Słupsk tęskni za PRL-em? „Damy w sobolach i panowie w cylindrach przechadzają się po ulicach Słupska, dając wyraz tęsknotom za wielkością tego miasta” - twierdzi Robert Biedroń, prezydent tego miasta

W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” prezydent Słupska Robert Biedroń krótko próbuje scharakteryzować miasto,  w którym obecnie sprawuje władzę. Pomimo licznych, karkołomnych prób przymilenia się Słupszczanom wywód Biedronia sprowadza się niestety jedynie do sugerowania, iż Słupsk może być jedynie dumny ze swoich czasów kiedy był miastem wojewódzkim w latach PRL-u.

Jakaś tęsknota za czasami, kiedy Słupsk wiele znaczył również militarnie, bo było to miasto policji i wojska

— przypomina Biedroń.

Według obecnego prezydenta, zakończenie epoki peerelowskiej odbyło się z ogromną szkodą dla Słupska.

(…)bardzo stracił na tym, że trafił gdzieś na pobrzeża województwa mazowieckiego. Aspirował do tego, by być województwem środkowopomorskim(…) Ze względów politycznych się to nie udało i mieszkańcy płacą za to wysoką cenę. Ale duma pozostała, razem z pamięcią, że był tutaj urząd wojewódzki, wojewoda, sekretarz partii

— uważa były przewodniczący Kampanii przeciw Homofobii.

Jednocześnie prezydent zauważa, że mieszkańcy wciąż chcą się czuć jakby Słupsk miał dużo większe znaczenie, niż ma obecnie.

Na ulicach zdarza się czasem zobaczyć nawet damy w sobolach i panów w cylindrach. Widać jak duma tych ludzi kontrastuje z tym, że Słupsk jest dziś miastem skromnym

— tłumaczy.

Jednocześnie na koniec wywiadu prezydent Biedroń wykłada także metody jakimi zamierza przywracać wielkość Słupska. Najwidoczniej prezydent wychodzi z założenia, że aby wrócić do „czasów świetności”, które miały miejsce w latach PRL trzeba zastosować środki rodem z tamtej epoki.

Ja uważam, że (związki zawodowe – przyp. red.) są potrzebne tylko trzeba je reformować, a zrobić to mogą tylko świadomi pracownicy

— mówi Biedroń

Rzuca pan hasło świadomości klasowej?

— pyta dziennikarz „GW”

Brzmi to strasznie, ale tak właśnie jest. I uświadomienie jest rolą ludzi takich jak ja, którzy mają lewicową wrażliwość. Musimy iść do pracowników i z nimi rozmawiać. Uzmysłowić im, że tylko lewica jest nadzieją na te zmiany

— stwierdził na koniec Biedroń.

wyb. ŁS