Gdy porównać osiągnięcia gospodarki, technologii i nauki II RP z Polską Tuska i Kopacz, chce się tylko wyć

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Gdynię oraz wytwórnię bardzo nowoczesnych myśliwców z serii PZL.P i bombowca „Łoś” zbudowano w dwa razy krótszym czasie niż rządzi PO. Trzon Centralnego Okręgu Przemysłowego powstał zaledwie w trzy lata.

Najpierw wydawało się, że to może być przypadek. Albo skutek totalnej nieudolności i intelektualnej indolencji. Ale wszystko wskazuje na to, że chodzi o celowe i przeprowadzone z premedytacją działania. Czyli o odebranie Polsce wszelkich atrybutów siły oraz suwerenności gospodarczej, technologicznej i intelektualnej. Żeby była zapleczem dla Niemiec - największej potęgi gospodarczej w Europie oraz odbiorcą technologii, innowacji i idei powstających (obok USA, Japonii bądź Korei) w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji, Holandii, Szwajcarii czy Szwecji.

Na takim statusie Polski obecnie rządzący układ PO-PSL ewidentnie korzysta, choć dla Polski to katastrofa. Korzysta, bo ma dozgonną wdzięczność tych, którzy świetnie zarabiają na dostarczaniu Polsce wielu zaawansowanych technologicznie produktów, licencji czy patentów. Korzysta, bo ma w Polsce względnie tanią i pozbawioną większości praw socjalnych siłę roboczą dla swoich montowni i centrów logistycznych. Korzysta, gdyż w ten sposób ma mniejszą konkurencję. I ta wdzięczność innych rządów przekłada się na uznawanie przez nie ekipy PO-PSL za optymalną, nieusuwalną i zasługującą na jak najlepsze referencje. Można powiedzieć, że w tych referencjach Polska jest idealną pomocą domową. Ta ekipa zrezygnowała z siły oraz suwerenności gospodarczej, technologicznej i intelektualnej Polski, by przy poparciu możnych w Unii Europejskiej jak najdłużej sprawować władzę. Dlatego można mówić o działaniu celowym i przeprowadzonym z pełną premedytacją. W efekcie ekipa PO-PSL osiągnęła efekt, który bardzo celnie, odkrywczo i przenikliwe opisuje zdanie niedawno zmarłego Józefa Oleksego, że „gangi kosmopolityczne rozkradły Polskę”. Obecnie można by powiedzieć, że „gangi kosmopolityczne najpierw rozkradły, a potem skolonizowały Polskę”.

Ktoś może powiedzieć, że przez ponad siedem lat rządów PO-PSL powstały jakieś autostrady, drogi ekspresowe, jakieś fabryki, montownie czy centra logistyczne i hipermarkety. Owszem, powstały. Ale ich wpływ na to, żeby Polska liczyła się gospodarczo, technologicznie, naukowo i pod względem innowacyjności jest żaden. Czyli żaden jest także ich wpływ na podstawowe czynniki decydujące współcześnie o suwerenności i randze państw. To w sposób drastyczny różni ekipy Donalda Tuska i Ewy Kopacz od rządów II Rzeczypospolitej. Podstawowym celem tamtych było wzmocnienie wszelkimi środkami siły, suwerenności i rangi Polski. Czyli było to działanie antykolonialne w przeciwieństwie do akcji kolonizacyjnej ostatnich lat.

Żeby było uczciwie, warto stwierdzić, że akcja kolonizacyjna była prowadzona w III RP już od początku lat 90. XX wieku. Ale wtedy była głównie skutkiem neoliberalnego zaczadzenia ówczesnej elity politycznej. Niewątpliwe skutkowało to jakąś formą kolonizacji, lecz był to skutek uboczny. Obecnie najzwyczajniej mamy do czynienia z planem kolonizacji. Wynika on z przekonania, że to się długofalowo opłaci rządom PO-PSL, bo wiele za nich będzie robić Unia Europejska, a oni sami zminimalizują odpowiedzialność za to, jak wygląda Polska. A wbrew niebywałej i całkiem bezwstydnej propagandzie sukcesu, Polska PO-PSL nie może się pod względem działań na rzecz siły i suwerenności w żaden sposób równać z II Rzeczpospolitą. Przy zachowaniu wszelkich proporcji, zewnętrznego otoczenia i ówczesnego poziomu cywilizacyjnego rozwoju.

Jest czymś niebywałym i wywołującym wręcz wściekłość na to, co się dzieje z Polską, że na przykład Gdynię zbudowano w dwa razy krótszym czasie niż rządzi PO. Podwaliny tak gigantycznego i skomplikowanego przedsięwzięcia jak Centralny Okręg Przemysłowy powstały zaledwie w trzy lata.

Wtedy w Stalowej Woli zbudowano wytwórnię armat, w Rzeszowie zakłady silników lotniczych, w Dębicy wytwórnię syntetycznego kauczuku i opon, w Kraśniku fabrykę amunicji, w Sanoku ciężkich karabinów maszynowych, w Mielcu samolotów, a w Lublinie samochodów ciężarowych. W krótszym czasie niż rządzi PO powstały i rozwinęły się w postaci gotowych produktów oraz ich eksportu programy budowy bardzo nowoczesnych polskich myśliwców z serii PZL.P i bombowca „Łoś”. Bardzo nowoczesna Magistrala Węglowa łącząca Górny Śląsk z Gdynią powstała w takim czasie, w jakim rządził Donald Tusk. Ekipa Tuska, w nieporównanie lepszych warunkach, nie potrafiła zbudować nawet jednego przebiegającego przez całą Polskę połączenia autostradowego. Potęgę Lwowskiej Szkoły Matematycznej zbudowano od zera w czasie krótszym niż rządzi PO. W trzy razy krótszym czasie niż „okupują” Polskę nieudacznicy z PO i PSL powstała wielka Państwowa Fabryka Związków Azotowych w Mościcach, która do dziś jest podstawą polskiego przemysłu chemicznego.

W porównaniu ze światowej sławy naukowcami, wynalazcami czy konstruktorami II RP, III RP za rządów PO-PSL jest innowacyjną i naukową pustynią. Czepiam się akurat ekipy PO-PSL, bo tylko ona rządzi na tyle długo, by zaplanować i zrealizować ważne projekty. Dlatego to Komorowskiego, Tuska i Kopacz można i trzeba pytać, gdzie są współcześni odpowiednicy takich polskich wynalazców i organizatorów jak Gabriel Narutowicz czy Ignacy Mościcki, jak Władysław Grabski bądź Eugeniusz Kwiatkowski?

Gdzie jest odpowiednik słynnej w świecie, do dziś wpływowej i nieprawdopodobnie twórczej lwowskiej szkoły matematycznej? Gdzie są dzisiaj uczeni na miarę filarów tej szkoły: Stefana Banacha, Hugona Steinhausa, Stefana Kaczmarza, Antoniego Łomnickiego, Włodzimierza Stożka, Stanisława Ruziewicza, Juliusza Schaudera, Hermana Auerbacha, Stanisława Saksa, Władysława Orlicza, Bronisława Knastera, Zygmunta Birnbauma, Leona Chwistka, Marka Kaca, Stanisława Mazura, Władysława Nikliborca czy Stanisława Ulama? Kogo w naukach społecznych można dziś porównać do światowej rangi socjologów Stefana Czarnowskiego, Floriana Znanieckiego czy Ludwika Krzywickiego? Gdzie są dziś filozofowie i logicy na miarę Romana Ingardena, Władysława Tatarkiewicza, Kazimierza Twardowskiego, Kazimierza Ajdukiewicza, Alfreda Tarskiego czy Tadeusza Kotarbińskiego? Jacy współcześni polscy ekonomiści mają takie uznanie w świecie jak w dwudziestoleciu Edward Taylor, Stanisław Grabski, Edward Lipiński, Władysław Zawadzki czy Adam Krzyżanowski? Dlaczego nie widać obecnie następców Mariana Rejewskiego, Jerzego Różyckiego czy Henryka Zygalskiego, którzy złamali tajemnice Enigmy, urządzenia do odkodowywania niemieckich szyfrów?

Jaka współczesna polska placówka może się równać pod względem uznawanych w świecie osiągnięć z Zakładem Fizyki Doświadczalnej Uniwersytetu Warszawskiego, kierowanym przez Stefana Pieńkowskiego. Jaki ośrodek odpowiada dziś rangą Zakładowi Chemii Fizycznej Uniwersytetu Warszawskiego, kierowanemu przez Wojciecha Świętosławskiego? Gdzie w Polsce Tuska i Kopacz można znaleźć tak innowacyjną na skalę światową firmę jak przedwojenne Państwowe Zakłady Lotnicze? Dlaczego nie ma obecnie takich genialnych konstruktorów lotniczych jak inżynier Zygmunt Puławski, współtwórca samolotów z serii PZL.P? Dlaczego nie ma w Polsce Komorowskiego Tuska i Kopacz konstruktorów samolotów pasażerskich na miarę Jerzego Rudlickiego i inżynierów lotniczych rangi Władysława Świąteckiego (konstruktora wyrzutni bomb stosowanej potem w brytyjskich i amerykańskich bombowcach? Dlaczego nie ma dziś polskich wynalazków na miarę tzw. płata Puławskiego (przełomowej dla lotnictwa konstrukcji skrzydła)? Dlaczego nie powstają obecnie w Polsce tak przełomowe wynalazki jak tzw. usterzenie motylkowe autorstwa Jerzego Rudlickiego, stosowane dziś np. w dronach? Jak to się dzieje, że w Polsce Komorowskiego, Tuska i Kopacz brakuje inżynierów mających pomysły na miarę tych autorstwa Stefana Bryły i Władysława Trylińskiego, konstruktorów pierwszego na świecie spawanego mostu? Kto mógłby dziś dorównać prof. Janowi Czochralskiemu, autorowi metody krystalizacji, która umożliwiła przemysłową produkcję tranzystorów, czyli doprowadziła do rewolucji w elektronice?

W ostatnich latach Polacy ani gwałtownie nie zgłupieli, ani nie są tylko zdolni do powielania pomysłów innych czy do wykonywania prostych prac. Polska jest po prostu przez ekipę PO-PSL fatalnie rządzona, a jej elity (właściwie antyelity) nie dorosły do zadań, jakie powinny realizować, a tego nie robią. Bo nie chcą i nie potrafią. Kolonia jest po prostu znacznie prostsza do zarządzania, a pustynia technologiczna dominująca w kolonii nie wymaga wiedzy, pomysłów ani kreatywności. I te antyelity mają się świetnie, bo stoją za nimi zewnętrzni kolonizatorzy, którzy robią im klakę i wystawiają świetne referencje. Ale Polacy i Polska wychodzą na tym fatalnie. I rzucane od czasu do czasu błyskotki w postaci współfinansowanych przez UE inwestycji tego nie zmienią. Bo nie są to inwestycje czyniące z Polski kraj nowoczesny, silny i suwerenny. Błyskotki czynią tylko kolonię bardziej zdatną do życia. Ale nie zmieniają jej statusu. Dlatego świadomość tego jest taka dołująca i sprawia, że chce się wyć. Tym bardziej, jeśli odniesiemy to do II Rzeczpospolitej.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych