Pani premier lubi podkreślać, że jest kobietą, zupełnie tak jakby płeć była jedynym czynnikiem predestynującym ją do kierowania rządem. Kolejne wpadki Ewy Kopacz sprawiają jednak, że przeciwnicy płci pięknej u jakichkolwiek sterów otrzymują mocny argument.
Prezes Rady Ministrów szafująca na każdej konferencji prasowej takimi słowami jak „odpowiedzialność”, „kobieta”, „odwaga”, „troska” twórczo wypełnia polityczny Monty Python, jaki zagościł w rodzimej polityce.
B. katechetka (z całym szacunkiem dla katechetów!) kierująca resortem spraw wewnętrznych plecie coś o „samolotach bez głowy”, a premier polskiego rządu sprawia wrażenie rozhisteryzowanej kobiety, która na każdym kroku musi potwierdzać swoją wartość, choćby poprzez strojenie się w markowe ciuszki podrzucone przez kolorowy magazyn. Do tego jeszcze „psiapsióły” powołane na stanowiska pełnomocników (właściwie pełnomocniczek) rządu, które – jak same przyznają - gaworzą sobie przy ciasteczkach i herbatce o sprawach bieżących pod auspicjami pani premier odgrywającej rolę klasowej przodowniczki. Jakby tego było mało, priorytetem jednej z nowych pełnomocniczek rządu jest troska o to, by chipsy, batoniki i słodkie napoje nie trafiały na półki sklepików szkolnych, o czym pani premier nie omieszkała przypomnieć na ostatniej konferencji. Co ciekawe, to właśnie zaopatrzenie tychże przybytków słodkości były dla Ewy Kopacz ciekawszym tematem niż jej przynależność do ZSL…
No cóż, zdarza się. Najwidoczniej każdy kraj dostaje taką Margaret Thatcher, na jaką zasługuje. Rozumiem wściekłość tych przedstawicielek płci pięknej, które chcą udowadniać „męskim szowinistycznym świniom”, że mogą z powodzeniem pełnić odpowiedzialne funkcje. Pani premier i spółka z każdym dniem swojego urzędowania oddaje im jednak niedźwiedzią przysługę. Kopacz, która – mimo licznych wpadek – całą energię poświęca PR-owi nie potrafi wywiązać się ze swoich podstawowych zadań. Opóźniająca się ewakuacja Polaków z Donbasu, unikanie dziennikarzy w czasie trwania konfliktu na linii Arłukowicz-Porozumienie Zielonogórskie, brak reakcji na kontrowersje wokół wyborów samorządowych – to tylko niektóre z jej zaniechań, na jakie nie mógłby sobie pozwolić żaden szanujący się premier.
Mizogini otrzymali od premier Kopacz wspaniały prezent. Nikt tak bardzo nie zaszkodził wizerunkowi kobiet u sterów władzy, co pani premier we własnej osobie.
PS Po napisaniu tekstu Leszek Miller ogłosił, że kandydatką SLD w wyborach prezydenckich będzie Magdalena Ogórek. Bawmy się dalej… Przynajmniej będzie trochę ładniej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/229076-nikt-nie-zrobil-tyle-dla-meskich-szowinistycznych-swin-co-ewa-kopacz-i-spolka-psiapsiolek