Szokujące kulisy sprawy "crossowania" kont. Nowakowie spotykali się z urzędnikami, ale wg prokuratury nacisków nie było. Skąd w takim razie wzięły się dymisje?!

Fot. PAP/Jakub Kamiński
Fot. PAP/Jakub Kamiński

Choć Sławomir Nowak w rozmowie z Andrzejem Parafianowiczem mówił o kontroli finansów swojej żony, na co b. wiceminister finansów odpowiedział: „Zablokowałem to”, śledztwo zostało umorzone. Okazuje się, że podobnych wątków było w tej sprawie więcej. Dlaczego prokuratura zignorowała te przesłanki?

Czytaj również: PEŁNY OBRAZ AFERY. Sławomir Nowak tonie i dobrze o tym wie: „Jak przychodzą z intencją doje*ać, to jesteśmy ugotowani”. Przeczytaj analizę stenogramów

Przypomnijmy, że podczas spotkania w restauracji Sowa i Przyjaciele Nowak powiedział Parafianowiczowi:

Chcą ją trzepać. Cały 2012 r. Chcą najpierw wziąć rachunek bankowy. Mam nadzieję, że to dotyczy tylko jej działalności, a nie będą chcieli krossować tego z moim rachunkiem. Bo ona jedzie od paru lat na stracie, potężnej.

To właśnie na te słowa b. minister finansów zareagował słowami:

Zablokowałem to…

Treść rozmowy poznaliśmy dzięki tzw. taśmom prawdy, które ujawnił tygodnik „Wprost”. Choć sprawa od początku budziła zaniepokojenie opinii publicznej, śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Okręgową Warszawa - Praga zostało umorzone w połowie grudnia br. Śledczy stwierdzili w uzasadnieniu, że ze strony Nowaka nie padło „żadne oczekiwanie ukierunkowane na załatwienie sprawy kontroli podatkowej żony”, a z kolei Parafianowicz niczego nie obiecał i nie mógł to zrobić, „bo kontrola podatkowa rozpoczęła się dzień po ich rozmowie” (7 lutego 2014 - red.). Prokuratorzy zasłaniali się również tym, że jakość nagrań jest słaba, przez co biegli nie mogli rozpoznać niektórych słów.

Okazuje się jednak, że rozmowa Nowaka z Parafianowiczem nie jest jedynym wątkiem w sprawie, który nastręcza sporo wątpliwości co do rzetelnego wyjaśnienia sprawy finansów rodziny Nowaków.

Przyjaciel rodziny” Nowaka - jak sam się określił - Tomasz Słodkowski, b. asystent Nowaka i gdański radny PO, skontaktował się z dyrektor Urzędu Kontroli Skarbowej Małgorzatą Bogumił. Podczas odwiedzin u Bogumił, która jest najprawdopodobniej „Gośką” wspomnianą w nagraniach, szef sponsorowanego przez państwowy koncern energetyczny PGE Atomu Trefl Sopot obwieścił, że:

państwu Nowak zależy na jak najszybszym przeprowadzeniu kontroli podatkowej, w sposób taki, jaki winien być przeprowadzony zgodnie z prawem.

Słodkowski pokreślił również, że:

jeśli będzie konieczna korekta zeznania, to ją poczynią.

Później doszło do spotkania w siedzibie urzędu, w którym udział wzięli Monika Nowak, Tomasz Słodkowski (już jako pełnomocnik) i Violetta Gorecka, naczelnik I Urzędu Skarbowego, który prowadził kontrolę i dyrektor Izby Skarbowej w Gdańsku Mirosław Kowalski. Prokuratura wskazała w swoim uzasadnieniu, że Nowak i Słodkowski:

wskazali, że zależy im na jak najszybszym załatwieniu tej kontroli podatkowej, oświadczyli, że podatnik jest gotów dokonać stosownych dopłat, jakie mogą być wymagane oraz zwrócili się o zachowanie poufności, obawiając się, że sprawa kontroli wycieknie do mediów.

Co ciekawe, śledczy nie dopatrzyli się w tym żadnego nacisku.

Jedynie obecność na tym spotkaniu dyrektora Izby Skarbowej w Gdańsku można uznać za zbędną, bądź co najmniej poczytać jako nadmierną reprezentację organów wobec podatnika

— znajduje się w uzasadnieniu.

Swojego oburzenia takim rozstrzygnięciem nie kryje Wojciech Piotrowski, doradca podatkowy.

Dyrektor Izby Skarbowej nie prowadzi kontroli, ale jest organem wyższego stopnia, czyli odwoławczym. Z reguły włącza się w procedurę, gdy podatnik składa odwołanie od decyzji. Udział w takim spotkaniu w trakcie kontroli to dla mnie kuriozum. Nigdy się z tym nie spotkałem

— podkreśla ekspert.

Choć oficjalna kontrola niczego nie wykazała, to - jak informuje „Gazeta Wyborcza” - Małgorzata Bogumił została zdymisjonowana 31 października br., natomiast jeden z jej zastępców Radosław Gajewski stracił posadę 3 listopada. Mimo to, wciąż są pracownikami fiskusa.

Nie podano jednak przyczyn ich odwołania, a rzecznik UKS w Gdańsku poinformował, że „kontrola wewnętrzna nie wyszła wcale źle”.

To znamienne, że nikt nic nie wie, nikt nic nie widział i o niczym nie słyszał, a głowy w urzędach lecą za darmo… „Dziki kraj” - jak mawiał klasyk.

gah/trojmiasto.gazeta.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.