Wojciech Mann przywrócił właściwe określenie tajnym współpracownikom: „Kable”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.wikipedia/CC BY-SA 2.0
fot.wikipedia/CC BY-SA 2.0

SB chciała namówić Wojciecha Manna by donosił na kolegów- ujawnia w rozmowie z Gazetą Michnika legendarny polski radiowiec.

Szokujące wyznanie? Skądże znowu. Trudno podejrzewać by tak ważna dla kultury w Polsce osoba jak Mann nie była na celowniku SB. Nie dlatego więc piszę ten tekst by udawać zaskoczenie wyznaniem radiowca. Myślę jednak, że warto zatrzymać się przy jednym określeniu, które genialny prezenter radiowy i showman użył w kontekście tajnych współpracowników SB.

Mann w długim wywiadzie dla gazety Michnika przyznaje, że komuniści agitowali go, nie dawali mu paszportu i w końcu osaczali go w konkretnym celu. Jakim?

Żeby kablować na kolegów. Pod koniec lat 70. Przy okazji któregoś mojego starania o paszport pojawiło się dwóch sympatycznych oficerów, którzy chcieli porozmawiać ze mną po przyjacielsku. Podziwiali moją sytuację zawodową, a skoro taki jestem popularny, mógłbym im wiele opowiedzieć. Zaprosili mnie do lokalu, postawili herbatę i wyciągnęli z teczki papiery, że pracowałem w Londynie w hotelu. To znaczy - ktoś im tę wiadomość przekazał, przecież ja się w tym hotelu nie rejestrowałem. Chcieli stworzyć wrażenie, że wiedzą wszystko, a ja jestem pionkiem.

W tej krótkiej opowieści Manna zamyka się wiele aspektów działania SB, o których pisali znani historycy czy niezłomni lustratorzy jak ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. To właśnie ten duchowny na przykładzie donosów na Karola Wojtyłę dobitnie pokazał, że dla SB nie było nieważnych informacji, jak chcieliby przyłapane na donosicielstwie osoby mówiące „ja nikomu nie szkodziłem”.

Nie to jednak najmocniej zapada w pamięć z wyznania Wojciecha Manna. Radiowiec używa słowa „kablować” w kontekście współpracy z komunistyczną służbą bezpieczeństwa. Kim byli więc tajni współpracownicy? „Kablami”.

Kapusiami donoszącymi na kolegów, środowisko, które im ufało. Oczywiście należy rozróżniać współpracę z SB, która zawsze była indywidualna i miała najróżniejsze odcienie. Jednych zwerbowano przez szantaż, innych zmanipulowano, zaś jeszcze inni robili to perfidnie za pieniądze. Kilka lat temu w Polskim Radio Olszyn prowadziłem wraz z historykiem IPN Pawłem Warotem audycję „Z Archiwum IPN”, gdzie zajmowaliśmy się lustracją olsztyńskich elit i zapoznałem się z różnymi aspektami współpracy z SB. Bez względu na motywacje wielu TW użycie wobec nich słowa „kabel” nie jest przesadzone. Donos to donos. Bez względu na intencję donosiciela.

Zabawne, że Wojciech Mann użył tego słowa w gazecie Michnika, a więc w gazecie, która najmocniej relatywizowała współpracę z SB. Gazecie, w której każdy, bez względu na wcześniejszy do niej stosunek, TW mógł się bronić przed zarzutami „hunwejbinów” z IPN, „pryszczatych gówniarzy” i chorych z nienawiści „faszystów”. Mann określił „kablowaniem” współpracę z SB w gazecie, gdzie pracował przez lata Lesław Maleszka, a słowo „lustracja” stało się niemal tak negatywne jak pedofilia. Może właśnie dlaczego to proste, zapomniane, ale jakże wymowne słowo w wywiadzie Wojciecha Manna zapada w pamięć:

Żeby kablować na kolegów.

„My niszczymy słowa. Setkami, i to dzień w dzień. Redukujemy język, plewimy z niego wszystko, co zbędne.”- mówił Winstonowi pracownik Ministerstwa Prawdy w „Roku 1984” Orwella. Zwykłe słowa w III RP zostały zniszczone na tyle, że użyte w publicznych miejscach nabierają nowego znaczenia.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych