Klawe życie prezydentów III RP, czyli sędzia nie zadaje pytań, które mogłyby być kłopotliwe dla Komorowskiego

Fot. PAP/Jakub Kamiński
Fot. PAP/Jakub Kamiński

Z całą pewnością w III RP warto być prezydentem. Dostaje się nie tylko dożywotnią wysoką rentę, nie tylko fizyczną ochronę BOR, ale przede wszystkim jest się w pełnym tego słowa znaczeniu pod specjalną ochroną. Gwarantuje ona specjalne przywileje, sprowadzające się najogólniej mówiąc do całkowitej bezkarności.

To po pierwsze, a po drugie do mniej lub bardziej jawnych represji wobec tych, którzy ośmielają się podnieść rękę na Jaśnie Oświeconego Prezydenta. Żadna z wątpliwości, której wyjaśnienie mogłoby rzucić brzydki cień na któregoś z prezydentów, nie znalazła swego finału. Co więcej, nawet oczywiste przestępstwa.

Jak do tej pory, zasada ta działa wobec wszystkich prezydentów 25-lecia, tak uroczyście obchodzonego przez obecnie urzędującą głowę państwa. Za wyjątkiem śp. Lecha Kaczyńskiego. To nie utrąca mojej ogólnej tezy, gdyż prezydent Lech Kaczyński przez dwa lata sprawował swój urząd w IV RP. Jej linię polityczną starał się realizować do czasu tragicznej śmierci pod Smoleńskiem. Jego zaplanowane, choć niewygłoszone na ziemi rosyjskiej, ale nad polskimi grobami przemówienie,  w swej treści było również zrodzone z ducha IV RP. Właśnie ten duch, który rozkwitał w Pałacu Prezydenckim i promieniował na wiele aspektów polityki wewnętrznej, ale głównie zagranicznej, był powodem nienawiści jaką darzył go establishment platformersko-eselowski.

A teraz wróćmy, w ogromnym skrócie, do mojej tezy o specjalnej ochronie. Przypomnijmy ich „zasługi” zgodnie z kolejnością, w jakiej sprawowali swą władzę. Jaruzelski, który nie poniósł żadnych konsekwencji za swoje zbrodnie, został pochowany niemal ze wszystkimi honorami należnymi wybitnym, zasłużonym dla kraju Polakom.

Żadnej kary nie otrzymał nigdy Lech Wałęsa za zniszczenie części dokumentacji z teczki TW „Bolek”, będącej niezbitym dowodem na jego tajną współpracę z peerelowską bezpieką.

Jakże mocne zabezpieczenia potrafili dostarczyć świadkowie ze strony Aleksandra Kwaśniewskiego w jego procesie z redakcją „Życia Warszawy”. Dziennik ten opublikował słynny tekst „Wakacje z agentem”. Dziennikarze zebrali w nim materiał, wskazujący na bliskie w latach 90 kontakty Kwaśniewskiego – już jako prezydenta - z oficerem rosyjskiego wywiadu KGB Władimirem Ałganowem. Niejasności, jakie pojawiły się przy zakupie willi w Kazimierzu Dolnym przez małżeństwo Kwaśniewskich, spowodowały, że w 2009 r. CBA wszczęło w tej sprawie śledztwo. Po kilku latach katowicka prokuratura umorzyła śledztwo, praktycznie nierealizowane po dymisji przez premiera Tuska Mariusza Kamińskiego ze stanowiska szefa CBA. Tym samym, przerwany został definitywnie proces wyjaśniania, czy przy zakupie domu nie miała miejsca próba oszustwa fiskusa przez Kwaśniewskich, mająca jeden cel – zapłacenia mniejszego podatku od zawartej transakcji.

Dziś okazuje się, że prowadzący specjalną operację (zatwierdzoną przez ówczesnego ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumę!) agent CBA Tomasz Kaczmarek, ma postawiony przez prokuraturę zarzut o przekroczeniu uprawnień. Wcześniej o to samo szarpany był przez prokuraturę były szef CBA Kamiński, ale jego sprawę umorzono.

No i wreszcie rzecz aktualna. Tzw. afera marszałkowska, której głównym bohaterem jest prezydent Komorowski. W ostatni, przedświąteczny czwartek prezydent stanął przed barierką dla świadków. W jego przypadku mamy do czynienia z wielostronną specjalną ochroną. Przede wszystkim sędzia nie zadaje pytań, które mogłyby być kłopotliwe dla prezydenta i powodować stres.

Sędzia także przyjmuje z niezwykłą wyrozumiałością zeznania, w których pojawiają się słowa „nie pamiętam”, jako całość odpowiedzi. W tym także na pytania obrońców oskarżonego dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Jak on sam twierdzi prokuratura, pod groźbą wytoczenia mu kolejnego procesu, zabroniła zadawać mu kluczowe dla zrozumienia sprawy pytania. Wreszcie kolejnym, najbardziej zadziwiającą ochronę dały w tym procesie media, oprócz prawicowej Telewizji Republika. Żadna z trzech największych telewizji – TVP, TVN i Polsat, które miały swoje kamery na sali rozpraw, nie relacjonowały zeznań prezydenta. To jakieś kuriozum, bo jak mówią spece telewizyjni, w każdym innym państwie takie zeznania byłyby transmitowane przez wszystkie stacje przez cały dzień.

Mam tylko nadzieję, że telewizje te nagrywały zeznania prezydenta i na swoje urodziny – które przypadają w pamiętny dla Polski dzień 4 czerwca - otrzyma on dyski od wspaniałych stacji. A kiedyś wzbogacą one zbiory w Muzeum Polskich Prezydentów Wolnej Polski.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.