Bardzo zgrabny plan siłowego przekazania władzy w ramach partii przewodniej

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Przed wyborami europejskimi Donald Tusk z właściwą sobie wielkopańską hojnością obiecywał górnikom, że kopalnie nie będą likwidowane. Co tam obiecywał – przekonywał ich, że włos im z głowy nie spadnie. W przypadku Tuska to żaden numer, bo zawsze jedną gębę miał do fałszywych obietnic, a drugą do łamania przyrzeczeń.

Jednak w górnictwie sytuacja była do tego stopnia nabrzmiała nieuchronnym konfliktem, że ten pusty piar wcześniej czy później na kimś musiał się skrupić. To właśnie niefrasobliwa piarowska twórczość Tuska jest dzisiaj przyczyną potężnych kłopotów jego następczyni. Do tych bólów głowy, które pani premier Kopacz przysparza sobie własną nieudolnością, doszedł jeszcze ból z powodu odziedziczonej schedy fałszu po jej mentorze Tusku.

Górnicy po zapewnieniach ze strony rządu Tuska, że są bezpieczni, najsłuszniej w świecie mogą czuć się dzisiaj jak stado baranów wyprowadzonych w pole. I to właściwie przesądza sprawę, bowiem takich rzeczy się nie wybacza. W tym sensie należy rozumieć przestrogi Piotra Dudy pod adresem posłów Platformy Obywatelskiej. Duda nie jest bowiem poetą. Gdyby nim był, to zapewne wyrecytowałby coś na kształt frazy „…nie bądź bezpieczny…spisane będą czyny i rozmowy”. A skoro  nie jest Miłoszem, to tylko przypomniał, że Ślązacy mają spisane adresy parlamentarnych krętaczy z koalicji rządzącej.

Śląsk górniczy jest w takim momencie, że w zasadzie w każdej chwili może stanąć jako całość, jeśli rząd się nie cofnie. Albo zrobić staropolski zajazd na Aleje Ujazdowskie, także jako całość. Śląsk już nie da się nabrać na wspólne śpiewanie na Barbórce. Ta konkretna sytuacja pokazała jeszcze w ostrzejszym świetle przeniewierstwo ludzi, którzy bezczelnie nazywają swoje ugrupowanie obywatelskim.

Jeden cwaniak obiecuje górnikom wszelka pomyślność i trwanie ich zakładów pracy; kilka miesięcy później jego protegowana obietnice łamie , a kiedy zszokowane ludziska się na nie powołują, to bezczelny dworak im mówi, że to było pół roku temu i się nie liczy. To jest chamstwo zapierające dech w piersiach i nie można się górnikom dziwić, że są gotowi na wszystko. Do końca tygodnia w proteście mają uczestniczyć już wszystkie kopalnie węgla kamiennego. A w kolejce stoją kolejarze, energetycy, pocztowcy. Właściwie cała Polska stoi w kolejce, jeśli brać pod uwagę społeczne poparcie dla protestu górników.

Zatem Ewie Kopacz udało się zmobilizować przeciwko Platformie w roku wyborczym olbrzymi potencjał społeczny. I to w ciągu zaledwie stu dni rządów. To zakrawa albo na piramidalną ignorancję, albo na celowe działanie. Ale jaki cel ma premier, który wyraźnie działa na szkodę swojego rządu i ugrupowania? Przecież chyba – na miłość boską! – to niemożliwe, żeby ona na serio wzięła te wszystkie durne pochlebstwa, że jest skrzyżowaniem Margaret Thatcher i Angeli Merkel?!

Ja w to nie wierzę, moja głowa wzdraga się przed tą hipotezą. Nikodem Dyzma to była fikcja literacka, to niemożliwe w realu, w dodatku w XXI wieku! Już prędzej uwierzę w zgrabną teorię, że  w koalicji postanowiono doprowadzić do kulminacji tego konfliktu, a następnie przesilenia, które będzie skutkować zmianą rządu przed wyborami. Wtedy nowy premier (ale ze starej partii) natychmiast porzuci plan likwidacji kopalń, dogada się z górnikami i będzie miał czyste przedpole. Poza wszystkim to będzie ciekawy precedens – dotychczas siłą zdobywano władzę, teraz Ewa Kopacz by władzę „siłą przekazała”. Siłą górniczego protestu, rzecz jasna.

Tak by to wyglądało w wielkim skrócie i uproszczeniu. Napięcia się wtedy obniżą, emocje opadną, wrzawa ucichnie, także w mediach. I wtedy nam rządowe tuby zadudnią w taki sposób: Zobaczcie jaki śliczny nowy rząd utworzyła Platforma. Jak pięknie nowy premier zażegnał olbrzymi konflikt społeczny, jaka budująca zgoda zapanowała. Po co nam głosować  za zmianą, skoro jest tak dobrze, skoro mamy takiego wspaniałego szefa rządu i jeszcze wspanialszego prezydenta?

Bo jako mąż opatrznościowy, który uśmierzył kryzys i uratował Polskę od skoku w przepaść, wystąpi oczywiście prezydent Komorowski. W takim układzie może być faktycznie pozamiatane jeszcze przed wyborami. W taką hipotezę  ja mogę uwierzyć. No, bo przecież w Ewę Kopacz jako Margaret Thatcher,  to może uwierzyć co najwyżej Stefan Niesiołowski, a i to musiałby solidnie przedawkować proszki.

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych