Świąteczny bigos polityczny - czyli dla każdego coś miłego

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot.youtube.pl/PAP/Michał Walczak/Jacek Bednarczyk
Fot.youtube.pl/PAP/Michał Walczak/Jacek Bednarczyk

Paweł Kowal uważa, iż Donald Tusk nie powinien budować swojej pozycji w Unii Europejskiej na minimalnej objętości dokumentów, lecz raczej skupić się na ich treści. Dobre sobie! Czy ten Kowal w ogóle ma pojęcie, kiedy zaczyna się weekend?

Jak ktoś, kto całe życie poświęcił formie, to ma się teraz nagle przerzucić na treść? Wszak każdy wie, że starych drzew się nie przesadza. Nie po to Tusk zabierał do Brukseli Grasia, żeby umartwiać się jakimiś treściami.

Anna Grodzka, posłanka niezrzeszona, aczkolwiek głęboko zaangażowana w sprawy damsko-męskie wyraziła przekonanie, że czas skończyć z dominacją męskości nad kobiecością. Tak sobie pomyślałem, że osoba, która z marszu i bez żadnej charakteryzacji mogłaby zagrać tytułową rolę w filmie „Conan Zabójca”, powinna raczej od siebie rozpocząć zrywanie z dominacją męskości.

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia redaktor Monika Olejnik ujawniła imperatyw kategoryczny mainstreamu w kwestii publicznej misji mediów. Ten moralny coming out nastąpił w obecności posła Jacka Sasina:

Jak pan sobie kupi telewizję, to pan będzie transmitował co pan chce.

Mainstreamowi medialnemu chyba jednak bliżej do kantu niż do Kanta. Przecież dobrze pamiętają, co się narobiło, kiedy Rywin przyszedł do Michnika, żeby zaproponować mu kupno telewizji. Nie dość, że Michnik wyszczerbił sobie autorytet moralny, to jeszcze otworzył drzwi do IV RP. A tu się nic nie zmieniło, Kaczyński ciągle czyha ante portas.

Redaktor Piotr Zaremba przypomniał rymowankę z czasów sfałszowanych wyborów w 1947 roku: „Urna wyborcza, magiczna szkatułka, wrzucasz Mikołajczyka, wychodzi Gomułka”. Aktualizacja na dzisiaj brzmi następująco: „Broszury wyborcze, książeczki czarodziejskie, wrzucasz Kaczyńskiego, wychodzi chłop z Wiejskiej”.

Ale pomimo tych pouczających rymowanek jeden z sądów już orzekł, że

książeczka wyborcza była jasna i nie wprowadzała w błąd.

Skoro tak, to teraz trzeba poszukać, co lub kto wprowadził ludzi w błąd, bo taka ilość głosów nieważnych dowodzi błędu lub fałszerstwa. Jeśli zatem błędu nie było, zaś książeczka jest jasna, więc…? A procedura w tej kwestii jest także jasna niczym blask Słońca Peru – karty do głosowania leżą w paczkach i czekają na przeliczenie oraz zbadanie głosów nieważnych. Czy może być coś prostszego dla normalnego sądu? No i skoro wszystko jasne, to dlaczego polscy uczeni nie rzucili się do analizy fenomenu gwałtownego skoku poparcia dla PSL? Toż to gratka dla socjologii nie lada!

Roman Giertych bryluje na Facebooku – przestrzega, poucza i moralizuje nawet z lekka. Przypomniała mi się taka konstatacja Dostojewskiego, że on nie spotkał żadnego moralisty, któremu źle by się powodziło. To się nawet zgadza. W ramach koleżeńskiej przysługi Giertych przeliczył z grubsza kilometrówki Sikorskiemu i wyszło mu, że w samochodowym liczniku marszałka wszystko gra. Ktoś inny z kolei przeliczył kilometrówki Giertycha. Wyszło ponoć na tyle fatalnie, że nieznany rachmistrz-ochotnik złożył na Giertycha doniesienie do prokuratury. Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka?

Radosław Sikorski, który pod gradem kul i pośród huku granatów pisał wojenne korespondencje  z Afganistanu, w warunkach pokojowych utracił swoją wartość bojową. Wspomniany Giertych bowiem zdradził, że w latach 2008-2011 Sikorski przekradał się do niego prywatnym samochodem, bez ochrony BOR i w strachu wielkim, żeby się premier Tusk nie dowiedział. Konspiracyjne kontakty Sikorskiego z wrażym wówczas Giertychem trwały, dopóki Tusk nie ułaskawił delikwenta. Można zrozumieć, że Sikorskiemu Tusk jawi się straszniejszy od wojennej pożogi. Ale co on widział w tym Giertychu, że latami ryzykował karierę, którą przecież ceni nade wszystko?! A swoją drogą, romantyczny jest ten Sikorski, kto by się spodziewał…

Podobno w ramach ocieplania wizerunku specjaliści tak naciągnęli skórę na premier Kopacz, że ona teraz wypisz wymaluj japońska licealistka. Polak potrafi. Gdyby się jeszcze ufarbowała na rudo i dorobiła trochę piegów, to mamy wytęsknioną drugą Japonię z dodatkiem drugiej Irlandii. Zresztą zieloną wyspą pod Słońcem Peru jesteśmy już od dawna. Gruszki na wierzbie także u nas miały rosnąć. O cudzie gospodarczym rząd mówi codziennie. Standardy partii rządzącej jako żywo przywodzą na myśl Sycylię. Ten dziecinny wierszyk „Na wyspach Bergamutach” to było zakamuflowane proroctwo dla Polski. Brzechwa był prorokiem.

Michał Kamiński, tajny radca dworu Ewy Kopacz żywi nadzieję, że

do wyborców PiS w końcu dotrze, że nie ma sensu głosować na tę partię, bo i tak rządzić nie będzie.

To jest bardzo ciekawa wypowiedź, bo pochodzi przecież z najbliższego kręgu premier Kopacz. Oni naprawdę tak sobie wyobrażają demokrację, że wyborcy powinni głosować tylko na tę partię, co do której mają stuprocentową pewność, iż będzie jeszcze rządziła. A taką pewność można mieć pomiędzy wyborami tylko w stosunku do partii aktualnie rządzącej. A ponieważ w Platformie już dawno krążą opinie, że głosowanie jest źródłem podziałów, więc sens ich demokracji zawiera się całkowicie w partii rządzącej, a prawo moralne w tajnym radcy Kamińskim.

Premier powołała cztery koleżanki na pełnomocniczki rządu ds. realizacji obietnic z rządowego expose. A co z obietnicami wyborczymi Platformy? Przecież tu zaległości sięgają roku 2007, wszyscy pamiętamy te słynne dziesięć punktów. Przypomnę tylko kilka najbardziej aktualnych i palących: podejmiemy rzeczywistą walkę z korupcją; sprawimy, że Polacy z emigracji będą chcieli wracać do domu i inwestować w Polsce; uprościmy podatki – wprowadzimy podatek liniowy z ulgą prorodzinną. Czyż nie przydałoby się powołać kilku koleżanek ds. realizacji obietnic PO z programu wyborczego? W końcu we fraucymerze pani premier jest koleżanek dostatek.

Tuż przed Bożym Narodzeniem przyszła fatalna wiadomość dla Zakładu dla Niewidomych w Laskach. Adam Michnik przegrał proces z Rafałem Ziemkiewiczem. Wiadomość fatalna, bo powód Michnik wnosił o przeprosiny od Ziemkiewicza oraz o 50 tys. na rzecz niewidomych z Lasek właśnie. Jednak niezbadane są wyroki boskie i potencjalny dobrodziej Lasek sprawę przegrał. Trzeba mieć nadzieję, że dobry Pan Bóg sprawi, iż niewidomi poradzą sobie jakoś bez wstawiennictwa Michnika.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych