Kilka miesięcy po powołaniu rządu Ewy Kopacz widać wyraźnie, jakie są i będą do wyborów na jesieni 2015 r. linie jego działania. Nie będzie tu realizacji żadnego strategicznego zamiaru, choćby dlatego, że go nie ma, a szefowa rządu jest (o czym pisałem już kilkakrotnie) osobą zbyt ograniczoną intelektualnie, aby taki zamiar powziąć, ogarnąć, zrozumieć i realizować. Nie będzie też, jak się zdaje, żadnych bardziej znaczących akcji o charakterze taktycznym, chyba że mających na celu zdobycie kasy. Jeśli nawet pojawiają się zapowiedzi w rodzaju likwidacji Karty Nauczyciela (który to akurat plan bym wspierał), zapewne nic z nich nie wyjdzie, bo to nie jest rząd, który gotów byłby narazić się sporej grupie wyborców w roku wyborczym. Zresztą nie zrobiłby tego żaden rząd.
Pozostaje zatem bieżące zarządzanie państwem na raczej słabym poziomie, czego wiele przykładów mieliśmy w ciągu ostatnich miesięcy. Można się za to spodziewać wzmożonej aktywności w sferze wizerunkowej. Już widać, że za pomocą mediów rządowi przychylnych trwa próba wykreowania wizerunku pani premier jako osoby miłej, ciepłej, rodzinnej – czyli dokładnie odwrotnie niż jest w rzeczywistości. Bo Ewa Kopacz, rozwódka od lat, bezwzględna, rozhisteryzowana momentami wykonawczyni poleceń Donalda Tuska, nie jest ani ciepła, ani miła, ani rodzinna. Jest to klasyczny typ cynicznej, niezbyt lotnej, antypatycznej, za to skrajnie bezwzględnej karierowiczki. Nie ma jednak wątpliwości, że tymi cukierkowymi monidłami będziemy karmieni przez całe miesiące. A gdy tylko ktoś powie lub napisze coś niezbyt miłego o pani premier, zaraz nadleci stado Czuchnowskich czy innych medialnych włazidupców, pohukując, że „kobietę obrażają”. To standardowa taktyka.
Do tego dojdą zapewne prowokacje wobec opozycji, takie jak idiotyczna deklaracja Kopacz, że „Polacy mają dość seansów nienawiści” albo jeszcze drastyczniejsze. W poprzednim układzie Tusk unikał zwykle uczestniczenia w tych prowokacjach, bo jego piarowa strategia zakładała niewikłanie się w ostrzejsze spory. W tym wypadku można zakładać, że Kopacz będzie jednak sama przypuszczać choćby część ataków, licząc na odwet. A wtedy będzie można wskazać, jak to wstrętny PiS lub ludzie mu przychylni atakują „słabą, bezbronną kobietę”.
Wiele jest w Polsce osób, które mają już dość tej władzy, szczególnie w jej zdewaluowanej wersji z Ewą Kopacz na czele. Istnienie tego rządu, szczególnie z takim szefem, jest po prostu obraźliwe. Co zatem robić?
Jedna z możliwości jest chętnie uprawiana przez krytycznych wobec rządu publicystów, ale jest też – moim zdaniem – mało skuteczna. To standardowe teksty o tym, że PO niszczy Polskę, że rząd jest zły, że walczyć trzeba, że Ewa Kopacz jest fatalna i tak dalej. Takich kawałków można pisać i sto w tygodniu, ale niczego to nie zmieni i niczego nie wnosi. Przekonani przeczytają, pokiwają głowami, pomruczą: „Tak, tak, faktycznie, okropna ta Platforma” i będą nadal tak samo przekonani jak wcześniej. Ani bardziej – bo bardziej się już nie da – ani mniej.
O konieczności zmiany i o tym, że ten cesarz jest całkowicie nagi trzeba przekonać tych, którym się może cukierkowy obrazek z panią premier podobać. A jest takich multum, o czym niech świadczy popularność absolutnie oderwanych od życia telenowel. Kopacz kreowana jest na postać jak z tych nieżyciowych filmów i jest to zapewne świadoma taktyka – bardzo konkretny pomysł speców od wizerunku.
Taka nadęta, sztuczna władza najbardziej boi się nie bardzo umoralniających tyrad o tym, jaka jest zła i niesłuszna, ale obawia się przede wszystkim kpiny, obnażającej jej pustotę i noworuską pretensjonalność. Boi się, że stanie się obiektem nieustających żartów, a ten, z kogo się wciąż żartuje, przestaje być uważany za polityka poważnego, a więc i wiarygodnego. Kopacz jest celem niemal wymarzonym, szczególnie że sama popełniła już błąd, którego nigdy nie zrobił sam Tusk: niebezpiecznie zbliżyła się do granicy, za którą przestaje się być politykiem, a staje się głównie politycznym celebrytą. I to zaledwie w kilka tygodni. Poza tym, jak już tutaj pisałem, takiego awansu „społecznego” władza w III RP jeszcze nie widziała. A im bardziej szefowa rządu stara się być akuratna, poważna czy „rodzinna”, tym bardziej robi się groteskowa. I na tę groteskowość trzeba wskazywać.
Ten kabaret trzeba pokazywać. Słusznym oburzeniem zawsze jeszcze zdążymy się unieść.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/227433-jak-sie-zabrac-za-ten-rzad-trzeba-go-wykpic-i-pokazywac-ten-kabaret-slusznym-oburzeniem-jeszcze-zdazymy-sie-uniesc
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.