Wielka Brytania w przedwyborczej gorączce. Lewicowi biskupi krytykują Camerona za to, że „ludzie coraz bardziej oddalają się od polityki”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA/ANDY RAIN
Fot. PAP/EPA/ANDY RAIN

Na Wyspach Brytyjskich trwa odliczanie. Do wyborów parlamentarnych już tylko 59 dni i temperatura wciąż rośnie. Wsparcie dla Partii Konserwatywnej jest na najwyższym poziomie od dwóch lat, wyniki badań ośrodka badania opinii publicznej ICM na zlecenie Guardiana, dają konserwatystom 36% poparcia, 6% w górę w ciągu miesiąca, podczas gdy Labour Party ma 32%, jeden procent mniej niż miesiąc temu.

Opinion polls wskazują poparcie dla Niepodległej Partii Zjednoczonego Królestwa na wysokości 9%, a Green Party 7%, o dwa mniej niż poprzednio. Inny znany ośrodek Ipsos MORI ogłosił, że Partia Konserwatywna i Partia Pracy idą łeb w łeb, a Populus daje laburzystom 33, a konserwatystom 31%. Widać więc, że szanse obu wiodących partii są mniej więcej wyrównane, i że nadchodzące wybory mogą być jednymi z najbardziej nieprzewidywalnych w ciągu ostatnich kilku dekad. Dookoła - spore zamieszanie. Jedne wyniki badań mówią o zmęczeniu społeczeństwa establishmentem partyjnym i „swingu” zwolenników dużych partii do mniejszych, bardziej wyrazistych i radykalnych  jak UKIP i Zieloni, a drugie – o odchodzeniu części elektoratu z partii mniejszych do dużych, aby  nie stracić głosu. Bałagan informacyjny trwa.

Dwa najpoważniejsze problemy Wielkiej Brytanii, to deficyt budżetowy i imigracja, dwa inne, niemniej ważne, to wojna z islamskim terroryzmem, który przenosi się na teren Europy, i demontaż państwa opiekuńczego, który przeciąga się i ślimaczy, a wyborcy domagają się bardziej zdecydowanych działań. Premier Cameron, sięgając po elektorat Partii Pracy, śle w stronę obywateli bardzo mieszane, zdarza się, że wykluczające się sygnały, które brakiem społecznego radykalizmu zniechęcają jednych, a jego nadmiarem bardzo denerwują drugich. Wciąż wierzy, że - jak kiedyś Tony Blair, któremu udało się podebrać część elektoratu konserwatystom - teraz on zdobędzie głosy przynajmniej paru procent tych, którzy „serca mają po lewej stronie”. Wynik majowych wyborów może być dla wielu dużą niespodzianką.

A oto przykłady mieszanych sygnałów, które dają nadzieję laburzystom, a irytują konserwatystów – tradycjonalistów, teraz nie tylko w back, ale i front benchers, w rządzie Davida Camerona.

Kiedy arcybiskup Canterbury Justin Welby podczas wizyty prezydenta Gaucka „wyraził głęboki smutek i żal”, czyli faktycznie przeprosił za zbombardowanie 70 lat temu Drezna przez aliantów, Cameron powiedział:

Dla mnie ludzie, którzy służyli w Bomber Command są bohaterami naszego kraju i odegrali ważną rolę w II wojnie światowej.

W podobnie patriotycznej tonacji wypowiada się, kiedy pani prezydent Cristina Kirchner podnosi kwestię przynależności Falklandów do Argentyny. Jest najwyraźniej spadkobiercą patriotycznej tradycji premier Thatcher, która słuchając tych słów, byłaby z niego dumna. Ale już jego reakcja na masakrę w redakcji „Charlie Hebdo” czy ostatnią strzelaninę  w Kopenhadze, które nazwał „przerażającym atakiem na wolność słowa”, to przymykanie oczu na wojnę cywilizacji, która toczy się przecież i w jego kraju. Kiedy dotarł do nas news o ścięciu w Libii 21 egipskich chrześcijan, jako pacyfista potępił ten akt barbarzyństwa i zapowiedział, że „Libia nie może się stać bezpiecznym schronieniem dla terrorystów”. Ale, jak zwykle, wszystko skończyło się na frazesach:

Nasze władze podjęły już na ten temat rozmowy z władzami egipskimi.

W sprawie wojny na Ukrainie premier także wykazuje daleko idącą wstrzemięźliwość,  ma w nosie wojnę obronną, jaką prowadzi Ukraina, zrujnowany region i dramat setek tysięcy ludzi. I tylko, robiąc wojownicze miny, „ostrzega liderów Unii Europejskiej, aby stali mocno na stanowisku utrzymania sankcji wobec Rosji”. Nie musi nawoływać, bo będą stali tak długo jak się da, a potem je poważnie zmniejszą. A wysłanie na Ukrainę 75 żołnierzy - instruktorów, niczego nie zmienia. Wyobrażam sobie, jak podobną defensywną politykę zagraniczną podsumowałaby pani premier Thatcher, która nie znosiła „posh boys” i wciąż zarzucała im brak patriotyzmu, zdecydowania, ba, moralnego kręgosłupa! Polityka zagraniczna rządu Camerona daleko odżeglowała od  tej odważnej i zdeterminowanej, uprawianej przez konserwatystów w okresie thatcheryzmu.

Ostatnio 52 lewicowych biskupów – na Wyspach też mamy podział na „kościół łagiewnicki i toruński”, czyli tradycjonalistów i modernistów – skrytykowało rząd Davida Camerona za to, że „ludzie coraz bardziej oddalają się od polityki” i zaapelowało  o „nową wizję moralną kraju”. Ale, jak to bywa u lewicowców, hasła zawarte w liście są tak ogólnikowe, że nie bardzo wiadomo o co chodzi. Bo po co wzywać o nową moralną wizję, skoro wystarczy, żeby ta „stara” była przez kościół anglikański respektowana? Czy niedawna decyzja anglikańskiego episkopatu, zielone światło dla wyświęcania kobiet – księży  na biskupów, to jest już ta nowa wizja czy jeszcze stara, wydanie poprawione? Cameron, który wciąż deklaruje poparcie dla wszelkich reform Church of England, odpowiedział trochę dookoła:

Mam nadzieję, że kościół powita z radością to że mój rząd pomaga kreować nowe miejsca pracy, ciąć podatki i rozwijać gospodarkę. Bo praca przynosi godność, daje samodzielność, a także pozwala na utrzymanie rodziny, budować nie tylko mocniejszą gospodarkę, ale i silniejsze społeczeństwo.

Ale co ten list biskupów w istocie znaczy, wskazała konserwatywna posłanka Nadine Dorries:

To niepotrzebna ingerencja lewicy, i kościół anglikański powinien raczej interweniować w sprawach, w których ludzie oczekują jego głosu jak aborcja czy eutanazja.

W dodatku Cameron jak ognia unika wypowiedzi na tematy głosowane zgodnie z klauzulą sumienia, jak aborcja, eutanazja, In vitro, eksperymenty z komórkami macierzystymi, a ostatnio ustawa „dziecko trojga rodziców”, którą właśnie poparł. Lewicowi biskupi także nabrali wtedy wody w usta.

Czym Cameron w tej kampanii chwali się bez końca, to stan brytyjskiej gospodarki, która po prostu kwitnie, a Londyn i inne miasta, to jeden wielki plac budowy. Drugim przedmiotem dumy premiera jest postęp w demontażu welfare state, państwa opiekuńczego, rozdmuchanego podczas 13 lat rządów labourzystów. Reforma systemu socjalnego trwa, ostatnio w Izbie Gmin pojawił się projekt ustawy, by młodzi, 18 – 21 lat, którzy chcą dostać zasiłki, najpierw przepracowali 6 miesięcy społecznie, 30 godzin tygodniowo plus 10 godzin na poszukiwanie zatrudnienia.

Bezrobotni potrzebują dyscypliny

— twierdzi jak najsłuszniej Cameron. Jednak zważywszy skalę choroby, to jest bardzo łagodna terapia. Mówi się także, że alkoholicy, narkomani i … ludzie otyli pobierający zasiłki, jeśli nie rozpoczną leczenia, będą pozbawieni do 100 funtów tygodniowo. I tu znowu Cameron mówi głosem pani Thatcher, że  te grupy mocno obciążają budżet państwowej służby zdrowia oraz system socjalny, i że to się musi skończyć. Ale założę się, że zaraz podniesie się krzyk lewicy, i pomysł nawet nie przerodzi się w projekt ustawy. Pięć lat temu w swoim manifeście wyborczym Cameron obiecał obniżenie kwot przyjmowanych imigrantów z 250 do kilkudziesięciu tysięcy, nic się nie zmieniło, a teraz premier powtarza, że zrobi to, kiedy konserwatyści wygrają majowe wybory.

Generalnie, przez te pięć lat niewiele się zmieniło, a „modern compassionate conservatism” podejrzanie mocno przypomina program Partii Pracy. Wprawdzie było wiele marsowych  min, Cameron jest niezłym aktorem i dobrze, sugestywnie mówi, jego wyborcy coraz głośniej upominają się o konkrety, których nawet teraz, w gorącym okresie przedwyborczym, jakoś nie widać. Za to widać coraz większy rozdźwięk między dwoma bazowymi punktami programu konserwatystów: brytyjska gospodarka kwitnie, konserwatywne wartości moralne więdną. Wydaje się, że brytyjski konserwatyzm idzie do przodu na jednej nodze. Ciekawe, jak daleko zajdzie?

Felieton ukazał się na portalu SDP

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych