Kolejna wyborcza farsa. W Suwałkach kupowano głosy na PO. Prokuratura nie chce zbadać sprawy...

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
fot. YouTube
fot. YouTube

Były radny Prawa i Sprawiedliwości z Suwałk, Zenon Dziedzic był świadkiem kupowania głosów pod jednym z lokali wyborczych w Suwałkach. Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie. Teraz Zenon Dziedzic chce się odwołać od tej decyzji.

Skandaliczna sytuacja miała mieć miejsce podczas ostatnich wyborów samorządowych. Przed wejściem do lokalu wyborczego przy ulicy Noniewicza w Suwałkach miało dojść do kupowania głosów od mieszkańców.

Zenon Dziedzic, były radny PiS miał być świadkiem całego zdarzenia. Mężczyzna, stojący pod lokalem wyborczym oferował 10 zł i piwo w pobliskim lokalu, za oddanie głosu na kandydata Platformy Obywatelskiej. Jego „klientami” byli głównie młodzi ludzie, którzy tego dnia wybrali się na wybory. To właśnie jeden z nich miał opowiedzieć Dziedzicowi na czym polega proceder.

Dziedzic powiadomił w tej sprawie suwalską policję. Funkcjonariuszom nie udało się jednak ustalić nic wartościowego. Nikt nie przyznał się, że brał pieniądze za oddanie odpowiedniego głosu. Jednak żaden z podejrzanych w tej sprawie nie został formalnie przesłuchany przez policję. Byli po prostu pytani przez policjantów, czy takie zdarzenie miało miejsce. A sam informator Dziedzica odmówił rozmowy na ten temat. Stwierdził, że nie chce mieć ze sprawą nic wspólnego.

Zenon Dziedzic nie chce jednak zostawić tej sprawy bez wyjaśnienia i domaga się od prokuratury ponownego zajęcia się problemem. Uważa, że najważniejsze będzie formalne przesłuchanie świadków na komendzie, co może wpłynąć na treść zeznań podejrzanych i zmusić ich do powiedzenia prawdy.

Jak pisze Wspolczesna.pl, to nie pierwszy tego typu problem w Suwałkach. Już przy okazji poprzednich wyborów wspominano o procederze kupowania głosów za alkohol.

tk/wspolczesna.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych