Donald Tusk, czyli "chłopiec z plakatu" Financial Times. "The poster boy”? A dlaczego nie pin-up-boy?"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Jacek Turczyk
fot. PAP/Jacek Turczyk

Niedawno na łamach opiniotwórczego Financial Times ukazał się wywiad z Donaldem Tuskiem, wtedy jeszcze szefem Rady Europejskiej in spe. Financial Times, to ulubiony dziennik byłego premiera – czy też on jest faworytem tej gazety – dość, że pojawia się na jego łamach częściej niż w innych nationals.

Patrz: artykuł z postulatem powołania europejskiej unii energetycznej z kwietnia i duży wywiad z czerwca tego roku. Jedną z przyczyn jest to, że Donald Tusk do dziś uchodzi w Wielkiej Brytanii za polityka - entuzjastę wolnego rynku, prawie libertarianina. Ostatnia rozmowa została przeprowadzona w Sopocie przez korespondenta FT na Europę Centralną Henry Foya.

Wywiad wyglądał jak romantyczna randka dwóch panów, gdzie jeden czarował, a drugi, dziennikarz, pozwalał się uwodzić. Restauracja „Przystań” nad morzem i „najlepsza ryba w mieście”. Już na początku Foy opowiadał o ciepłym przyjęciu współbiesiadników

Chłopca stąd, który osiągnął największy sukces ze wszystkich polityków w demokratycznej Polsce. Zrelaksowany, gładko ogolony i opalony, mając 57 lat, wciąż ma ten chłopięcy uśmiech, który czyni go „chłopcem z plakatu” dla nowej generacji polskich polityków. I tylko

— zachwyca się dalej Foy.

Kilka zmarszczek wokół błyszczących oczu wskazuje na ciężar czasów, gdy odpowiadał za szóstą największą gospodarkę w Europie.

„The poster boy”? Tylko? A dlaczego – skoro już wybieramy konwencję gay fiction – nie pin-up-boy?

Lecz ani słowa o tych 2 mln młodych ludzi, którzy przez ostatnie 7 lat mieli dość, i Tuska i jego ekonomii tak bardzo, że woleli emigrować z kraju, niż mieć ze skutkami jego gospodarowania cokolwiek wspólnego. I założę się, że w żadnym ze skromnych pokoi gdzieś na brytyjskich Szetlandach czy we włoskiej Puglii,  nie wisi plakat z Donaldem Tuskiem, nawet z najbardziej czarującym „chłopięcym uśmiechem”.

Henry Foy opowiada o sutych przystawkach:

Łosoś w sosie tatarskim, rolada z miętusa i „polska specjalność”, marynowany śledź.

Ale – jakimś cudem, ani słowa o 3 mln niedożywionych i nie dojadających polskich dzieci, których podczas tych ostatnich 7 lat znacznie przybyło.

Mówi o:

Niezbyt bogatym, ale pewnym angielskim premiera, nawet w rozmowie tak intelektualnej jak ta

Skacząca od filozofii politycznej, poprzez historię Europy oraz przyszłość Wielkiej Brytanii w Unii.

Słowem, uprzejmościom nie było końca. Pierwszy akapit, który przykuł moją uwagę, to:

Nasze życie pod komunizmem było takie beznadziejne. Nie z powodu terroru. Nie z powodu biedy. Jeśli nie jesteś  w tym sam, nie jest tak źle…Co dawało nam się we znaki, to monotonia, nuda.

Myślę, że dla milionów Polaków, pamiętających tamte czasy, a zwłaszcza dla ofiar komunistycznego reżimu, jest to zaskakujące wyznanie. 45 lat terroru, setki tysięcy uwięzionych, tysiące zamordowanych i pochowanych w anonimowych grobach, strach i nędza, krwawiący Budapeszt i pacyfikowana Praga, nasz 1968 i ‘70. A Tuska w Polsce komunistycznej najbardziej mierziła nuda! Co jak co,  ale na nudę nie można było narzekać!

Interesujący jest passus o pochodzeniu, wyjaśniający np. stosunek Tuska do polskości. A więc odpowiada o tym jak dorastał w Gdańsku:

Typowym mieście pogranicza, gdzie widać było wiele cmentarzy …muzułmański, żydowski, niemiecki, polski, prawosławny

—wylicza, i bardzo uważa, żeby nie wymienić polskiego na pierwszym miejscu i nie wyjść na nacjonalistę.

Opowiada jak to wzrastał w wielokulturowej rodzinie:

Już jako dziecko został zaszczepiony przeciw wszelkim uproszczeniom. A jako dorosły polityk zdał sobie sprawę, że była to najlepsza szczepionka przeciw wszelkiej ortodoksji, ideologii, i co ważniejsze, przeciw nacjonalizmowi.

Czy to nie jest wersja light tego, co powiedział lata temu, że „polski patriotyzm, to rodzaj choroby”? No i niech mi kto powie, że Donald Tusk, to nie bystrzak, który świetnie wie czego od niego oczekują bonzowie z Unii oraz liberalny dziennikarz z FT? Otrzymujemy też kolejny sygnał, że dorastanie w rodzinie wieloetnicznej, w Gdańsku „mieście pogranicza”, musiało odcisnąć się na poglądach Tuska na Polskę, patriotyzm, oraz wybór jego aktualnych sojuszników. Zupełnie innych niż warszawiak z Kongresówki, z rodziny o tradycjach powstańczych, Jarosław Kaczyński.

Potem opisuje Grudzień ’70, który rozpoczął się dosłownie pod oknami jego domu.

Widziałem policjantów, strzelających do ludzi i żołnierzy, strzelających do ludzi, i to był moment przemiany … od tej pory wiedziałem, że prawie zawsze ludzie, którzy są bici, mają rację.

Rzeczywiście? A groźby, rzucane rodzicom niepełnosprawnych dzieci w Sejmie, straszenie opozycji, organizacji pozarządowych, walenie jak w bęben w niezależnych dziennikarzy i parasol ochronny nad szemranymi biznesmenami, których pełna jest izba niższa? A przecież wszyscy oni to strona słabsza niż jego partyjny establishment, dziś właściciele państwa i mediów, sądów i policji. Potem była zupa rybna i halibut , barszcz i śledź w śmietanie, wspomnienia o stanie wojennym i żadnych referencji do tysięcy internowanych, 9 ofiar w kopalni Wujek i milionach tragedii rodzin, którym martial law skomplikował lub zniszczył życie. Z lekkim pasażem do własnej biografii:

To było zabawne. OK., może nie w tym czasie, Ale 3 dni po moim aresztowaniu Jaruzelski ogłosił amnestie dla polskich więźniów …Najkorzystniejsza sytuacja: miałem doświadczenia więzienne, ale bez poważniejszych cierpień i strat.

Tyle, że aby Tusk mógł zostać zwolniony, a potem awansować na premiera, ktoś te straty musiał ponieść.

Niefrasobliwy ton wywiadu zmienia się jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej, kiedy zaczyna się mówić o „wrogach Tuska”. Jak to:

Jego zdecydowane działania w Sejmie zderzały się z arogancją i niekończącymi się zarzutami ze strony jego rywali, a zwłaszcza lidera PiS, Jarosława Kaczyńskiego.


Nie dalej niż miesiąc temu

— pisze Foy

Ewa Kopacz określiła tę relację miedzy oboma panami jako „klątwę nienawiści”. Skąd się taki klimat wziął, czy czasem Tusk nie maczał palców w wydarzeniach, które niechętną reakcję Kaczyńskiego, połowy polskich obywateli, spowodowały, żadnych referencji A tuż obok, zapewne dla równowagi, deklaracja:

W Brukseli będę ściśle współpracował z Angelą Merkel… bo jest ona unikalną osobą dla mnie, a ja dla niej.

Podobno m. in. dla tak ważnego faktu, że:

Gdy dziadek Tuska mieszkał w Gdańsku, dziadek Merkel był tam senatorem.

W pokoleniu wnuków pozostała nawet dawna relacja: Merkelowie mówią – Tuskowie słuchają.

Nie mogło zabraknąć wątku rosyjskiego, gdzie Tusk odważnie oświadczył:

Rosja, to nie jest dla Europy strategiczny partner, lecz strategiczny problem. A korespondent Henry Foy zasugerował, że polski premier był jednym z najbardziej aktywnych liderów państw UE, krytykujących Rosje i że jego nominacja na przewodniczącego RE jest traktowana jako tego skutek.

Szkoda, że nie był uprzejmy podać przykładów, gdzie i kiedy do tych odważnych aktów krytyki Rosji dochodziło. A uwaga dziennikarza, że kandydatura Tuska była popierana przez większość państw członkowskich Unii, jako kogoś kto potrafi doprowadzać do kompromisów i dyscyplinować ministrów i parlament, to już czyste głupstwo ignoranta! Wystarczy spojrzeć dookoła: dezintegracja państwa, rozbita scena polityczna, powiększająca się strefa biedy, zantagonizowane społeczeństwo – to jest rzeczywisty legat 7 lat rządów Tuska.

Dziwi także dobre samopoczucie byłego premiera, kiedy na pytanie czy da sobie jako przewodniczący RE z wyzwaniami czasów – kryzys ukraiński, stagnacja gospodarki strefy euro, obawa przed wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii - odpowiedział junacko:

Urodziłem się do trudnych zadań.

I znowu, szkoda, że nie skorzystał ze swych licznych talentów, kiedy był premierem Polski. Było jeszcze bla-blanie na temat gróżb Wielkiej Brytanii wymaszerowania z UE - co Tusk, wieczny optymista zdyskontował:

Wierzę w deklaracje Camerona, ze jest przywódca pro-europejskim.

I wyznanie, które rozśmieszyło nas do łez, że:

Jeśli Brytyjczycy opuszcza Unię, może to być największy kryzys naszej zachodniej cywilizacji.

Nie inwazja islamskiego terroryzmu, kryzys ekonomiczny południa Europy, niebezpieczeństwo zgarnięcia Ukrainy i rozlanie się konfliktu na państwa Unii, szaleństwa politycznej poprawności, niszczące zdrowa tkankę państw i społeczeństw, tylko wyjście Brytyjczyków z Unii, do którego Niemcy już są z pewnością dobrze przygotowane! To się nazywa mąż stanu, świetnie orientujący się w wyzwaniach „naszej zachodniej cywilizacji”.

Ale nie myślcie Państwo, że obyło się bez trudnych pytań. Kiedy Tusk został zawstydzony przez korespondenta, że nie dotrzymał obietnic liberalizacji prawa gejów i aborcji, szybko odpowiedział:

Teraz są mną rozczarowani. I mają rację.

Ale zaraz przytomnie dodał:

Jednak myślę, ze olbrzymią część obietnic dotrzymałem

— choć przynajmniej połowa obywateli jest innego zdania.

OK , ludzie są mną zmęczeni, ja sam sobą jako premierem też jestem zmęczony. Ale opozycja jest taka trudna

—poskarżył się, nie bojąc się śmieszności.

Nie byłem dla niej oponentem, byłem mordercą. Byłem zdrajcą, byłem złodziejem. I po tych 7 latach nie ponieść klęski,  a właściwie dostać awans!

—Nie wierzy własnemu szczęściu.

My także. Padło jeszcze jedno niełatwe pytanie:

Pana przeprowadzka do Brukseli może być przez wielu widziana jako cyniczna droga uniknięcia batalii re-elekcyjnej, która, jak niektórzy mówią, mógłby pan przegrać.

Na co Tusk:

Wierzę w Europę. Nie dlatego, ze jestem euro-entuzjastą czy naiwnym federalistą, ale dlatego że jestem polskim patriotą.

I szybko wytłumaczył się z tego patriotyzmu:

Bo przez 5 – 10 lat interesy Unii będą identyczne z interesami polskimi.

A ja myślę, że jest jak u króla  z „Opowieści z królestwa Lajlonii” Kołakowskiego - to co dla króla było na górze, to dla obywateli na dole, i odwrotnie. Podobnie jest z interesami Polski i Unii.

I jeszcze jedna ciekawostka: były premier Rzeczpospolitej jest pierwszym wywiadowanym politykiem, który pozwolił sobie na przeklinanie przy otwartym mikrofonie.

W krajach anglosaskich, w tym w Wielkiej Brytanii  nie używa się publicznie takich słów jak fuck i bullshit. Zwłaszcza polityk, szczególnie w wywiadzie dla mediów. Jest to część politician code, kodu polityka, że publicznie nie przystoi używać pewnych słów. Tylko skąd Tusk może o tym wiedzieć? Słownictwo i wzięcie jego środowiska, prowincjonalnych, z przeproszeniem biznesmenów, zostało zarejestrowane w „taśmach prawdy” oraz wielu innych. Wyobrażam sobie reakcję czytelników FT! Chcę tylko powiedzieć politykom, którym się wydaje, że są mężami stanu, jak daleka przed nimi droga.

Wywiad korespondenta FT Henry Foya był bardzo przyjazny i pokazywał nowego przewodniczącego RE jako „golden boya”, „dziecko szczęścia”, tolerancyjnego, koncyliacyjnego, zdolnego do kompromisów, słowem – właściwego człowieka na właściwym miejscu.

Najwyraźniej takie było zapotrzebowanie redakcji. FT, zwykle w przyjaźni z władzą – i z socjalistą Blairem za czasów Blaira, z konserwatystą Cameronem dziś. Zawsze promujący liberalizm ekonomiczny  i wolny rynek, i zawsze, w każdym razie odkąd pamiętam, lewicowo – liberalny światopoglądowo  i kompatybilny z interesami Brukseli. Jak on to robi, łączy ogień z wodą, trudno zgadnąć.

Komentarz ukazał się na portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

Autor

Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych