Uważajmy na Sumlińskiego, żeby mu się krzywda nie stała. Było nie było, zaciągnął do sądu prezydenta...

Zajrzałem ostatnio na rożne portale prawicowe, gdzie roi się od złowieszczych zapowiedzi dla Polski.

Wpadłem w podziw dla elokwencji Grzegorza Brauna; ładnie stawia stopy na szczeblach drabiny do piekła dla kraju. Obejrzałem kilka video z kanału „tajne komplety” na youtube.com, o nazwie jak za jakiejś okupacji i gdzie każdy wykład kończy się znakiem orła i „Bogurodzicą”, jak przed bitwą. Tego się nie znajdzie w głównym nurcie mediów.

Ale największe wrażenie zrobił na mnie Wojciech Sumliński. To dziennikarz, który może obalić III RP, zapowiada bloger „marucha”. Nie bez racji tak go zapowiada. Starczy posłuchać, co mówi.

Uważajmy na Sumlińskiego, żeby mu się jaka krzywda nie stała, zwłaszcza w roku wyborczym. Było nie było, zaciągnął do sądu urzędującego prezydenta naszego państwa. Bardzo dużo wie. I mówi sensacyjne rzeczy o polityce, jak to dziennikarz śledczy. Jednak wstrząsająca jest dopiero osobista część jego wypowiedzi.

Rozmówca pyta go, czy się nie boi? Owszem, boi się. Czy ma nadzieję? Z Bogiem nadzieja nie umiera nigdy. I przytacza opowieść o swoim przyjacielu, prostym człowieku. W roku 1980 stała przed nim otworem światowa kariera w sporcie. Ale wpadł pod pociąg, ucięło mu nogę. Chłopak stracił wszelką nadzieję, chciał się zabić. Od samobójstwa odwiodła go pielęgniarka w szpitalu, którą potem poślubił. A dzisiaj jest mistrzem olimpijskim niepełnosprawnych. Położył na rękę Schwarzeneggera i Stallone w Cannes. Jest patriotycznym wychowawcą i wzorem dla młodzieży. Uważa, że wypadek to najlepsza rzecz, jaka mu się zdarzyła. Chociaż streściłem opowieść, warto posłuchać jak mówi o tym Sumliński, który także ma za sobą próbę samobójczą, zaszczuty przez tajne służby.

Ten wybitny dziennikarz kiedyś buszujący po stolicy został na jakiś czas redaktorem naczelnym małego „Tygodnika Podlaskiego”. Nie traci nadziei, regularnie odmawiając różaniec za Polskę. Chciałbym to zobaczyć w wykonaniu „znanych i lubianych”.

Odbył się kilka dni temu w Warszawie bal dziennikarzy. Przyszło bez wątpienia wiele zacnych koleżanek i kolegów, którym i rękę bez oporu można podać i porozmawiać miło. Lecz niejedna nadarzyła się taka, że aż ciśnie się na usta poemat Juliana Tuwima:

Dzisiaj wielki bal w operze, wszelka dziwka majtki pierze i na kredyt kiecki bierze …

I tak sobie żyjemy: z jednej strony „Bal w operze”, a z drugiej „Bogurodzica”. Z jednej strony celebryci z pióropuszem, z drugiej zraniony bohater z różańcem. A tobie, miła koleżanko i drogi kolego, a tobie gdzie jest bliżej?

Artykuł ukazał się na portalu SDP.PL - POLECAMY!

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych