Nad Ukrainą coraz ciszej... Pytanie o bezpieczeństwo Polski staje się coraz bardziej aktualne!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. premier.gov.pl
fot. premier.gov.pl

W ubiegłym roku obchodziliśmy 10 rocznicę wejścia Polski do struktur Unii Europejskiej oraz 15 lat naszego członkostwa w NATO.

Jednocześnie za naszą wschodnią granicą trwa regularna wojna, nad którą na europejskich salonach coraz ciszej. W tym kontekście pytanie o bezpieczeństwo naszego państwa staje się coraz bardziej aktualne, zwłaszcza że jeszcze do niedawna mainstream uparcie powtarzał, że w razie agresji sojusznicy nas obronią, zaś pieniądze przeznaczone na wojsko lepiej wydawać na inne cele.

Fundamentalne różnice interesów między Polską a Rosją tkwią w położeniu geopolitycznym obu państw. Ogromna część naszej wspólnej historii to rywalizacja o rolę przewodnią w regionie Europy Środkowej i Wschodniej. Nie było jeszcze w dziejach okresu, kiedy to podmiotowa Polska pokojowo współistniała z ogarniętą ambicjami imperialnymi Rosją oraz dążącymi do podporządkowania sobie sąsiadów Niemcami. „Przyjazne” stosunki z tymi państwami mieliśmy wówczas, gdy w imię spokoju godziliśmy się na dominację rosyjsko-niemiecką nad naszą częścią Europy.

Takie są nieubłagane prawa geopolityki, że istnienie silnej Polski wyklucza się wzajemnie z imperialnymi ambicjami Niemiec i Rosji. Sytuacja, w której Warszawa posiada status gwaranta stabilizacji obszaru od Odry do Kaukazu oraz od Morza Bałtyckiego aż po Morze Czarne jest największą zmorą polityki zagranicznej obu tych państw. Zarówno dla Berlina jak i Moskwy Polska zawsze stanowiła kraj niewygodny i niepotrzebny, który uniemożliwia wspólną granicę rosyjsko-niemiecką, o powrocie której marzy duża część elit obu tych państw.

O ile dla Niemiec podstawowym narzędziem dominacji nad naszym kontynentem jest Unia Europejska, o tyle Rosja swoje cele coraz śmielej osiąga drogą militarną. Poprzez prawo unijne narzucono nam likwidację stoczni, cukrowni, cementowni oraz wielu innych gałęzi gospodarki, zaś obecnie usiłuje się, przy braku realnego sprzeciwu rządu PO-PSL, zlikwidować polskie górnictwo i energetykę. Tymczasem Rosja krok po kroku realizuje scenariusz, który już w 2008 r. przewidział śp. Prezydent Lech Kaczyński słowami: „dziś Gruzja, jutro Ukraina, potem państwa bałtyckie, a później być może czas i na Polskę”.

Na tle wydarzeń toczących się na Ukrainie, Polska staje się graczem coraz bardziej marginalnym i osamotnionym. Skutkiem rezygnacji z „jagiellońskich mrzonek” jesteśmy zbyt nieśmiali, by pretendować do roli czynnika stabilizującego Europę Środkowo-Wschodnią, mimo że mamy ku temu potencjał. Tymczasem Moskwa wzmacnia się na drodze do odbudowy postsowieckiej strefy wpływów, zaś Berlin obejmuje rolę czynnika równoważącego wpływy Rosji. W tej układance nie ma miejsca dla podmiotowej Polski.

Decydując się na podjęcie roli arbitra w sporze rosyjsko-ukraińskim Niemcy dały do zrozumienia mniejszym państwom, że to właśnie w Berlinie a nie w Warszawie powinny one dostrzegać gwaranta stabilizacji w naszym regionie. Wygląda na to, że polityka niemiecka obliczona jest na swego rodzaju podział stref wpływów w Europie z Władimirem Putinem. W zamian za wolną rękę w zachodniej części naszego regionu, Angela Merkel jest w stanie zgodzić się na pozostawienie wschodniej Ukrainy, łącznie z Krymem, w rękach rosyjskich. Stąd wynikają niemieckie apele o zawieszenie broni w strefie konfliktu.

Niestety, poprzez płynięcie w tzw. unijnym głównym nurcie, nie wykorzystaliśmy czasu na wzmocnienie naszej pozycji w Unii Europejskiej. Zmarnowaliśmy również szansę, którą stwarzała nam amerykańska tarcza antyrakietowa. Nie jest jeszcze jednak za późno, by dokonać zwrotu w polskiej polityce zagranicznej, który zapewni nam bezpieczeństwo.

By w sytuacji kryzysowej gwarancje wynikające z NATO nie okazały się tak samo bezwartościowe, jak te udzielone nam przez Anglię i Francję w 1939 r., powinny być spełnione dwa fundamentalne warunki. Pierwszy, stwarzany swego czasu m. in. przez tarczę antyrakietową, zostanie osiągnięty gdy naszym sojusznikom obiektywnie będzie się opłacało bronienie naszego państwa. Drugi natomiast polega na tym, że będziemy w stanie bronić się o własnych siłach do czasu przybycia obiecanego wsparcia.

Niestety, pozbawiona ambicji Polska pod rządami Bronisława Komorowskiego i Ewy Kopacz nie spełnia żadnego z tych dwóch warunków.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych