Mijają kolejne lata od upadku komunizmu, a przybywa osób, które podkreślają swój wkład w jego obalenie. Do tego grona dołączył Cezary Grabarczyk.
Minister sprawiedliwości podkreśla, że studia były dla niego czasem wyrażenia obywatelskiego nieposłuszeństwa.
Strajk w stoczni i powstanie „Solidarności” przyspieszyły dojrzewanie społeczne mojego pokolenia. Festiwal „Solidarności” miał wielki wpływ na uczelnie i samych studentów. Ten okres na Uniwersytecie Łódzkim był wyjątkowy. Od jesieni 1980 roku, gdy tworzyliśmy Niezależne Zrzeszenie Studentów, przez formułowanie postulatów w zespole programowym NZS (domagaliśmy się między innymi legalizacji naszej organizacji) po strajki studenckie w 1981 roku
— wspomina Grabarczyk.
Minister sprawiedliwości chętnie opisuje swoją konspiracyjną działalność.
Okupowaliśmy budynki uczelni. Byliśmy dobrze zorganizowani, podzieleni na sekcje - od zaopatrzeniowej po kulturalną
— podkreśla polityk PO.
Równie chętni Grabarczyk rozprawia o swojej roli w tamtych wydarzeniach.
Przez część strajku byłem szefem służby porządkowej. Wchodziłem także w skład komitetu strajkowego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego
— zaznacza minister sprawiedliwości.
Na czym konkretnie polegała jego rola?
Gasiłem światło podczas ciszy nocnej. Ten pierwszy strajk był jeszcze w miarę spokojny. Sytuacja stała się groźniejsza tuż po wprowadzeniu stanu wojennego. Okupowaliśmy wydział prawa od 14 do 15 grudnia. Około godziny szesnastej drugiego dnia strajku rozpoczął się atak ZOMO. Część studentów za namową pani dziekan i biskupa opuściła wydział. Część z nas jednak została
— tłumaczy Grabarczyk.
Podkreśla jednak, że na tym nie kończyła się jego rola…
Pamiętam, że wiązałem na wahadłowych drzwiach wejściowych węzeł żeglarski na takim grubym wężu strażacki, który potem przywiązałem jeszcze do filarów wewnątrz budynku. To oczywiście nie mogło na długo powstrzymać zomowców. Prześlizgnęliśmy się do drugiej części budynku, tarasując wąskie przejście krzesłami. Zanim zomowcy przedostali się naszym śladem, dotarliśmy do rektoratu. Pracownicy naukowi schowali nas w sali podstawowej organizacji partyjnej
— relacjonuje minister sprawiedliwości.
Polityk PO przyznaje jednak, że nic mu się nie stało.
Przed uniwersytetem odbywało się jednak regularne pałowanie, polewanie wodą. Było 17 stopni mrozu, koleżankom rajstopy przymarzły do nóg… Nas jednak wtedy to ominęło. Atmosfera na Uniwersytecie Łódzkim była taka, że nic nam, jako studentom, nie zrobiono
— podkreśla Grabarczyk.
Nie ma to mrożące krew w żyłach historie, których bohaterowie wychodzą bez szwanku. Czy to jeszcze minister czy już Superman? Pewnie kolejne szczegóły poznamy za kilka ładnych lat. W końcu z perspektywy czasu młodzieńcze przygody urastają do rangi heroicznych dokonań…
gah/Rzeczpospolita
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/228668-i-minister-i-kombatant-grabarczyk-wspomina-okupowalismy-budynki-uczelni
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.