Kampania Bronisława Komorowskiego udaje się wspaniale. Tak wspaniale, jak wspaniałe są jego porywające przemówienia, precyzyjny program dla Polski i wizja, ta wielka wizja prezydentury oderwanej od żyrandola, a sklejonej z rzeczywistymi problemami Polaków. A może odwrotnie? No, nie wiem, lećmy dalej.
Prezydent w Polsce nic nie może, a w każdym razie niewiele. Może za to reprezentować swój kraj, ten piękny kraj mądrych ludzi, którzy wybrali go na prezydenta. W tym celu musi od czasu do czasu przerwać pasjonujące dyskusje z doradcami Nałęczem i Koziejem o wyższości polowania nad polewaniem, i udać się, z przeproszeniem, w wielki świat. Ostatnio prezydent reprezentował tych, którzy na niego głosowali – w kraju kwitnącej wiśni, a o wyjątkowych walorach tej wizyty rozpisywała się nawet prasa zachodnia.
Nic dziwnego, że takiego reprezentanta narodu chce popierać każdy. I sportowcy, jak zasłużona dla umacniania przyjaźni polsko-radzieckiej Irena Szewińska, była członkini PRON, jak Krzysztof Hołowczyc – ścigany przez policję za przekroczenie prędkości o 114 km/h i odznaczony niedawno przez prezydenta po rajdzie Paryż – Dakar, o którym dostarczono głowie państwa błędne informacje.
Jak wybrany do Sejmu z ramienia PO supergimnastyk Leszek Blanik. Ale przecież kochają go także artyści, którzy tłumnie stawią się na każde wezwanie sztabu wyborczego, by poprzeć Władysława, pardon, Bronisława „Bronka” Komorowskiego. A gdyby komuś się wydawało, że czynią to charytatywnie, niech sobie przejrzy listę popierających sprzed pięciu lat i wskaże kogoś przymierającego dziś głodem. To było zresztą nader pouczające spotkanie – dzięki tamtemu popołudniu wiemy już, że przyjaciele władzy, pana Bronka i pana Donka, siedzą w TVN. Że przed pięciu laty „trzeba było coś zrobić” także z telewizją publiczną.
No i co, nie udało się? Pewnie, że udało, i to jak pięknie. Jedno zresztą nazwisko wystarczy, by odsłonić kulisy znakomitej współpracy władzy i jej celebrytów – Karolak, Tomasz Karolak. Włączenie dziś telewizora oznacza nadzianie na jego wypasioną facjatę z prawdopodobieństwem 90-procentowym. Jak nie w telenoweli, to filmie, jak nie w filmie, to serialu komediowym, jak nie serialu komediowym, to talk-show, jak nie talk-show, to paradokumencie o ekonomii, jak nie w paradokumencie o ekonomii, to wywiadzik w biegu, zaproszonko na premierkę albo chociaż śniadaniowa rozmowa o wierności w miłości, w której każdy taki „karolak” może być ekspertem.
Ilu takich ludzi poprze oficjalnie Bronisława „Bronka” Komorowskiego? Tylu, ilu trzeba. Jak zabraknie, to się dowiezie z prowincji. A co? Już nie może zespół taneczny Różowe Leginsy z Pierdziszewa Cichego poprzeć urzędującej głowy państwa?
Co tam zespół, czy nie może go po prostu poprzeć cały festiwal zespołów tanecznych? Wszystkie festiwale zespołów tanecznych? Wszystkie festiwale w ogóle? Czy nie da się zorganizować za tydzień festiwalu piosenki w Opolu i równolegle w Sopocie – tak, by oba poparły „Bronka”? By artyści śpiewali o nim piosenki? „Iść, ciągle iść w stronę Bronka”… „Niech żyje Bronek, drugi raz nie zaproszą nas wcale”… „Bronku, Bronku, pamiętasz…”. Właśnie – a propos – niezwykle ciekawy jest powód opublikowania przez prezydenta wywiadu-rzeki. Otóż: „Upływ czasu zabija w pamięci wiele szczegółów, a warto było udokumentować okres naszej, młodzieńczej konspiracji, a potem podziemia antykomunistycznego, demokratycznego” – mówi prezydent. Piękne słowa, bo wzruszające. Tym zaś, co wzrusza najbardziej jest fakt, że ów „upływ czasu” zabija zdarzenia w pamięci Bronisława „Bronka” Komorowskiego w sposób wyjątkowo chaotyczny. Młodzieńczej konspiracji np. jeszcze nie zabił, ale historie, o które pytał sąd podczas procesu dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego – już dawno.
Ale chociaż Bronisław „Bronek” Komorowski dziś zarzeka się, że chce być prezydentem obywatelskim, to jednak zdecydowanie najmocniej rwie się do popierania jego skromnej osoby obywatelska wyłącznie z nazwy partia rządząca. Za chwilę w Polskę ruszyć ma 16 „Bronkobusów”, w których działacze Platformy zarządzanej przez gwiazdę prasy kobiecej będą spontanicznie przemierzać kraj, by namawiać ludzi do głosowania właśnie na „Bronka” Bo „Bronek” to swój chłop – mieszka sobie skromnie w Budzie Ruskiej, nie to co Sikorski, który od niedawna życie spędza już we dworze. A wracając do motywu prezydenckich piosenek, to składam niniejszym propozycję sztabowi Bronisława „Bronka” Komorowskiego – mogę nieodpłatnie wymyślać hymn na każdy dzień z jego dwutygodniowej kampanii, która podobno zaczyna się dzisiaj, choć Japończycy twierdzą co innego. Na dziś np. „Nie, nie budźcie mnie, śni mi się tak ciekawie…”, na jutro: „Ulica japońskiej wiśni niech ci się przyśni co jakiś czas…”, na pojutrze: „Pojedziemy Nałęcz, Nałęcz, towarzyszu mój…”, na popojutrze: „Niech się święci niepamięci cuuud”…
Warto także, by w wiadomościach telewizyjnych atmosfera w Bronkobusach nie była zbyt poważna. To powinno przypominać radosną wycieczkę pełnych charyzmy ludzi chcących w wolnym czasie poprzeć człowieka, za którym poszliby jak w dym, gdyby nie to, że nie ma dymu bez ognia. Wystarczy już takich, co nie potrafią oddać się sprawie – jak pani, która w czasie gdy prezydent zdobywał w japońskim parlamencie ostatni szczyt korony politycznych Himalajów (absurdu), rzuciła sobie, jakby nigdy nic: „Ja pier…”. Takich ludzi w prezydenckich autobusach nie chcemy, bo nie są w stanie zaśpiewać z odpowiednim wigorem spontanicznych przyśpiewek. Jak taka choćby, na melodię „Jedziemy autostopem”.
Bronkobus, Bronkobus,
wsiadaj shogun, wrzuć na luz
Rusza król, będzie bul,
jadziem w Polskie i jest cool!
Jadziemy gonić Dudę,
jadziemy gonić Dudę
Bo jeszcze gotów wygrać
wybory jakimś cudem
Jest z nami każdy Lis
który nie cierpi PiS
Jadziemy porozmawiać z ludem
Bronkobus, Bronkobus,
wsiadaj shogun, wrzuć na luz
Rusza król, będzie bul,
jadziem w Polskie i jest cool!
Jadziemy do Japonii,
jadziemy do Japonii
Tam, kurna, nas ten Duda
na pewno nie dogoni
Na fotel wejdę tam
i fotki prześlę wam
„Wyborcza” przecież mnie wybroni
Bronkobus, Bronkobus,
wsiadaj shogun, wrzuć na luz
Rusza król, będzie bul,
jadziem w Polskie i jest cool!
Jadziemy w końcu w Polskie,
jadziemy w końcu w Polskie
Platforma musi zostać
wyborczym karnym wojskiem
Poparcie spada jak
trafiony kulą ptak
Miastowe jadom robić wioskę…
Bronkobus, Bronkobus,
wsiadaj shogun, wrzuć na luz
Rusza król, będzie bul,
jadziem w Polskie
i jest cool!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/236355-bronkobus-bronkobus-wsiadaj-shogun-wrzuc-na-luz-rusza-krol-bedzie-bul-jadziem-w-polskie-i-jest-cool