Święta, święta i po świętach. A tośmy sobie pojedli i popili! Ale to nie koniec radości. Przed nami Nowy 2015 Rok pełen niespodzianek, złych i dobrych.
Dobre to spadek cen za benzynę, a złe, to obcięcie przez ministra finansów Mateusza Szczurka dotacji na bary mleczne. Państwo polskie nie będzie więcej płacić za luksusy dla różnych bezrobotnych, studentów i emerytów, którym zachciało się nie tylko jeść smacznie, zdrowo, ale i tanio. Kto to widział, żeby darmozjady delektowały się dewolajem za kilka złotych? A do restauracji „Sowa i Przyjaciele” nie łaska? Tam gdzie żywi się nasza klasa rządząca, dotowana przez podatników, którzy z tego powodu muszą się posilać w barze mlecznym.
Szczurek, człowiek, któremu obce są fanaberie biedaków postanowił: od 1 stycznia 2015 roku w barach mlecznych nie będą dotowane żadne przyprawy, poza solą. Pieprz zabroniony. Nawet woda, bo płynu tego nie ma na liście Ministerstwa Finansów. Będą w tych garkuchniach gotować bez wody, a naleśniki z serem będzie się solić zamiast cukrzyć cukrem waniliowym, żadnej papryki, ziela angielskiego i temu podobnych burżuazyjnych nawyków. Państwo dotuje bary mleczne sumą 20 milionów złotych rocznie, co stanowi 40 procent kosztów ich utrzymania. Potworna suma, jakie państwo na to stać, zwłaszcza nękanym kryzysem, europejskim i światowym? W takiej Warszawie, stolicy naszej bananowej republiki mogłoby zabraknąć na premie dla urzędników, nie mówiąc o imprezach, na których utrwalana jest przyjaźń Bufetowej z radnymi i ich rodzinami. A ile kosztuje utrzymanie w całości i pilnowanie tęczy na Pl. Zbawiciela?
Minister Szczurek musi dbać o finanse państwa, nie zdziwię się więc, jeśli w ramach obcinania dotacji na służbę zdrowia pacjenci zostaną zobligowani do przynoszenia do szpitali własnych łóżek, pościeli oraz nocników, o lekarstwach, jedzeniu i papierze toaletowym nie mówiąc, bo te elementy wyposażenia placówek służby zdrowia muszą już teraz uzupełniać z własnych zasobów. Obcięcie dotacji na przyprawy do potraw wydawanych w barach mlecznych i na leczenie obywateli, których nie stać nie tylko na eleganckie restauracje ale również na prywatnych lekarzy, przyczyni się do utrzymania deficytu poniżej 3 procent PKB, czego wymagają kryteria z Maastricht. To nic, że bary mleczne będą musiały się zlikwidować, a kolejne szpitale ogłosić bankructwo. To nie są problemy, którymi przejmuje się Szczurek, a tym bardziej premier Kopacz, to są problemy ludzi biednych i schorowanych, nieudaczników, hołoty po prostu, która jest wrzodem na czterech literach III RP.
Nie ma dla niej miejsca w rozbuchanym, wschodnioeuropejskim kapitalizmie, tacy ludzie tylko psują dobry wizerunek kraju i jego elity rządzącej. Na szczęście coraz większa liczba amatorów opieki państwa posila się produktami, wyrzuconymi przez markety do śmietnika. To są dobre produkty, zauważyła jakaś propagatorka bezpłatnego odżywiania z ruchu o nazwie Freeganizm. Ludzi z tej sekty stać na normalne jedzenie, ale oni demonstrują przeciwko marnowaniu żywności i są wegeterianami. Wygrzebują ze śmietników jedzenia bezmięsne, wszelką zieleninę i zapewniają, że może być nawet przeterminowane, też się nadaje do spożycia. Jak z tego widać, można się wyżywić, nie potrzebny jest do tego szczaw i mirabelki posła Niesiołowskiego, wystarczy odwiedzić najbliższy śmietnik, gdzie, wskutek decyzji ministra Szczurka gromadzić się będą w roku 2015 liczni konsumenci zbankrutowanych barów mlecznych i wspólnie z aktywistami Freeganizmu delektować się podgniłą sałatą lodową. Ratując finanse III RP.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/227350-biedacy-na-ratunek-finansow-iii-rp-od-2015-r-w-barach-mlecznych-nie-beda-dotowane-zadne-przyprawy-poza-sola