

Oczywiście mogły się zdarzać jakieś drobne nieprawidłowości. Jedak wiem, że jeśli jakaś instytucja funkcjonuje prawidłowo i z dnia na dzień jej wyniki się pogarszają, to może nie być przypadek. Biorąc pod uwagę dotychczasową praktykę przygotowania do likwidacji przedsiębiorstw, czy całych branż, to może oznaczać, że rządzący nami liberałowie znów mogli uchwalić takie prawo, które udowodnia, że mamy do czynienia z bankrutem. To widać w bardzo różnych dziedzinach, ostatnio słychać takie podejrzenia dotyczące przejęcia polskiej ziemi i polskich lasów. W tych przypadkach również uchwala się ustawy, licząc, że nikt ich nie zauważy i w majestacie prawa doprowadzi się firmy czy branże do bankructwa. A potem nagle pojawi się jakiś inwestor i kupi upadłe podmioty.

Tak w Pani ocenie było właśnie ze SKOKami? Jak ich sytuacja zmieniła się po wejściu w życie kolejnych przepisów?

SKOKi, mimo wyśrubowanych norm ostrożnościowych, wciąż mają bardzo duże nadwyżki depozytów nad udzielonymi kredytami. Są SKOKi, w których ta relacja sięga nawet kilkudziesięciu procent. Takie dane były we wrześniu 2014 roku. Weźmy jednak pod uwagę, że SKOKi nie mogą korzystać z żadnych instrumentów finansowych na rynku bankowym. Oni mogą jedynie pożyczać pieniądze swoich członków, z tego mają zyski. Jednak co można było zrobić, by doprowadzić do kryzysów w SKOKach? SKOKom podniesiono bardzo znacząco współczynniki adekwatności kapitałowej. One obecnie są zbyt wysokie, biorąc pod uwagę udział SKOKów w rynku.

Dlaczego tak Pani sądzi?

Wszystkie SKOKi mają udział w rynku na poziomie 0,8 proc., więc ryzyko systemowe, jakie mogą wywołać jest niskie. To jest nisza. SKOKi nie stwarzają większego zagrożenia dla systemu. Duży bank ma większą siłę przebicia niż wszystkie SKOKi, a zatem z jego działalnością wiąże się większe ryzyko. Ustawodawca jednak kazał SKOKom stosować niemal takie same normy, jakie obowiązują banki. I zbudowano bufory zabezpieczające system na wypadek kryzysów, krachu itd. W bankach bufory muszą być silne. Tymczasem SKOKi mają zawyżone wskaźniki. Nowe wymogi SKOKi musiały wypełnić w krótkim czasie, co skończyło się tym, że wiele z nich nie było w stanie sprostać tym wymogom. SKOKi zostały obciążone nakładami zbyt dużymi. Odpisy związane z zabezpieczaniem ryzykownych kredytów wyniosły około 170 procent przychodów. SKOKi musiały wygospodarować środki na wzmocnienie bazy kapitałowej, co oznaczało wydatki wyższe niż przychody SKOKów.

To duże obciążenie. Co się w związku z tym stało?

W sposób oczywisty to sprawiło, że bilans wielu SKOKów był ujemny. Dodatkowo nadzorca podejmował w tej sprawie zaskakujące działania. Publikuje się suche liczby, które niczego nie tłumaczą, ale pokazują złą kondycję SKOKów. Pierwszy raport z 2013 roku miał wystraszyć członków Kas. Jednak tak się nie stało, więc zaczęto prowadzić innego rodzaju działania. Zaczęto nakładać różne ograniczenia na SKOKi, np. zakaz reklamy produktów. Potem zaczęto straszyć, ile bankowcy i wszyscy Polacy zapłacą za to, co dzieje się w SKOKach.

Ile zapłacimy? To będzie nas coś kosztowało?

Nic nie zapłacimy. Jeśli SKOKom pozwoli się działać i nie będzie się ich blokować, to one będą dobrze funkcjonować. A te, których nie uda się uratować, zostaną uratowane przez Fundusz. Jednak pamiętajmy, że SKOKi wnoszą składki do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Gdyby SKOKom pozwolono działać, to zapewne byłoby mniej upadłości w tym sektorze. Jednak atmosfera wokół SKOKów była wciąż zła, a czasem wręcz przybierała formę personalnych ataków.

Jakieś przykłady? O czym Pani mówi?

Obecnie nagłośniono sprawę Grzegorza Biereckiego. Nie wiem jaka jest cała treść listu, jaki szef KNF wystosował do premier Ewy Kopacz. Jednak znam inne pismo. Na stronach KNF pojawił się jesienią 2014 roku raport dotyczący SKOKów, który był również omawiany przez Komitet Stabilności Finansowej. W tym piśmie znalazły się treści zdumiewające. Zarzucano również SKOKom, że mają własne towarzystwa ubezpieczeń na życie, że mają własne agencje turystyczne, że mają własne agencje ubezpieczeń, że mają udziały w wydawnictwach, że mają swój instytut naukowy, że mają inne swoje firmy. Wygląda na to, że akurat SKOKi nie mogą powoływać spółek zależnych. SKOKi mają zdaje się obowiązek korzystania z innych firm, niezależnych od siebie. W piśmie KNF zarzucono SKOKom, że wyprowadzano pieniądze do firm zależnych, a odpowiedzialność za tę sprawę ponoszą konkretne osoby związane ze SKOKami. W tym kontekście wymieniano senatora Biereckiego.

Ostatnie teksty i ataki na niego to może być kontynuacja tamtej publikacji?

Po tamtej publikacji zapadła cisza. Jeśli jednak doszło do złamania prawa to przecież KNF powinien zawiadomić odpowiednie organa. Z tego co wiem tworzenie spółek zależnych i stowarzyszonych nie należy do przestępstw. Jeśli jednak dopuszczono się przy tym nadużyć, to sprawą powinny zająć się organa ścigania. Należało więc skierować sprawę do prokuratury, ale sprawa ucichła. Dopiero obecnie, gdy zaczyna się kampania wyborcza, temat wraca. Wydaję mi się, że sprawa publikacji raportu KNF i sprawa ostatniego ataku mogą mieć związek. To może być próba powrotu do tematu na zasadzie, że obrzucenie kogoś błotem sprawi, że zawsze coś do kogoś przylgnie. Potem ludzie będą mówili, że wprawdzie uniewinniono kogoś od podejrzeń, ale coś tam musiało być, skoro był publikacje. Jeśli w SKOKach były jakieś nadużycia to popełniono przestępstwo nie informując organów ścigania o przestępstwie. Jeśli natomiast przestępstwa nie ma, to obrzucanie oszczerstwami kogoś, również powinno spotkać się z konsekwencjami. Cała sprawa wydaje mi się brudną grą.

Może tu chodzi rzeczywiście o zniszczenie SKOKów? Kto mógłby na tym skorzystać?

Zapewne w jakimś stopniu na tym skorzystałyby banki. Jednak w małym stopniu. Być może jakiś bank przejąłby sieć SKOKów itd. Jednak w stosunku do banków mówimy i śmiesznych dochodach i pieniądzach. Na osłabieniu SKOKów jednak zyskują już firmy pożyczkowe, które mają zagraniczny rodowód. One okradają Polaków, ale są całkowicie legalne. Ba, wręcz wspierane. Te firmy w 2013 roku udzieliły pożyczek na sumę 44 mld złotych. To są gigantyczne pieniądze. Jeśli likwidacji ulegną SKOKi, to te firmy mogą zyskać kolejne 20 mld złotych. Zainteresowani osłabieniem SKOKów są również politycy. Oni widzą, jak pan prezydent wygraża swoim krytykom ciupagą, oni widzą, że spadają notowania Bronisławowi Komorowskiemu, więc działają.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

WIĘCEJ o atakach na SKOK w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”. POLECAMY!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych