Studnie Ewy Kopacz, czyli kto i kiedy wyprowadzi sztandar Platformy?

Niezwykłe, że w sytuacji tak poważnego kryzysu państwa, z jakim mamy do czynienia w obliczu górniczych strajków, w takim np. programie Andrzeja Morozowskiego w TVN24 poznajemy wszelkie możliwe aspekty i konteksty dotyczące… mody na „selfie”.

Doktor Migalski w Katowicach, inny doktor w studiu, no i sam nadredaktor żywo dyskutują o tym, kiedy i po co ludzie, w Polsce, Europie, na świecie, robią sobie zdjęcia, fotki, „selfie”. Gdyby najważniejszy w Polsce kanał dla informacji włączył nagle gość z zagranicy, musiałby uznać, że trafił do krainy mlekiem i miodem płynącej, a nie ziemi dymiącej społecznym sprzeciwem wobec indolencji, cynizmu i bezczelności rządzących nią ludzi. Wiem – żadna to nowina, za komuny było dokładnie tak samo.

Niezwykłe, że w sytuacji tak poważnego kryzysu państwa w drugim największym kanale informacyjnym, przeżartym lewicą do szpiku kości, dyżurni eksperci, choćby z tygodnika „Polityka” już twierdzą, że w zasadzie nic się takiego w kraju niezwykłego nie dzieje. Ot, mówi jeden z dziennikarzy lewicowej (sic!) „Polityki” - wszystko jest pod kontrolą, a „rząd zorientował się, że ta sytuacja nie rozlewa się na cały kraj”. Jak sytuacja buntu górników przeciw zamykaniu ich miejsc pracy, o pardon – nie zamykaniu, a wygaszaniu (jak powtarzają, zgodnie z „przekazami dnia” politycy PO), miałaby się „rozlać na kraj” w ciągu kilkunastu godzin, tego pan lewicowiec już nie wyjaśnił.

Tyle że właśnie w tych samych chwilach na ulice Bytomia wyszli już nie tylko górnicy i ich rodziny, ale kilkanaście tysięcy ludzi. Rozlewanie się na kraj, jak wiadomo, chwilę musi potrwać. Ale „Fakty” TVN nie to przecież uznają za godne solidnego odnotowania, ale fakt, iż ostrzej niż zwykle wypowiedział się w sprawie tragedii górników przewodniczący „Solidarności”, Piotr Duda, zapowiadając, że związkowcy „wiedzą, gdzie mieszkają posłowie ze Śląska”. Do tego „nekrolog” Ewy Kopacz informujący o jej „gospodarczym samobójstwie” i temat gotowy – agresja niewdzięcznych górników i związkowców wobec gotowego do rozmów rządu. Wiem – żadna to nowina, za komuny było dokładnie tak samo.

Bo cóż ma robić rząd – o tym poinformuje, sympatycznie jak zawsze, red. Pochanke ustami red. Kolendy-Zaleskiej. Rząd, a konkretnie premier Ewa Kopacz musi być „żelazna jak Margaret Thatcher”. Łał, dobrze, że nie jak kolej żelazna albo jeszcze bardziej – jak Pendolino. Bo akurat jak Pendolino to już pani premier jest od samego początku – szybka, kosztowna, z blamażem goniącym blamaż, a ostatecznie - wciąż w szczerym polu.

Niezwykłe (po raz trzeci), że mainstream nie waha się już przed niczym, byle tylko odwrócić uwagę społeczeństwa od autentycznego dramatu tych rządów, dramatu zaniechania, braku pomysłów i sensownych recept na jakiekolwiek schorzenia i patologie polskiej gospodarki, poza receptą jedną – zniszczyć, zlikwidować, zaorać. Kiedy Ewa Kopacz wracała bez przerwy do swoich „stu dni rządzenia”, nie mogłem uwolnić się od myśli, że nie o sto dni tu chodzi, a o studnie właśnie. Do jednej wrzucono przyzwoitość i powołano na stanowisko premiera osobę kojarzoną z kłamstwami po Smoleńsku, do kolejnej - uczciwość przy okazji sfałszowanych wyborów. Dziś w następnej „studni Kopaczowej” ląduje polska solidarność, ale marszałek Sikorski próbuje pouczać działaczy „Solidarności”, co im przystoi, a co nie. On – jeden z największych buców w polskiej polityce i człowiek, któremu wydawanie publicznych pieniędzy idzie jeszcze lżej niż zamawianie pizzy w BOR.

Widać jak na dłoni, że ludzie tej ekipy żyją już w naprawdę nierealnym świecie, w jakiejś pozbawionej tlenu ostatniej studni wykopaczowanej w polskiej ziemi na metr w głąb. Tuskowi udało się czmychnąć, ale reszta tego gabinetu cieniasów pójdzie na dno już wkrótce. Albo oni, albo Polska.

Wiem – żadna to nowina, za komuny było dokładnie tak samo.

—————————————————————————————————

Gorąco polecamy debiutancką książkę naszego publicysty Krzysztofa Feusette’a „Alfabet salonu”. Można ją kupić szybko i wygodnie wSklepiku.pl!