Jacek Rostowski, były minister finansów, który przysłużył się kolegom z londyńskiego city, został ostatnio nowym wiceszefem Rady Gospodarczej przy Premierze. W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” polityk PO jest pytany o to, jakie plany ma rząd Ewy Kopacz i co może zrobić przez 10 miesięcy, jakie pozostały do wyborów. Jednak na to pytanie właściwie nie odpowiedział tłumacząc, że Platforma Obywatelska jest lepsza niż PiS. Na tę wyższość jednak argumentów nie przedstawia.
Tłumaczy za to, że absurdem jest podważanie wyników ostatnich wyborów.
Jest absolutnym absurdem twierdzić, że wybory zostały sfałszowane, nie przedstawiając żadnych dowodów. I absolutnym skandalem twierdzić, że sądy nie są niezawisłe. Ale widać niektórzy mają silną potrzebę emocji, szczególnie wtedy, gdy żyjemy w wolnej i demokratycznej Polsce i nie ma się już czego obawiać
— tłumaczy. Dla niego nic nie ma jednak zaskakującego w fakcie, że sądy, których niezawisłości chce tak bronić, same włączają się z politykę partyjną zapewniając, ustami prezesów najważniejszych sądów, o rzetelności ostatnich wyborów. Jan Vincent Rostowski przekonuje, że Polska to kwintesencja demokracji i wzór nowoczesnego państwa. O zasadności tych opinii można się przekonać, czytając ostatnie informacje, wskazujące, że wyniki ostatnich wyborów na Mazowszu będą znane w lutym 2015 roku!!! Czy Rostowski jest świadomy, w jakim świetle to stawia jego tezy?
Był minister finansów zdaje się jednak stracił zimną krew. Z trudem przyjmuje fakty, ale łatwo przychodzi mu ocenianie motywacji innych.
Czasami się zastanawiam, czy Jarosław Kaczyński naprawdę chce rządzić. Strategia radykalizowania wielokrotnie okazała się nieskuteczna. Racjonalnie myślący człowiek nie może zakładać, że jak kolejny raz ją zastosuje, to wynik będzie inny. A Jarosław Kaczyński jednak jest inteligentnym człowiekiem. To sugeruje, że może on nie ma potrzeby rządzenia
— przekonuje Rostowski. I zapewnia, że Ewa Kopacz ma szanse wygrać wybory.
Pokazują to sondaże zaufania, w których pani premier jest na drugim miejscu za prezydentem Komorowskim, a także sondaże poparcia dla PO, które w ostatnich miesiącach mocno się poprawiły
— uważa były minister.
Pytany, dlaczego zatem PO przegrała wybory samorządowe, wyjaśnia:
Bardzo źle jest, gdy polityk po przegranych wyborach mówi, że nic się nie stało. To nie przystoi. Ale z drugiej strony, przegraliśmy nieznacznie, a na świecie regułą jest, że eurowybory czy wybory samorządowe przegrywają partie rządzące, często z kretesem. Byliśmy rozpuszczeni przez te siedem lat, wygrywaliśmy wszystkie wybory. Nie wolno lekceważyć tego wyniku, on pokazuje, że istnieje realne zagrożenie ze strony bardzo nieodpowiedzialnej partii opozycyjnej, jaką jest PiS.
W kolejnym wątku Rostowski dość zaskakując deklaruje się, jako konserwatysta „umiarkowany”. Pytany o obietnice w sprawach światopoglądowych, jak in vitro czy związki partnerskie, Rostowski przekonuje:
Ja bym wolał zostawić elektorat, dla którego te sprawy są najważniejsze, partiom lewicowym. Platforma jest szeroką partią wielonurtową, z pewną przewagą ludzi o liberalnych poglądach w sprawach obyczajowych. Dla większości wyborców o takich poglądach ten fakt wystarczy, aby popierać PO. A my musimy zawalczyć także o elektorat centrowy i konserwatywny, inaczej PiS wygra wybory parlamentarne, co byłoby katastrofą dla Polski.
Pytany o związki partnerskie czy in vitro, zarzeka się, że „jest umiarkowanym konserwatystą”.
Nie jestem przeciwny in vitro, ale mam bardzo poważny problem z formami in vitro, które de facto powodują aborcję części zarodków. (…) Zgadzam się na mrożenie, ale pod warunkiem, że zarodki naprawdę będą odmrażane. Tzw. ustawa Kidawy-Błońskiej, która ograniczała aborcję zarodków, była lepsza od tego, co mamy dziś, gdy nie ma żadnych regulacji. Idealnie by było, gdybyśmy mieli ustawę o in vitro, która chroni wszystkie zarodki. Ale jeśli nie możemy tego mieć, to przynajmniej miejmy taką, która chroni maksymalną ich liczbę. Zawsze wybieramy mniejsze zło
— wskazuje były minister.
Pytany o związki partnerskie przekonuje, że ta sprawa wywołała w PO wewnętrzną dyskusję.
Była długa dyskusja wewnątrz PO, wygląda na to, że to wszystko jakoś się rozmyło. Mnie najbardziej odpowiada propozycja składania oświadczeń przed notariuszem. Ale to wszystko jest do dyskusji
— wskazuje.
O wątpliwościach mówi również ws. konwencji ds. zwalczania przemocy wobec kobiet.
W polskim porządku prawnym konwencje mogą być stosowane bezpośrednio przez sądy i mają wyższą rangę niż normalne ustawy. Nie wiemy, jak polskie sądy będą ją interpretować. Chodzi mi głównie o zapisy o stereotypach kulturowych. Wiemy, że obecnie głównie chodzi o zwalczanie stereotypów występujących w krajach muzułmańskich, prowadzących np. do tzw. zabójstw honorowych. Ale nie wiemy, jak za pięć czy dziesięć lat te zapisy będą interpretowane przez instytucje konwencji lub nasze sądy. Nie można tych spraw puścić na żywioł
— zaznacza Rostowski, przyznając rację krytykom pomysłów, by wprowadzić tę Konwencje w Polsce.
Polityk PO przyznał, że nie wyklucza głosowania przeciwko ratyfikacji konwencji. Ciekawe, jak taki cios w plecy postępowych środowisk w PO oceni premier Kopacz…
wrp
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/227131-rostowski-o-in-vitro-i-zwiazkach-partnerskich-jestem-umiarkowanym-konserwatysta-konwencji-ds-przemocy-minister-nie-chce
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.