Dzisiaj Prezydent Bronisław Komorowski podpisał ustawę umożliwiającą ratyfikację przemocowej konwencji CAHVIO. Jesteśmy zatem bliżej ostatniego aktu w tej sprawie, jakim może okazać się ratyfikacja konwencji. Wówczas Prezydentowi trudno będzie utrzymywać, że jest zwolennikiem polityki prorodzinnej, choć podjął szereg działań w tej sferze, w tym promując Kartę Dużej Rodziny.
Przemocowa konwencja ma przenicować nasze życie społeczne zgodnie z lewicową ideologią gender. Jest to niewątpliwie dokument centralny dla tej ideologii ze względu na rozmiar zmian, jakie wprowadzi w życie społeczne. Sprawnie wykorzystuje naturalny sprzeciw wobec przemocy, nadaje nawet konwencji szlachetny tytuł, by pod jego pozorem umieścić rozwiązania, które z punktu widzenia problemu przemocy, raczej będą sprzyjać jej wzrostowi niż obniżeniu Nie to jest jednak w niej najważniejsze, lecz walka z tradycją, kościołem i uznanymi wartościami, jakie chce „wykorzeniać”. Zmierza ona do demontażu wartości, w tym szczególnie rodzinnych, przez co uderzy w kościół katolicki promujący i opierający się w znacznej mierze na tych wartościach. Bez wątpienia marginalizacja kościoła będzie jej istotnym skutkiem.
Na tle wprowadzania tej konwencji widać wyraźnie kilka zjawisk.
-
Bierność i porażenie pasywizmem szerokich kręgów społecznych. Wobec krytycznych opinii o konwencji ze strony wybitnych prawników oraz dwóch Ministrów Sprawiedliwości: Jarosława Gowina i Marka Biernackiego, Instytutu Kultury Prawnej Ordo Iuris, oświadczeń kościoła katolickiego, wydawało się, że zostanie wyrażony szeroki sprzeciw społeczny. Tymczasem aktywnymi okazała się garstka organizacji zaś większość, np. katolickich ruchów i organizacji nie wypowiedziała się wcale. Zapewne nie dlatego by nie widziała zagrożenia, ale została wyuczona, że opinie takie nie są brane pod uwagę. Los obywatelskich projektów, m. in. w sprawie sześciolatków, jest tego dobitnym przykładem. Szumnie hasła o społeczeństwie obywatelskim nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Maleje zaangażowanie w organizacje pozarządowe, mniej ludzi zajmuje się woluntariatem, mniej też chce się zajmować sprawami publicznymi.
-
Determinacja mniejszości, w tym przypadku skrajnie feministycznej i środowisk LGBT przy wsparciu lewicy europejskiej, jest w stanie narzucić biernej większości swoje wartości. Większość naiwnie wierzy, że jej wartości będą uszanowane, bo wmówiono jej, że tak się rzeczy mają w demokracji. Jestem przekonany, że większość posłów i senatorów głosujących za umożliwieniem ratyfikacji konwencji, prywatnie ceni wartości rodzinne i tradycję, ale nie jest gotowa ich publicznie bronić i łatwo ulega presji, która ma poklask mediów głównego nurtu.
-
Nie udało się wytłumaczyć na dużą skale zagrożeń rozwiązaniami konwencji. Nie jest to proste, bo jest ona pisana niełatwym językiem nowomowy brukselskiej i zręcznie kamufluje prawdziwy cel. To jednak zadanie dla tysięcy prawników socjologów i innych ludzi nauki. Tymczasem poza wyjątkami, nie było tu żadnej aktywności – konferencji naukowych, opracowań i komentarzy. Z tej strony społeczeństwo zostało porzucone.
Mamy społeczny letarg wobec ofensywy ciepłej wody w kranie. Wygaszany jest instynkt samozachowawczy Narodu polskiego i nie dociera do niego to, że demontaż uznanych wartości, w tym dotyczących małżeństwa i rodziny, jest dla niego śmiertelnie groźny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/237239-do-czego-zbliza-nas-komorowski-szymanski-konwencja-ma-przenicowac-nasze-zycie-spoleczne-zgodnie-z-lewicowa-ideologia-gender