Śp. Tomasz „Seawolf” Mierzwiński – najlepszy polski bloger – miał prosty i niezawodny miernik jakości swego blogowania. Najbardziej usatysfakcjonowany był wtedy, gdy po kolejnym celnym wpisie cała sfora internetowych trolli zaczynała na forum jazgot i ujadanie.
Im więcej było wyzwisk i wrzasków pod jego adresem, tym większa była frajda „Wilka Morskiego”. „Zabolało” – mawiał wtedy ze swym szelmowskim uśmiechem – i dodatkowymi ciętymi komentarzami doprowadzał „psiarnię” do białej gorączki…
Obserwując histeryczną reakcję mainstreamu na rewelacyjną pod każdym względem konwencję Andrzeja Dudy byłem pewien, że kij w mrowisko został wsadzony; ciekawiły mnie tylko argumenty resortowych „opluwaczy” broniących przecież sprawy „nie do wybronienia”.
Przy mizerii pozostałych kandydatów i ociężałości (cokolwiek miałoby to znaczyć) aktualnie panującego nam prezydenta, Andrzej Duda jawi się jak prawdziwy diament. Doktor prawa, młody, przystojny, wykształcony, uśmiechnięty, wyluzowany i merytoryczny do bólu – zmiażdżył już na starcie swych nijakich konkurentów…
Dar przemawiania posiadło niewielu ludzi. Niektórzy – jak Demostenes – latami morderczych ćwiczeń dochodzili do perfekcji. Naturalną charyzmę Jana Pawła II i Ronalda Reagana wsparły dodatkowo aktorskie umiejętności nabyte w młodości; nie od dziś wiadomo, że najlepsze idee trzeba umieć przedstawić w sposób czytelny i przekonujący, z właściwym tembrem głosu, pauzą postawioną w odpowiednim momencie, gestykulacją i mimiką…
Andrzej Duda nie ma za sobą kursów aktorskich. Zapewne starannie przygotował się do swojego wystąpienia. Ale każdy, kto kiedykolwiek stanął przed tak wielkim gremium wie, że sensowne i przykuwające uwagę przemawianie przez kilkadziesiąt minut do tysięcy ludzi na sali i milionów przed telewizorami (w dodatku bez kartki!) nie jest prostą sprawą. To, że kandydat PiS-u na prezydenta wypadł niezwykle naturalnie i porywająco – wszyscy oglądający konwencję widzieli i słyszeli. To, że wywołał panikę w obozach kontrkandydatów – widać było aż nadto po ich nerwowych reakcjach. Wychowani na erystycznych gierkach słownych propagandziści zdali sobie nagle sprawę, że Andrzej Duda zachowuje się i mówi jak mąż stanu… Co więcej – wszystko wskazuje na to, że jest po prostu sobą. To prawy, przyzwoity i mądry Polak-patriota, mogący swoją wizją Polski porwać tłumy… A to jest dla obozu władzy śmiertelnym zagrożeniem… Stąd zmasowany atak zrozpaczonych, resortowych żurnalistów.
Spanikowana Monika Olejnik sama ma świadomość śmieszności swoich argumentacji, większość nieporadnie bagatelizuje kandydata PiS-u, nawet sympatyczny wydawałoby się Jarek Kulczycki traci głowę i „wypędza” niewygodnego dziennikarza ze studia. Wytypowani z łapanki posłowie bredzą bez ładu i składu pod nosem: „Duda, który Duda?”, „Tylko doktor? Gliński był przynajmniej profesorem…”, „Dlaczego Kaczyński się chowa?”, „Amerykański spektakl, baloniki, konfetti”… itp. itd. etc. A zszokowana posłanka Mucha powtarza jak mantrę, że przemówienie Dudy było … „straszne”… To prawda – strach zajrzał im wszystkim w oczy… Stąd medialny jazgot resortowych dziennikarzy i szarpanie za nogawki. A karawana idzie dalej!
Nie wiem, do czego posunąć się może druga strona. Kłamstwa, prowokacje, haki, fałszerstwa – przypartych do muru stać przecież na wszystko. Widmo ich klęski staje się całkiem realne, wszystkie ręce na pokład… A ja trzymam kciuki za ostateczne zwycięstwo jasnej strony mocy… Dla dobra Polski. Musi być w końcu jakaś sprawiedliwość na tym świecie, no nie? Z tomiku „Pro publico bono” przypominam wierszyk dedykowany kwiatowi naszego dziennikarstwa mainstreamowego. Voila:
ODA DO SPRZEDAJNYCH ŻURNALISTÓW O, dziennikarskie hieny! Wy sprzedajne dziewki!
Znam ja was jak zły szeląg… Znam te wasze śpiewki…
To wy, z licem przymilnym, lub z pianą na pysku
Zacnych ludzi niszczycie… Dla sławy… Dla zysku…
Mnożycie się, plugawcy niczym karakany
Bez honoru, sumienia – słudzy swoich panów…
Cóż, że czasem skamlecie do przyjaciół, w domu:
„Wiesz… Kredytów nabrałem… Córce muszę pomóc…”
Albo - w pijanym widzie – gdy was strach zadręcza –
Wypłakujecie grzechy, by ich nie pamiętać…
Tacyście mądrzy zawsze… Tacy wykształceni…
O! Gdybyście zechcieli, świat by można zmienić!
Lecz wyście już wybrali… Wiem ja, co to znaczy:
Ja przez swój wybór tracę… Wam ktoś zań zapłaci!
Po was – chociażby potop… Czas rzezi baranów…
Kraj nasz w biedę popadnie. Wy – pod nowych panów…
Jesteście ZŁYMI LUDŹMI! Dziećmi swoich maci!
Brzydzę się wami, podlcy – demokracji kaci!
Wiem, że próżna ma mowa, daremne me żale.
Śmiejecie się z naiwnych, drwicie z dawnych zalet…
Iluż ludzi zgubicie? Ilu przez was błądzi?
Naród kiedyś to przejrzy i – da Bóg – osądzi…
A z cyklu – znalezione w sieci – muzyczny żarcik;
Bez dosłowności, please :) …
„Chłopaki! Schodzę do podziemia…”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/233206-zabolalo-andrzej-duda-jest-dla-obozu-wladzy-smiertelnym-zagrozeniem