wPolityce.pl: Wiele emocji budzi spór Porozumienia Zielonogórskiego z Ministerstwem Zdrowia. Jego skutki odczuwają pacjenci, którzy w wielu miejscach nie mogą dostać się do lekarzy. Co powiedziałby Pan tym, którzy mają problem z dostaniem się do przychodni?
Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego: Należy zacząć od tego, że obecnie my nie mamy umów na rok 2015. W związku z tym nawet, jeśli byśmy chcieli przystąpić teraz do pracy, nie mamy stosownych uprawnień, jako świadczeniodawcy. Nie mamy kontraktów. Staliśmy się podmiotami, które nie mają możliwości świadczenia usług. Myśmy uprzedzali, że taka sytuacja nastąpi. NFZ, który brał udział w rozmowach toczących się od jesieni oraz w pracach nad ustawą, również był tego świadomy.
To jednak wynik sporu Państwa z Ministerstwem. O co de facto w nim chodzi? Dlaczego tak ostro Państw protestują?
Myśmy od początku protestowali i ostrzegali przed wprowadzeniem zapisów dotyczących pakietu kolejkowego i onkologicznego. Uważamy, że niekonstytucyjny jest zapis dotyczący wskazania jednej grupy pacjentów, jako wyróżnionej na tle pozostałych. Kwestionowaliśmy również sprawę zielonej karty. W nią musi zostać wpisane podejrzenie rozpoznania nowotworowego. W naszej ocenie to nie jest zgodne z przepisami.
Dlaczego?
Nie możemy bowiem takich podejrzeń i rozpoznań pisać w dokumentach ogólnodostępnych. Jeszcze zanim jednak doszło do negocjacji dotyczących kontraktowania świadczeń wskazaliśmy, że szereg zasad wprowadzanych obecnie jest dla nas nie do przyjęcia. Zgłaszaliśmy to nie tylko w formie protestów, ale również np. w formie apeli do posłów o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Mówiliśmy, że ten projekt jest nieprzygotowany, niekonstytucyjny, że szereg spraw wydaje nam się źle rozwiązanych. Jedną z nich była również sprawa ogólnych warunków umów. Ten dokument decyduje o tym, w jakich relacjach pracujemy w systemie ochrony zdrowia, jak później wyglądają konkretne umowy.
Co w tych zmianach wzbudza Państwa opór?
Do tej pory ogólne warunki umów były wypracowywane w drodze twardych negocjacji między świadczeniodawcami a płatnikiem, czyli NFZ-em. W czasie konferencji uzgodnieniowych wypracowywano ogólne warunki umów. Taka sytuacja miała miejsce w 2005 oraz 2008 roku. Łatwo nie było, ale się udało. To się jednak zmienia. W nowej ustawie całość spraw związanych z systemem zdrowia przejął na siebie minister zdrowia, sprowadzając NFZ właściwie do roli jedynie płatnika i kontrolera. Natomiast sprawę ogólnych warunków umów rozwiązano w ten sposób, że są one obecnie ustalane w drodze rozporządzenia. Jego zapisy są jedynie poddawane konsultacjom społecznym.
Jeśli będą one konsultowane to zdaje się dobrze. Dlaczego w takim razie ta zmiana Państwa niepokoi?
Proszę zwrócić uwagę, że obecnie nie będą prowadzone negocjacje w tej sprawie. To oznacza, że my podpisując umowy jesteśmy de facto zależni od strony, z którą umowę podpiszemy. Znając praktykę ministerialną spodziewamy się, że minister będzie poddawał rozporządzenie konsultacjom społecznym, ale nie będzie się nimi w ogóle przejmował. On będzie mógł wprowadzać takie rozporządzenie, jakie będzie chciał. Jeśli ogólne warunki umów są ustalane przez ministra, czyli jedną ze stron umowy, to nasze przystępowanie do negocjowania umów jest bezcelowe. Ministerstwo zawsze będzie przecież mogło zmienić w każdej chwili rozporządzenie dotyczące ogólnych warunków. To kolejny budzący nasz sprzeciw zapis. Nie możemy dać również zgody na zmiany dotyczące warunków kontroli, które obecnie mogą się odbywać bez uprzedzenia. W sytuacji działania przychodni kontrola wywraca do góry nogami funkcjonowanie. Środowisko lekarskie uznało te zapisy za nie akceptowalne.
Wiele postulatów Państwa łatwo przedstawić jako walka o swoje interesy. Gdzie w tym wszystkim jest pacjent?
Łatwo to wyjaśnić, gdy przeanalizuje się wydarzenia już po uchwaleniu ustawy, która wprowadza również pakiet onkologiczny. Prezentując nasze postulaty i motywacje dot. sprzeciwu liczyliśmy, że rozpoczną się prace przygotowujące do wejścia tego pakietu w życie. Oczekiwaliśmy szkoleń, podniesienia wiedzy dotyczącej pacjentów onkologicznych oraz praktyki działania pakietu onkologicznego. Pacjenci onkologiczni mogli do tej pory zgłaszać się do specjalisty onkologii i wyjaśnić swoje wątpliwości czy lęki. Obecnie to zostało podzielone między onkologów i lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Sęk w tym, że onkolodzy zajmują się tym całe życie, a my, lekarze POZ, mamy przede wszystkim styczność z innymi jednostkami. Mamy jakąś wiedzę dot. onkologii, ale brak nam doświadczenia takiego onkologów.
Jak to się może odbić na pacjencie?
Ustawa daje nam obowiązek selekcji pacjentów. My mamy stwierdzić, czy objawy, z jakimi pacjenci do nas przychodzą, są przykładem zwykłego przeziębienia czy też może sugerują chorobę nowotworową. Jeśli pacjent ma zwykłą chrypkę, jest kierowany do laryngologa i po miesiącu oczekiwania może się udać do specjalisty. Jeśli jednak taka chrypka będzie podejrzana i może być objawem nowotworu, możemy wydać pacjentowi zieloną kartę i on jest natychmiast przyjmowany do laryngologa. Pomyłka lekarza to może mogą być tygodnie oczekiwania. Po takiej pomyłce pacjenci mogą mieć do nas pretensje. Taka sytuacja dotyczy wielu objawów, więc oczywiste jest dla nas, że potrzebne są szkolenia, które pozwolą dobrze rozpoznawać te groźne przypadki onkologiczne.
Takich szkoleń nie było?
Ministerstwo próbowało nieudolnie prowadzić takie szkolenia, ogłaszano przetargi. Ostatecznie w Centrum Onkologii w Warszawie przeprowadzono 16 szkoleń, po jednym na województwo. W Polsce natomiast leczy 28 tysięcy lekarzy POZ! To pokazuje, że przepisy były dopychane kolanem, by jak najszybciej zdążyć przed 1 stycznia. Szczególnie, że resort wprowadza ważną i poważną zmianę. Obecnie w związku z pakietem kolejkowym do nas właśnie zostaną skierowani pacjenci objęci do tej pory opieką specjalistyczną, m.in. pacjenci tarczycowi, z chorobami układu oddechowego, dermatologicznymi onkologicznymi. Mamy bardzo dużo dodatkowej pracy. Do tego dochodzi rozwijanie sprawozdawczości, biurokracji itd. A nasza kadra nie rośnie.
Czy kontestowane przez Państwa przepisy można było wprowadzać w sposób bezpieczniejszy dla pacjentów?
Należało w tej sprawie przyjąć formę etapowego wprowadzania przepisów. Należało określić punkty krytyczne i zmiany podzielić na fazy. Nie należało wprowadzać tego naraz. W tej sytuacji ryzyko popełnienia błędów i narażenia pacjenta jest ogromne. A dodatkowo mamy coraz mniej czasu dla pacjentów. Zajmujemy się coraz większą liczbą dokumentacji, mamy coraz więcej przypadków chorób. I to często bardzo poważnych. A zatem mamy coraz mniej czasu. To oznacza, że mamy za mało lekarzy. Należałoby rozbudować bazę. Potrzebni są nowi lekarze POZ, a z tym nie jest tak łatwo. Lekarze podstawowej opieki zdrowotnej są obarczeni ogromem pracy, więc trudno o chętnych. Gdyby nie emeryci już obecnie byłoby bardzo trudno. W tej sytuacji minister dokłada nam obowiązków. To może być bardzo niebezpieczne. Niestety jednak minister w ogóle nie chce słuchać naszych postulatów i diagnoz.
Rozmawiał Stanisław Żaryn
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/228216-krajewski-zmiany-sa-grozne-dla-pacjentow-i-lekarzy-niestety-minister-nie-chce-sluchac-naszych-postulatow-nasz-wywiad
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.