Twierdzenie, że protestując 13 grudnia coś się "zawłaszcza" jest totalniackim myśleniem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Blogpress
Blogpress

Jarosław Kaczyński „zabija i zawłaszcza” 13 grudnia

stwierdził w rządowej telewizji jej dyżurny intelektualista Władysław Frasyniuk.

I zaproponował, żeby w obronie demokracji, uczciwych wyborów i wolności słowa protestować w Wigilię Bożego Narodzenia. Czyli „jeszcze przed świętami” – jak w filmie „Rozmowy kontrolowane” mówił generał milicji, przywiązany do tradycji podawania golonki w Wigilię. Jaki intelektualista, taki intelekt chciałoby się powiedzieć na propozycję myśliciela Frasyniuka.

13 grudnia jak żadna inna data nadaje się na protestowanie przeciw fałszowaniu wyborów, łamaniu standardów demokracji czy ograniczaniu wolności słowa. Bo 13 grudnia 1981 r. to wszystko złamano. Tyle tylko, że pod osłoną wojskowego zamachu stanu, bo władza uznała, że inaczej się nie da. Teraz też władza może w dowolnej chwili uznać, że inaczej się nie da i wymyśli adekwatną do obecnej rzeczywistości formę ograniczenia praw i wolności. Już zresztą zatrzymano dziennikarzy podczas pełnienia obowiązków i urządzono im ekspresowy proces, co czasy stanu wojennego jako żywo przypomina. Co charakterystyczne, obecna władza używa identycznych argumentów jak reżim Jaruzelskiego i Kiszczaka, czyli tych o „podpalaniu Polski”, „odmętach szaleństwa” i „zamachu na demokrację” (wtedy socjalistyczną).

W III RP w wydaniu PO-PSL 13 grudnia nadaje się do protestów w obronie standardów demokracji i fundamentalnych wolności tak jak za komuny 3 maja i 11 listopada znakomicie nadawały się do protestowania przeciw niesuwerenności Polski, łamaniu podstawowych wolności i swobód. A 1 maja było odpowiednią datą do wyrażania sprzeciwu wobec łamania praw obywatelskich i pracowniczych. Opowiadanie, że protestując 13 grudnia coś się „zabija” czy „zawłaszcza” jest piramidalną bzdurą i totalniackim myśleniem, w którym dozwolone jest tylko to, na co pozwala lub co popiera władza. Protestujący wybiera sobie taki termin, w którym można osiągnąć maksymalny efekt i który budzi jak najszersze skojarzenia z działaniami prodemokratycznymi i prowolnościowymi. Zarzut, że organizatorzy i uczestnicy protestu chcą zrealizować założone cele i odnieść sukces wybierając optymalny termin jest czystą aberracją. A co, mają organizować protesty – jak proponuje intelektualista Frasyniuk – w Wigilię Bożego Narodzenia o pierwszej w nocy?

To, że reżimowe media i reżimowi dziennikarze stają na rzęsach, by uzasadnić punkt widzenia władzy znaczy tylko tyle, że dostali zadanie od nowego wcielenia Biura Prasy KC i chcą tak gorliwie jak tylko potrafią to zadanie wykonać. Już to, że ktoś, kto uważa się za dziennikarza, a robi wszystko, żeby bez wazeliny wejść władzy tam, gdzie wszyscy wiedzą, jest czymś niebywałym, bo dziennikarze nie są od realizowania interesów władzy czy robienia jej dobrze. Natomiast dziennikarze są na swoim miejscu, kiedy protestuje się m.in. przeciw zamykaniu i stawianiu w ekspresowym trybie przed sądem ich kolegów wykonujących swoją pracę. To jest tak drastyczne złamanie standardów i zasad, że podpisywanie protestów czy pisanie listów i oświadczeń nie wystarcza. W czasach komuny nikt nie pytał, kto jest organizatorem demonstracji, marszu bądź protestu, tylko brał w nich udział ze względu na sprawy, których dotyczyły. I tak też jest w większości wypadków w III RP, czego koronnym przykładem jest marsz w Święto Niepodległości.

Organizowanie protestów 13 grudnia jest dlatego tak zaciekle zwalczane przez władzę i reżimowe media, bo zwraca uwagę na pokrewieństwo i podobieństwo metod stosowanych przez obecnie rządzących do tych, które stosował reżim Jaruzelskiego i Kiszczaka. Oczywiście nie w czasie stanu wojennego, ale w drugiej połowie lat 80. Ale przecież 13 grudnia symbolizuje nie tylko moment ogłoszenia stanu wojennego, lecz całe rządy Jaruzelskiego. I nic dziwnego, że wszystko to się kojarzy, skoro Jaruzelski funkcjonował jako „człowiek honoru”, a potem III RP Komorowskiego i Tuska pożegnała go z wielkimi honorami. Oczywiste skojarzenia z czasami Jaruzelskiego i Kiszczaka trzeba przykryć, więc intelektualista Frasyniuk wpada w amok, „Polityka” daje na okładkę Jarosława Kaczyńskiego w okularach „spawacza”, gdy ten ogłaszał stan wojenny, a Jacek Żakowski z tejże „Polityki” twierdzi, że Kiszczak był lepszy od Kaczyńskiego.

Tylko tego się nie da przykryć. Podobnie jak nie da się wmówić Polakom, że nie ma powodów do organizowania protestu 13 grudnia. Gdyby to było wymyślone i nie miało żadnego uzasadnienia, władza i jej media nie popuszczałyby tak w majtki.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych