Wiecznie rozradowany minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna tym razem wręcz rozpływał się w uśmiechach: Polska myśli to samo co Niemcy. Minister specjalnie udał się do Berlina, żeby dowiedzieć się, czy aby Polacy nadążają umysłowo za Niemcami. Misja powiodła się nad podziw: „Nie ma między nami żadnych różnic w ocenie kryzysu na Ukrainie”. Sukces Schetyny jest tym pełniejszy, że „źródła niemieckie potwierdzają taką ocenę”. Przez Ukrainę udręczoną putinowskimi hordami przeszedł paroksyzm radości i fala wdzięczności, że Schetyna i Steinmeier myślą tak samo o Ukrainie.
Jednak przed Schetyną jeszcze huk roboty w tej kwestii. Media donoszą, że Polska nawiązała ostatnio stosunki dyplomatyczne z Mikronezją, Kiribati oraz Nauru, a zamierza nawiązać stosunki z Tuvalu i Tonga. Wszędzie tam trzeba pojechać i uzgodnić, że myślą to samo, co my. Najlepiej byłoby oczywiście, że wszystkie państwa myślały to samo, co Polska, ale wątpię czy do końca kadencji Schetyna da radę obskoczyć resztę świata.
Równie radosne wieści przywiózł z Waszyngtonu były minister obrony Bogdan Klich. On z kolei udał się do Ameryki, żeby poznać zdanie Amerykanów w sprawie ewentualnej napaści putinowskich hord na Polskę. Wrócił upojony radością jak skowronek na wiosnę:
W Waszyngtonie panuje przekonanie, że nieprzekraczalną granicą dla Putina jest Bug.
W pakiecie Klich dostał zapewnienie, że „Polska może liczyć na gwarancje NATO”. No, to już po prostu pełnia szczęścia. Brakowało tylko, żeby Klich na lotnisku wymachiwał papierem z gwarancjami, wtedy podobieństwo do Neville`a Chamberlaina byłoby łudzące.
Z kolei poseł Palikot nie zaprząta sobie głowy gwarancjami NATO, zwisa mu także, co myślą Niemcy. Jego strategia wojenna opiera się bowiem na pokoju. Trzeba się Rosji poddać, jeśli wypowie nam wojnę – mówi Palikot. W takim przypadku bowiem putinowskie hordy nie przeleją ani jednej kropli polskiej krwi ani nie zburzą żadnego miasta. Według Palikota na tym polega patriotyzm, żeby się poddać i poprzez rozwój gospodarczy budować wizerunek atrakcyjnego kraju. To jest dobre, a nawet państwowotwórcze, ale jeszcze lepsza jest wersja, żeby się poddać Amerykanom, nawet bez wypowiadania wojny. W końcu jeśli już mamy budować rozwój gospodarczy, to lepiej się poddać okupantowi z wyższym PKB.
Posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska domaga się, żeby Andrzej Duda przeprosił za Zbigniewa Ziobro, który uznał, że prezydent Komorowski zrobił z siebie małpę. Jako uzasadnienie swojego żądania Śledzińska-Katarasińska wysuwa następujący argument:
Andrzej Duda jest politykiem, który wyrastał pod skrzydłami Zbigniewa Ziobro. Jaki mistrz, taki uczeń. Poza tym bezpośrednim uczestnikiem kampanii jest Andrzej Duda.
Ta pretensja była ze strony Śledzińskiej-Katarasińskiej o tyle nierozważna, że prezydent wjechał autobusem-bronkobusem na dzisiejszą konwencję. Czyli jednak zrobił z siebie małpę wyborczą. W tej sytuacji Duda jako bezpośredni uczestnik kampanii mógłby Śledzińską-Katarasińską przeprosić za Komorowskiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/236390-kto-w-mijajacym-tygodniu-zrobil-z-siebie-wieksza-malpe-schetyna-klich-palikot-sledzinska-katarasinska-czy-jednak-komorowski