Dlaczego nie wygra? (No powiedzmy: raczej nie wygra, bo zawsze coś może się zdarzyć, a frank może kosztować 4,80 zł.) Dlaczego więc raczej nie wygra? Nie tylko dlatego, że nie pozwoli mu medialny front obrony Komorowskiego, którego czołowy pałkarz już pokazał w „Faktach” jak można zmanipulować i przekłamać relację z wydarzenia. Podrzędny prezenter w podrzędnej stacji informacyjnej w akcie rozpaczy obraża swego gościa, bo ten ośmielił się skrytykować prezydenta, którego TVP kocha i broni jak umie najmocniej. A będzie jeszcze lepiej.
To pałkarze, ale są przecież i inni medialni czynownicy i to nie tylko z „Gazety Wyborczej”, że wspomnę niezawodnego red. Szułdrzyńskiego z „Rzeczpospolitej”, który gotów jest udowodnić, że nawet wschody i zachody słońca podporządkowane są trybowi pracy Najjaśniejszego Prezydenta. Jaka szkoda, że śpiewać redaktor nie umie, piękne byłyby to arie. Ale to nie tylko to. Dramatycznie kiepska kampania Dudy, polegająca na objeżdżaniu powiatowych struktur PiS, z pewnością nie przybliży go do zwycięstwa. A sztab pani Szydło nie jest w stanie wymyślić niczego innego. I wreszcie, last but not least, Bronisław Komorowski jest po prostu przez Polaków lubiany. Owszem, korzysta z medialnego parasola ochronnego, ale przecież trafia też w oczekiwania znacznej części rodaków, którzy widzą w nim wąsatego Wuja Narodu.
Niemniej jednak rewelacyjne wystąpienie na konwencji wyborczej wywindowało Dudę w kosmos. Ziobro, jak tego słuchał, to płakał. Gowin zresztą też.
Obaj panowie próbowali stworzyć konkurencyjne wobec PiS partie, obaj nie kryją swych liderskich ambicji. Tymczasem Duda nakrył ich czapką. Wygłosił mowę bliską prawicowego ideału – był demagogiczny na tyle, by porwać tłum i zasadniczy, by nie oderwać się od konserwatywnej bazy. Mówił tak, że wyborcy widzieli w nim – jak swego czasu w Tusku czy wcześniej w Marcinkiewiczu - gościa z sąsiedztwa, a słyszeli człowieka rozumiejącego ich problemy. „Ten człowiek mówi lepiej niż Kaczyński!” – napisał mi w SMS-ie pewien znany aktor, który akurat PiS-u nie lubi, choć docenia oratorskie talenty prezesa. I – wierzcie mnie państwo – Kaczyński też to wszystko słyszał. Rodzi to oczywiście pytanie czy nie zechce pretendenta do schedy po nim – bo na takiego Duda bezapelacyjnie wyrósł – skrócić o głowę?
Ale bodaj ważniejsze jest pytanie drugie: czy Duda odważy się mieć ambicje lidera? Nie wbrew Kaczyńskiemu, to nierealne, ale obok niego? Dotychczas wzbraniał się przed tym ze wszystkich sił. Był jak ów dżentelmen z biblijnej przypowieści o talentach – miał jeden, ale go zakopał, byle nie utracić i byle nim prezesa zanadto nie drażnić.
Tylko że to się skończyło. W sobotę Andrzej Duda wzbudził autentyczne nadzieje Polaków? Czy się ich nie przestraszy? To pytanie do niego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/232993-andrzej-duda-nie-wygra-wyborow-prezydenckich-ale-swa-konwencja-udowodnil-ze-moze-stac-sie-liderem-prawicy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.