"Podtrzymuję wszystko co napisałem, nie wycofuję się z żadnego twierdzenia zawartego w materiale"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Nie powiem, żebym był zdziwiony cyrkiem medialnym, który najpierw urządziła Monika Olejnik w swojej „Kropce nad i” wraz z Anną Grodzką. To niestety smutna norma naszych mediów w odniesieniu do kłopotliwych spraw. Podobnie oceniam dziennikarską farsę w wykonaniu Elizy Michalik, której od dawna tzw. wywiady „słyną” z wyjątkowo wysokiego merytorycznego poziomu pytań. Jednak wczorajszy popis „niepokornego” dziennikarstwa „made in Eliza Michalik” w duecie z przyjaciółką Anny Grodzkiej – Lalką Podobińską , zahaczył już o dziennikarską żenadę.

Nie pisałbym jednak o tym gdyby nie ciekawe zjawisko, jakie mogli przy okazji zauważyć widzowie. Oto bowiem Anna Grodzka pojawia się gdzie tylko może i stara się udawać iż odpowiada na wszystkie pytania. Te same (!!!), za zadanie których mnie osobiście obrzuciła i obrzuca obelgami. Jakiś czas przed publikacją artykułu „w Sieci” wysłałem pani poseł pytania. Odpisała mi mailem, że mogę poznać odpowiedzi u niej na Facebooku. Przeczytałem. Cytuję:

„Wśród tematów, które Pana interesują, jest pytanie: <<W wywiadach unikała Pani jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o operację zmiany płci. Według naszej wiedzy nigdy nie doprowadziła Pani procesu operacji chirurgicznych do końca. Mam na myśli usunięcie męskiego organu płciowego. Czy to prawda>>.

W zasadzie komuś, kto zadaje tak osobiste pytania pod pretekstem „badania” mojej aktywności w związku z działalnością publiczną, nie powinnam odpowiadać wcale. Nie zamierzam zatem zaspokajać Pana niezdrowej ciekawości w tym zakresie.

Podobnie jak nie odpowiem na Pana pytanie: „z kim dzielę serce i łoże”. Takich pytań nie stawiają ludziom, „nawet osobom publicznym”, żadne najmniej szanujące się tabloidy. Ale Pan nie czuje zahamowań w tym zakresie. Świadczy to, w moim przekonaniu, o poziomie dziennikarstwa, jakie Pan uprawia. Dlatego postanowiłam moje wyjaśnienia uczynić publicznymi (na swoim FB przyp. mój) bez Pana wątpliwego pośrednictwa”.

Podobnych zahamowań nie czuła Monika Olejnik, kiedy po publikacji artykułu zaprosiła do studia Annę Grodzką. Również ona, Anna Grodzka, z uśmiechem na ustach, udzielała odpowiedzi. Oto przykład”

M.O – On w tym artykule pisze, że tylko przy pomocy hormonów zmieniła pani swoją płeć i jest bardzo zawiedziony i oczekuje odpowiedzi co dalej? Czy tylko to?

A.G.– Powiedziałam, że przeszłam całą korektę płci. I to też nie powinno tego pana obchodzić. Ale panią lubię, to pani to mówię.

M.O. widząc brak zdecydowanego sprzeciwu zadaje drugie i ostatnie w tej audycji „trudne” pytanie:

Ale Piotr Pacewicz (dziennikarz z GW przyp. mój), który spytał, czy ma pani penisa nie dała mu pani w twarz. Za takie pytanie też powinien dostać w twarz.

A.G.– No wie pani ja nikogo w twarz nie biję. (…) Nie byłam zadowolona z tego pytania, pani też w zasadzie pyta o takie rzeczy więc jakoś odpowiadam.

Mnie nie raczyła odpowiedzieć. Nawet „jakoś”. A przecież Anna Grodzka jest osobą publiczną, która ponoć bardzo dba o nowoczesne demokratyczne standardy. Odpowiadanie jednym dziennikarzom oraz deprecjonowanie innych za zadanie tych samych, nie stawia jej, jako polityka, w dobrym świetle. To samo zresztą odnosi się do pani Lalki Podobińskiej, która znalazła czas by posłać w świat na Facebooku moje pytania (z własnym komentarzem), a nie znalazła by na nie odpowiedzieć. A przecież zajęłoby to kilkanaście minut!

Uchylanie się od odpowiedzi na zadawane pytania można odebrać jako brak szacunku do czytelnika i utrudnia dziennikarzowi zaprezentowanie w artykule stanowisk wszystkich stron, co zawsze przyjmuję z bólem.

A przecież, jest o czym rozmawiać! Przeciwieństwem cytowanego wyżej seansu „resortowych dzieci” na antenie TVN 24, zakończonego rytualnym porwaniem egzemplarza naszej gazety, była rozmowa w Polsacie 2 przeprowadzona z Anną Grodzką przez dziennikarkę Beatę Lubecką. Tam też padło kilka pytań, na które Grodzka nie chciała mi odpowiedzieć.

B.L.– Czy Anna Grodzka mieszka z heteroseksualna kobietą?

A.G.– (śmiech) Nie. To jedno z bardzo licznych kłamstw, które zawiera ten tekst. Moi przyjaciele, rodzina państwa Podobińskich mieszka obok. To jest bliźniaczy dom, który wybudowaliśmy kilka lat temu…

B.L.- Razem?

A.G.– Budowa była wspólna.

B.L.- Z ksiąg wieczystych wynika, że ten dom należy w części do pani, a w części do pani Podobińskiej.

A.G – Właśnie tak jest

B.L.– Ale autor tego artykułu broni się i twierdzi, że to nie jest bliźniak

A.G - (zanosi się nerwowym śmiechem) Czy naprawdę warto tym zajmować państwa uszy? To jest bliźniak…

B.L.– Jaki jest rodzaj relacji pani i Stanisławy Fedorowicz-Podobińskiej?

Pytanie takie jak moje i Grodzka nagle udziela odpowiedzi, nie widząc w nim nic niestosownego

Jesteśmy przyjaciółkami

I na inny temat. Grodzka powtarza swoją ulubioną frazę:

Zastanówmy się co by było gdybyśmy się spytali Jarosława Kaczyńskiego (…), o stan narządów płciowych. Co by się działo w tej „Sieci”?

> B.L.– Nie ma pani racji. Pani sama uczyniła to sprawa publiczną. Rok 2009 końcówka. Pani leci do Tajlandii, żeby przejść operację zmiany płci. Leci z panią ekipa telewizyjna.

A.G.– Ależ oczywiście. Ja swoją przemianę transseksualną uczyniłam publiczną. Bo miałam misję, żeby fundacja „Transfuzja”…

> B.L.– To nie może mieć pani teraz pretensji, że padają takie pytania.

A.G.- To jest zupełnie co innego. Moja przemiana seksualna, a stan moich narządów płciowych naprawdę, to jest jednak coś innego. Prawda?

> B.L.(otwiera książkę, która leży na stole) – Te pytania o zmianę płci i te bardziej szczegółowe są dla pani teraz krepujące, a w książce, w której…

A.G – Właśnie w niej pisałam o tym

> B.L.– To nie może być dla pani krepujące, bo pani o tym pisze w swojej książce…

A.G.- Ale o czym?

> B.L.– Kiedy pani poleciała do Tajlandii w 2009 roku napisała pani, ze chciała pani przejść taką pełną operację zmiany płci. Nie wyszło dlatego, że parametry zdrowotne nie pozwalały. I dlatego lekarz doradził, żeby to było tylko powiększenie piersi.

A.G.– Od tego momentu minęło trochę czasu i ja przeszłam pełna korektę zmiany płci.

> B.L.– Czy ma pani drugorzędowe cechy płciowe kobiety? Tak?

A.G.– Na to pytanie… o stan pani organów też nie będę pytała. Proszę mi nie zadawać takiego pytania. Jest dla mnie krępujące. Też o tym nigdy nie pisałam.

> B.L.– Ale pisała pani „W ten sposób zostałam skazana przez los co do zasadniczej operacji. Moja niepewność znalazła swój finał dwa lata później w Europie”. Co to znaczy ta niepewność? Pełna przemiana?

A.G.– Z tego tak wynika – odpowiada niepewnie.

> B.L.– Ale ten finał w Europie - jeśli wolno wiedzieć - to był gdzie?

A.G.– Nie wolno wiedzieć.

> B.L.– Była to operacja SRS (pełna ingerencja w narządy przyp. mój)

A.G.– Była operacja… (wzdycha). Jakie ma to znaczenie? Czemu mnie o to pani pyta?

> B.L.– Pani poseł, z całym szacunkiem, napisała pani książkę…

A.G.– To co napisałam, to napisałam, co w tej chwili mówię, to mówię. Pani drąży głębiej, ja się na to nie zgadzam.

> B.L.– Jeszcze był wywiad dla Roberta Mazurka dla „Rzeczpospolitej” w 2011 roku. Powiedziała pani - „Takie pytania (o seksualność) zadają mi dziennikarze, mnie to nie gorszy”.

A.G.– (…) Nie pozwalam sobie na pytania przekraczające granice. Nie odpowiadam na takie pytania. (coraz bardziej zdenerwowana).

Pani poseł Grodzka, osoba publiczna, kandydatka na prezydenta, mówi co chce jednym dziennikarzom, drugim drugie, a trzecim tylko wymyśla. W stosunku do mnie przez dwa dni użyła wielu inwektyw, choć moje pytania niczym nie różniły się od zadawanych przez innych przedstawicieli tego zawodu.

Seria niedomówień oraz zwykłej obcesowości charakteryzuje niestety postawę przyszłej kandydatki na urząd Prezydenta RP, która chciałaby wprowadzić partię Zielonych do parlamentu w miejsce twojego Ruchu Palikota.

Przez ostatnie kilkadziesiąt godzin opinia publiczna miał wreszcie możliwość skonfrontowania naszego tekstu ze stanowiskiem opisanych w nim bohaterek. Po zapoznaniu się z tymi materiałami podtrzymuję wszystko co napisałem, nie wycofuję się z żadnego twierdzenia zawartego w artykule. W mojej opinii stwierdzenia obu bohaterek mojego tekstu w zasadzie, choć zapewne mimowolnie, je potwierdzają.

CZYTAJ TEŻ: Dwa wywiady, dwie wersje. To jak jest: bliźniak czy dom jednorodzinny? Ktoś tu się plącze w zeznaniach

Panie mieszkają w jednym domu, z jednym wejściem (plus weranda), podwórkiem, adresem, skrzynką pocztową, koszem na śmieci, itp. Dom jest ich współwłasnością, co poświadczają dokumenty. Jeśli to nie jest zamieszkiwanie razem, prowadzenie wspólnego gospodarstwa domowego, to jak to nazwać?

Nie czas też i miejsce na rozważanie wątku męża pani Lalki Podobińskiej, który ona sama stara się uczynić w publicznych wystąpieniach najważniejszym. Jest on osobą prywatną (w przeciwieństwie do posłanki Anny Grodzkiej i szefowej jej biura, aktywnej działaczki społecznej Lalki Podobińskiej) i świadomie zrezygnowałem z poruszania tego wątku (mimo posiadanej wiedzy) w tekście „Odsłaniamy Grodzką”. Na razie pozostanę temu postanowieniu wierny.

Słyszę jednak, że bohaterki mojego tekstu rozważają pozwanie mnie do sądu. Cóż, to prawo każdej opisywanej przez media osoby. Mam jednak nadzieję, że przy okazji pojawi się też możliwość wyjaśnienia kilku spraw. Wiem z doświadczenia, że procedura sądowa, wezwanie świadków i ściągnięcie dokumentów przez sąd, ułatwia to w stopniu zdecydowanym. No i oczywiście nie o wszystkich sprawach (jak zawsze) mogłem napisać w artykule, nie wszystkie materiały można pokazać w prasie. Czekam więc ze spokojem na dalszy rozwój wydarzeń.

I jeszcze jedno: styl i język jakim posługują się niektóre osoby, niezdolne nawet do uczciwego zacytowania naszego artykułu, pozostawiam ocenie czytelników i widzów. Proszę to skonfrontować z naszym tekstem - dociekliwym, ale napisanym z szacunkiem należnym opisywanym osobom.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych