Małoczcigodni starcy, czyli jak to będzie w tym roku 13-tego

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Fratria
Fot. Fratria

Wchodzę do autobusu, a tu młoda kobieta zrywa się i ustępuje mi miejsca. O rety, to już tak ze mną źle. Człowiek nie dostrzega, że się starzeje.

Nawydziwiano ostatnio nad „leśnymi dziadkami” z Państwowej Komisji Wyborczej. Ich główna wina polega na tym, że w ogóle zgodzili się robić coś, czego nie potrafią. Poza tym okazało się, że paraliżują ich głęboko zakorzenione nawyki ślepego posłuszeństwa wobec władzy - tak jak kiedyś, tak i dziś. Pora iść na grzyby.

W moim domu mieszka miły staruszek. Wychodzi na spacerek z laseczką. Czasem niesie ze sklepu leciutką siateczkę. „Dzień dobry, dzień dobry”. Ale wczoraj dowiedziałem się od wścibskiego sąsiada - redaktora: nasz miły dziadek w swoim czasie wypełniał ważne zadania specjalne. Komu to on nie dopiekł. Jednego wsadził, drugiego wysadził, a teraz sobie drepcze. Tak to ze staruszkami już jest.

Mickiewicz umarł mając zaledwie 57 lat, Baczyński zginął okrutnie młodo. Ci z pierwszych linii nie doczekują emerytury. Medale zdobią najczęściej dekowników. Bojowi giną pierwsi.

Młodość gna, a starość hamuje. Ale chyba nie u nas, bo tu wszyscy równo chrapią. Trochę na początku „pokrzyczym” i tyle nasze. Szabrownicy opierzyli się na rozgrabieniu gospodarki i siedzą sobie teraz w rajach podatkowych. Biedacy liczą, że pójdą za doznane cierpienia do Raju Pańskiego. Ale nie wiadomo, czy Gabriel (nie chodzi tu o Janowskiego) ich nie pogna za to, że tylko biadolili i ciągle się bali. To, że liczyli na Pana Boga może nie wystarczyć. On zresztą i tak musi najpierw zająć się tymi z Bangladeszu i faweli Sao Paulo.

Marek Żydowicz na swój świetny kolejny festiwal Camerimage, który odbył się niedawno w Bydgoszczy ściągnął film fabularny o nędzy biedaków i korupcji władzy w Rio de Janeiro. Anglik Stephen Daldry, który zrobił ten film, mimo wszystko nakłania nas do optymizmu. To wprawdzie fabuła, ale ogląda się jak super dokument. Jest o walce małych biedaków z potężną władzą. Film nazywa się „Trash”, czyli śmieć. Dzielni chłopcy są niezwykle inteligentni i wygrywają. W życiu jest niestety inaczej. Telewizja Polska łże jak łgała, w dodatku wyrzuca najlepszych swoich pracowników. Policja, której trzeba dostarczać przestępców, z lenistwa tyje, a jeśli już aresztuje to dziennikarzy. Wielkie dzięki, że przynajmniej ich nie bije. Małą pociechą jest, że sędziowie zaczynają rozumieć po co ich za ciężkie pieniądze wykształcono i nie telefonują już dyspozycyjnie do premiera (może się teraz wstydzą ośmieszać przed kobietą?). Ciekawe jak to będzie w tym roku 13-tego? Władza ma już zapięte paski  pod brodą, opozycja - tak jak to radził świętej pamięci Jacek Kuroń - namawia do zakładania komitetów zamiast palenia. Może się jednak przydadzą ciągle nieczynne kanały metra (Warszawa - Praga), żeby się podziemnie przemieszczać. A może spadnie śnieg, Pani Gronkiewicz zamknie spychacze w bazach, a ludzie utkwią w zaspach. Może też będzie jeszcze inaczej - smutni ludzie w żałobnym pochodzie przejdą Jerozolimskimi, Nowym Światem. Tak - po staremu, pomachają szturmówkami, a na chodnikach będzie patrzeć na to kilku gapiów. Reszta stłoczona w autobusach kląć będzie na manifestujących. I tyle.

Pani Premier K. i Pan Prezydent K. na pewno zbierają się i radzą. Liczne służby czyszczą uszy i wyjmują pały. Na razie jeszcze te krótsze - czarne. Długie - białe - leżą w magazynach.

Pater Noster - zlituj się nad nami. Bo sami rady już sobie nie damy. I nie chodzi tu tylko o dług finansowy wobec świata, który wytyka nam Balcerowicz jakby zapomniał o swojej odpowiedzialności. Tego długu, tych abstrakcyjnych pieniędzy, ani Polska, ani żadne sponiewierane państwo już nie spłacą. To straszak i żart światowej elity finansistów, których kilkuset lub kilka tysięcy fizycznych osób zgarnęło pieniądze świata. Zresztą wirtualne, ulokowane w funduszach. Podobno - jak twierdzi francuski ekonomista Thomas Piketty za około dziesięć lat to wszystko trzaśnie. Książka wyszła już we Francji i bije rekordy popularności przetłumaczona w Stanach. U nas zakończył nad nią prace Andrzej Bilik, a wydać ma „Muza”, ale dopiero za kilka miesięcy. Miejmy nadzieję, że to wszystko razem dookoła nie walnie szybciej.

Ale dzisiejsze „leśne dziadki” tym się nie martwią. Już niedługo ustąpią miejsca. Na wieki wieków.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych