Rulewski: „Kamiński i Tomaszewski zaszkodzą Platformie. To moralnie wątpliwy eksperyment”

fot. Ansa/wPolityce.pl
fot. Ansa/wPolityce.pl

Te wybory powinny się odbyć 17 maja lub w innym terminie, a nie w miesięcznicę katastrofy smoleńskiej. Szkoda, że marszałek Sejmu Radosław Sikorski nie pamiętał o części wyborców, którzy tego dnia będą myślami i sercem gdzie indziej – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” senator PO Jan Rulewski.

Według niego kontrkandydaci Bronisława Komorowskiego nie zaliczają się do najwyższej klasy politycznej, a przecież Polska reprezentuje wyższą klasę europejską.

Partie nie zgłosiły do wyborów swoich najsilniejszych przedstawicieli, co dziwi, bo prezydent w Polsce jest istotną siłą, a nie strażnikiem żyrandola. Bronisław Komorowski jest politykiem wagi ciężkiej, a konkurencję ma wagi koguciej. Ci, którzy mogli zagrozić drugiej kadencji obecnej głowy państwa, jak Jarosław Kaczyński, Leszek Miller czy Janusz Piechociński, uchylili się nie od konfrontacji z Komorowskim, ale od konfrontacji z opinią publiczną i swoimi wyborcami

—twierdzi Rulewski. I zaznacza, że porażka polityczna w polityce nie jest końcem świata.

Porażki wzmacniają i hartują, czego dobrym przykładem jest Donald Tusk

—dodaje senator PO. Jego zdaniem Andrzej Duda nie jest złym kandydatem, ale nie dorósł do poziomu śp. Lecha Kaczyńskiego, którego chce być kontynuatorem.

Lech Kaczyński miał wizję swojej prezydentury, polityki i prawa, którą zawarł wcześniej w wielu swoich publikacjach i wystąpieniach, a później realizował w trakcie sprawowania urzędu. Andrzej Duda ma tytuł doktora prawa, ale jego publikacje są nieznane

—przekonuje. Jak twierdzi lepszym od Dudy kandydatem na prezydenta byłby Krzysztof Szczerski.

Ułożony, konsekwentny, młody, energiczny, wykształcony, ma swój dorobek naukowy i publicystyczny. Szczerski byłby dobrą inwestycją w przyszłość. Ale również byłby zagrożeniem dla Kaczyńskiego w przyszłości. Andrzejowi Dudzie nie wróżę dobrego wyniku. Czekam na konfrontację kandydatów na prezydenta i ujawnienie ich programów

—mówi Rulewski. Nie mniej krytycznie senator PO odnosi się jednak do Jana Tomaszewskiego i Michała Kamińskiego. I decyzji o przyjęciu ich do Platformy.

Jan Tomaszewski to polityczny Janosik, którego filozofii nie pochwalam. Zaskakują i budzą podejrzenie jego nagłe pochwały pod adresem Ewy Kopacz, chociaż zgadzam się, że pani premier należy się pomoc, tym bardziej przed wyborami

—utrzymuje. Według niego oba transfery do PO są niemoralne.

Uważam, że transfery polityczne powinny być zakazane w roku wyborczym. Lubię Jana Tomaszewskiego i nie wykluczam, że jego transfer wzmocni PO, ponieważ legendarny bramkarz mimo wielu kontrowersji jest bardzo popularny, ale moralnie to wątpliwy eksperyment. Podobnie Michał Kamiński, któremu nie można odmówić politycznej sprawności

—podkreśla. I pyta:

Człowiek, który wcześniej był prawą ręką Jarosława Kaczyńskiego i Lecha Kaczyńskiego, zażarcie atakował Donalda Tuska i Platformę, dzisiaj ma być częścią naszego środowiska? Nie podoba mi się taka decyzja. Kamiński bardziej zaszkodzi Platformie, niż pomoże. Wyborcy PO już raz odrzucili byłego członka PiS, kiedy startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Gdyby pytano mnie o zdanie, to odradzałby premier Kopacz przyjęcie go na pokład PO. Żeby zasłużyć sobie na poparcie wyborców, trzeba grać czystymi figurami, które nie powinny budzić wątpliwości w naszym elektoracie

—zaznacza Rulewski. I dodaje, że nie wyobraża sobie także Romana Giertycha i Kazimierza Marcinkiewicza na listach PO.

Nie będą wzmocnieniem dla partii. Dzisiaj są to politycy znani tylko ze szklanego ekranu, a nie z planów politycznych. Nie chcę więcej o nich rozmawiać. Dostrzegam za to wiele pozytywnych zmian w otoczeniu Ewy Kopacz

—twierdzi. Jego zdaniem otoczenie pani premier bardzo się sprofesjonalizowało i stało się mocno merytoryczne, czego najlepszym przykładem jest nominacja dla Jacka Rostowskiego na szefa doradców.

Nie sądzę, żeby Michał Kamiński budował nową filozofię państwa. Myślę, że to Jacek Rostowski będzie miał silny wpływ na premier Kopacz, która będzie twarzą kampanii parlamentarnej

—przekonuje senator PO. Według niego Platforma pozostanie obliczalną partią centrum, do którego wszyscy aspirują.

PO to wciąż najlepszy wybór polityczny, na jaki mogą sobie pozwolić Polacy

—utrzymuje Rulewski. Jednocześnie zaznacza, że nie głosowałby za ratyfikacją konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.

Zawarty w konwencji przesyt doktrynalny skłania mnie do opowiedzenia się przeciwko niej. Gdybym miał głosować, byłbym więc przeciwny ratyfikacji, lub w najlepszym wypadku nie chciałbym uczestniczyć w głosowaniu. W dokumencie jest zbyt wiele nieścisłości i możliwości swobody interpretacyjnej. Konwencja nie jest dokładnie zweryfikowana i wciąż budzie wiele wątpliwości. Ratyfikacja nie powinna mieć miejsca tylko dlatego, że jest potrzeba chwili, potrzeba interesu politycznego i wyborczego. Nie możemy ulegać odruchom konformistycznym

—mówi. Jego zdaniem następne wybory może wygrać PiS, ale nie będzie miało z kim rządzić.

Więc wszystko wskazuje na to, że wyborcy dadzą Platformie przepustkę na kolejną kadencję rządzenia

—podsumowuje.

Ryb, Rzeczpospolita

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.