Gadowski: cały wysiłek agentów WSI w mediach, skupia się na tym by nie ujawnić niewygodnych dla Komorowskiego faktów. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: Tygodnik „W Sieci” publikuje artykuł, w którym zbiera niewygodne fakty na temat prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, a które przemilczają mainstreamowe media. Skąd się bierze taka szczelna ochrona wokół przeszłości głowy państwa?

Witold Gadowski: Obecny kordon medialnej ochrony wokół prezydenta Komorowskiego nie roztacza się tak naprawdę ze względu na te rzeczy, o których już wiemy, ale ze względu na to czego o nim jeszcze nie wiemy. Bowiem to wszystko o czym się przypomina jak np. afera marszałkowa, związki z fundacją Pro Civili czy też sprawa nadania certyfikatu bezpieczeństwa NATO generałowi Izydorczykowi, który był na kursach GRU, jak widzimy nie do końca szkodzą prezydentowi.

Mimo wszystko nawet to co już wiemy nie przebija się na czołówki gazet i telewizyjne paski…

Dzieje się tak ponieważ obecnie cały wysiłek kompleksu byłego WSI, obecnego w wielu ośrodkach medialnych, (bo przecież wiadomo, że dawne WSI posiada agentów w licznych mediach, często na bardzo wysokich stanowiskach), skupia się na tym aby przetrwać do wyborów i wypuścić jak najmniej informacji, które mogłyby zaszkodzić kandydaturze Komorowskiego. Dlatego w tym kontekście warto zapytać o aktywa jakimi dysponują służby wojskowe w mediach zwłaszcza w TVP, wówczas łatwo zarysuje nam się obraz dlaczego niewygodne fakty dla prezydenta Komorowskiego nie wychodzą na światło dzienne.

Czy w Pana ocenie istnieje jakaś „mina”, która mogłaby wysadzić wizerunek prezydenta Komorowskiego?

Sprawą, która w mojej ocenie, mogłaby odegrać w tej kampanii szczególne znaczenie, są wydarzenia z początku lat 90-tych. Wówczas w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, ministrem obrony narodowej jest generał Florian Siwicki, a wiceministrem zostaje młody działacz Bronisław Komorowski. W tym samym czasie generał Edmund Buła, który jest szefem Wojskowych Służb Wewnętrznych wydaje rozkaz przygotowania drobiazgowej teczki, dotyczącej przeszłości Bronisława Komorowskiego i jego rodziny, zwłaszcza jego ojca i rodziny jego żony. Przypomnijmy, że rodzice małżonki prezydenta to funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, zaś sama Anna była harcerką „Czarnej Jedynki”. Teczka jest przez wysokiego oficera WSW przygotowana w ciągu tygodnia i dostarczona generałowi Bule podczas tzw. rozmowy operacyjnej. W czasie tej rozmowy oficer doprecyzowuje fakty zawarte w tej teczce. To co się w tych materiałach znalazło mogłoby być bardzo interesujące. Dziś tej teczki jednak nie ma, ani w archiwum Służby Kontrwywiadu Wojskowego, ani Służby Wywiadu Wojskowego. Natomiast generał Buła był oficjalnie podejrzany o zmikrofilmowanie i przekazanie do Moskwy najbardziej wrażliwych danych WSW. W tej sprawie wobec generała toczyło się bowiem postępowanie karne. Niestety generał Buła już nie żyje, więc nie powie nam co się stało z teczką Bronisława Komorowskiego.

Czy to oznacza, że nie poznamy prawdy na temat tej części życiorysu Bronisława Komorowskiego?

Niekoniecznie. Chciałbym bowiem przypomnieć, że Bronisław Komorowski w pierwszych dniach swojego urzędowania na stanowisku prezydenta otrzymał bardzo rozległe „życzenia” od generała Wojciech Jaruzelskiego i nie był z nich wyjątkowo zadowolony.

Rozmawiał Łukasz Sianożęcki

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych