Szef doradców politycznych Kopacz: "obietnice polityczne wiążą tylko tych, którzy w nie wierzą." Ktoś to jeszcze pamięta?

Fot. wPolityce/TVN24
Fot. wPolityce/TVN24

Trzeba premier Ewie Kopacz pogratulować wyboru szefa swoich doradców politycznych, którym został były wicepremier i minister finansów Jan Vincent Rostowski. Pani premier, ogłaszając swoje decyzje powiedziała, o nowych współpracownikach, w tym o Rostowskim, że są to osoby, które sprawdziły się w działaniu, są merytoryczne, pracowite i potrafią pracować w zespole. Rostowski faktycznie sprawdził się w działaniu.

Dał się poznać jako człowiek, charakteryzujący się wielkim szacunkiem do publicznych pieniędzy, niezwykle poważnie traktujący składane wyborcze obietnice, mający wysokich lotów poczucie humoru i doskonale władający językiem polskim. Z tym, że wszystko à rebours.

Poliglota

Zacznijmy od końca. Szef doradców politycznych premiera rządu RP powinien mówić nieskazitelną polszczyzną. Ta nieraz sprawiała Rostowskiemu problemy, ale do łez rozbawił wszystkich ówczesny eks minister tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, gdy oznajmił w regionalnej TVP Bydgoszcz:

W tym zakresie, cokolwiek bym nie zrobił, będzie źle. Bo jeżeli zamieszkam w Toruniu, będzie problem z Bydgoszczem. Jeżeli zamieszkam w Bydgoszczu, to kogoś obrażę w Toruniu.

Taki doradca w Polsku, jak znalazł.

Stosunek do publicznych pieniędzy

Szacunek do publicznego grosza to kolejna mocna strona Rostowskiego. Widać ją szczególnie na ujawnionym przez „Gazetę Polską Codziennie” pełnym zapisie rozmowy ówczesnego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego i byłego już ministra finansów Jana Vincenta Rostowskiego, jaką odbyli w styczniu 2014 w restauracji Amber Room. Gdy minister Sikorski informuje, że pokryje koszty kolacji, płacąc służbową kartą, a Rostowski „może zaszaleć” wybierając z menu, ten z wielką radością odpowiada:

w takim razie zaszaleję, jeżeli pozwolisz.

I panowie szaleją. Szalał też Rostowski przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. „Fakt” ujawnił, że poseł milioner, prowadząc kampanię nocował w bydgoskich i toruńskich hotelach, biorąc na to pieniądze z Sejmu. A to zabronione. Posłowie mogą korzystać z sejmowych pieniędzy na noclegi tylko, gdy wykonują parlamentarne obowiązki. A Rostowski jeździł do Bydgoszczy i Torunia jako kandydat na europosła. Co więcej Rostowski miał też finansować  z publicznych pieniędzy noclegi swojej asystentki. Rostowski przyznał, że owszem pieniądze sejmowe nielegalnie wydał, ale już prawie wszystko oddał.

W listopadzie 2014 r., po aferze kilometrowej, kazałem zrobić przegląd wszystkich wydatków mojego Biura Poselskiego. Okazało się, że Biuro Poselskie zgłosiło pobyty hotelowe w Kujawsko-Pomorskiem do zwrotu przez Kancelarię Sejmu. Kazałem poinformować Kancelarię Sejmu, że te kwoty zwrócę, i zwróciłem je w połowie grudnia (kwota 3.794,00 zł)

— informuje Rostowski w swoim oświadczeniu.

Wszystkiego jednak oddać nie planuje:

Trzy pobyty hotelowe, które miały miejsce przed rozpoczęciem kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego i które były powiązane z zapoznaniem się z regionem, uznałem za uzasadnione (kwota 1.725,00 zł) i tych kwot nie zwróciłem. Pobyt w mieszkaniu w Bydgoszczy był pokryty przez mój Komitet Wyborczy ze środków wpłaconych przez obywateli na jego konto i które wg ordynacji wyborczej mają być wydawane na koszty osobowe, zakwaterowania itp.

Przecież ukradzione i oddanie nie tuczy.

Stosunek do przedwyborczych obietnic

I tu pan minister się nie popisał. Podczas wspomnianej już biesiady z ministrem Sikorskim panowie raczyli się dowcipami, z których jak na dłoni widać stosunek ministrów do swoich wyborców. Były szef MSZ, komentując obietnice ówczesnego premiera Tuska, mówi:

dwa razy obiecać to jak raz dotrzymać

Rostowski błyskawicznie znalazł ripostę:

obietnice polityczne wiążą tylko tych, którzy w nie wierzą.

I chociaż raz obaj mówili prawdę.

Poczucie humoru

Przypomnijmy jeszcze na koniec rynsztokowe poczucie humoru nowego szefa doradców politycznych Ewy Kopacz.

Słyszałem dziś kawał. Agencja towarzyska, oferta promocyjna, cennik. Szef agencji mówi: Panowie: blowjob - 25 złotych. Analjob – 35 zł

— zagaił na słynnej kolacji Sikorski.

To bardzo przystępnie

— rozpływa się w zachwycie Rostowski.

Klient pyta: A klasyczne p…e? A szef burdelu odpowiada: klasyczne nie jest jeszcze w ofercie, bo niestety jestem jeszcze sam

— odpowiada Sikorski.

Po opowiastce słychać salwy rubasznego śmiechu ministrów. Następnie Rostowski czuje się zobowiązany do odwdzięczenia się równie chamskim dowcipem.

Przychodzi do burdelu facet i prosi najchudszą dziewczynę. Jedną z najchudszych, wysoką … Gdy dziewczyna się pojawia, klient mówi: proszę jej włożyć obrożę.

— zaczyna Rostowski

Obrożę?

— dopytuje zaintrygowany Sikorski.

Obrożę. Reks (wołanie psa) A ta cała zdenerwowana. Burdelmama zdenerwowana. Reks widzisz? Jak nie będziesz jadł, będziesz tak wyglądać

— zakończył Rostowski, wyraźnie zadowolony, że żart mu się udał.

Sikorski nie chciał być dłużny…

Przychodzi pan Jacek do burdelu. A burdelmama mówi: Panie Jacku, jest pan dziś już trzeci raz

— powiedział szef polskiej dyplomacji, co już na starcie spotkało się z rozbawieniem Rostowskiego.

Kur…a, przez tę sklerozę to się zapierd…ę na śmierć

— zakończył Sikorski.

Dowcip wyraźnie rozbawił Rostowskiego, bo podsumował:

Piękne.

Pięknie pani premier dobrała sobie szefa doradców politycznych! Tak trzymać!

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych