Mam na myśli tych wszystkich zaciekłych obrońców rzetelności wyborów, a także moralnej nieskazitelności Radosława Sikorskiego, czy Jerzego Owsiaka. Ale także orędowników wielu innych osób i sytuacji ze wszech miar dwuznacznych, z reguły dotyczących władzy i osób publicznych.
Dlaczego mianowicie cała para zwolenników tych ludzi idzie w gwizdek? Dlaczego strategia i linia obrony nie opiera się na faktach, lecz wyłącznie na emocjach i zaklęciach? Redaktor Tomasz Lis w szale zacietrzewienia wymyśla jakieś dziwaczne konstrukcje - obelgi pod adresem krytyków Owsiaka, jak epitet Wielka Orkiestra Nienawiści. Ileż to roboty i nerwów naszarpie sobie postępowy redaktor? A przecież wystarczy zaapelować do Owsiaka: „Jurek, pokaż nienawistnikom te swoje finanse, to się zamkną raz na zawsze i już więcej Ci nie podskoczą!”
Ileż to roboty, żeby skończyć z podejrzeniami i insynuacjami? Tymczasem Lis szarpie się, jak nie przymierzając wróbel na sznurku, zamiast pójść najprostszą drogą – domagać się ujawnienia finansów WOŚP i tych spółek-melonów i mrówek, skoro sprawa jest taka jasna. Ludzie przecież nie są głupi i każdy, nawet zaprzysięgły fan WOŚP zadaje sobie w duchu pytanie, dlaczego Owsiak, zamiast narzekać na wyrok sądu nie przedstawi papierów i nie przygwoździ adwersarzy, jeśli nic nie ukrywa i niczego nie ma sobie do zarzucenia?
Wydawać by się mogło, że ludzie poważni, jak choćby prezesi najwyższych instancji sądowniczych w Polsce, powinni świecić przykładem zacietrzewionym szarakom. Tymczasem właśnie oni miast stanowić wzór, zacietrzewiają się dziko, bo ktoś zakwestionował wynik wyborów. Przecież wybory fałszuje się od zarania demokracji, to żaden precedens ani nowina. Albo głowa państwa – czyż prezydent Komorowski , zamiast wymyślać marne bon moty nie powinien wraz z czcigodnymi prezesami zaapelować do trzeciej władzy, do sądów rozpatrujących protesty wyborcze, żeby nakazywały przeliczenie i przeanalizowanie głosów, szczególnie tych nieważnych?
Jeśli bowiem prawdą jest, że kwestionowanie rzetelności wyborów to jest taki straszliwy cios dla demokracji i sieje takie druzgoczące zgorszenie wśród narodu, to jak najbardziej uzasadnione jest takie działanie. Wszak demokrację należy ratować za wszelką cenę! A właśnie taka jest narracja prezydenta i prezesów, więc trzeba tej demokracji pospieszyć na pomoc, wszystkie ręce na pokład. Panie prezydencie Komorowski, panowie i panie prezesi SN, TS, NSA – larum grają, demokracja ginie, państwo prawa się chwieje, domagajcie się przeliczenia głosów, żeby zamknąć usta niedowiarkom! Czyż nie po to składuje się te paczki z kartami wyborczymi, żeby sięgnąć po nie w chwili próby?
Nie można też zapomnieć o przypadku Sikorskiego, który również zalicza się pod ten wspólny mianownik. Ponieważ także i on zamiast natężać się moralnie i skamleć o domniemaniu niewinności, powinien skorzystać z najprostszej drogi dowiedzenia swojej nieskazitelności moralnej. Zadać kłam nienawistnikom oskarżającym go o pazerną chciwość na darmowe obiady, kilometrówki i konsultacje przemówień. Ma wielu życzliwych, którzy powinni mu wskazać wyjście z patowej sytuacji, żeby go wilki wśród przyjaciół nie zjadły. Niechże w końcu ruszy się pan Kamiński czy pan Giertych, niech wskażą mu szeroką i przestronną drogę wiodącą do niewinności.
To żadna sztuka - przeszukać archiwa biur poselskich i porobić wyciągi z odbytych podróży w teren, gdzie pan poseł/senator Sikorski trudził się w pocie czoła nad wykazaniem wyższości partii obywatelskiej nad partiami nieobywatelskimi. Potem należy pożyczyć mapę Polski od jakiegoś dzieciaka w wieku szkolnym i za pomocą linijki pomierzyć odległości z punktu A do punktu B. Uwaga! - koniecznie uwzględnić skalę mapy! Klasyczne zadanie gimnazjalisty. Następnie zsumować te kilometry za pomocą elektronicznego kalkulatorka i pomnożyć przez stawkę kilometrową, jaką w swojej łaskawości parlament przeznaczył dla swoich członków. I sprawa jest transparentna niczym brylant najczystszej wody.
Marszałek Sikorski zaś po dowiedzeniu swojej niezłomnej uczciwości odchodzi w glorii skrzywdzonej niewinności i zostaje premierem, prezydentem albo innym wysokim przedstawicielem.
Dlaczego oni tego nie robią? Dlaczego nie korzystają z najprostszego i wiarygodnego sposobu? Dlaczego z jakimś szalonym zaślepieniem walą głowami w ścianę, zamiast zwyczajnie przejść przez otwarte drzwi? Czego się boją? Co się za tym kryje? O co im chodzi?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/228474-o-bardzo-dziwnych-ludziach-ktorzy-z-maniakalnym-uporem-usiluja-wywazac-otwarte-drzwi
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.