Gen. Polko: Słabnąca Rosja może być groźniejsza. Ona jest jak szczur przyparty do muru. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

wPolityce.pl: Władimir Putin po raz kolejny groził światu. Tak przynajmniej odebrano, np. w Niemczech, jego ostatnie przemówienie. Czy to, o czym mówił prezydent Rosji, powinno nas niepokoić?

Gen. Roman Polko: To musi niepokoić. Widzimy bowiem frustrata, który nie ma żadnego pomysłu. W jego przemówieniu zabrakło choćby odniesienia się do kryzysu gospodarczego, do skutków sankcji. Kryzys ogarnął Rosję. Brakowało nawiązania do tego, brakowało również stosunku Rosji do tego, co dzieje się w Donbasie. Jak widać Rosji zależy na tym, żeby utrzymać tam status quo. Moskwa nie chce przejmować tamtych terenów, ale równocześnie nie chce również, by był tam spokój. Kremlowi zależy na tym, by panował tam chaos, by była to niegojąca się rana na państwie ukraińskim. To jest niebezpieczne. Jedyne, co Putin przedstawił, o czym mówił, to groźby. Rosja stawia na siłę militarną. Jednak nie było mowy o tym, jaki jest plan Rosji, co Rosja ma do zaoferowania światu.

O jakich propozycjach miałby Putin mówić?

Nie wrócił choćby do tych mechanizmów, które opracowano w Mińsku. Tam wynegocjowano zawieszenie broni na Ukrainie, choć na warunkach rosyjskich. Jednak Putin nie nawiązał nawet do tych rozwiązań. To jest niepokojące, ponieważ pokazuje kolejny raz, że za wschodnią granicą mamy nieobliczalnego przywódcę, którego jedyną odpowiedzią na kryzys jest coraz większa agresja. To szkodliwe przede wszystkim dla Rosjan, ale również niebezpieczne dla takiego państwa jak Polska, która leży na wschodnich rubieżach NATO.

Słabnąca ekonomicznie Rosja może być bardziej niebezpieczna dla świata?

Tak, Rosja może być wtedy groźniejsza. Ona jest jak szczur przyparty do muru. Rosja zmierza w kierunku destrukcji, ale przy okazji chce zagrozić i innym. To jest niepokojące. To jednak pokazuje również potrzebę przejęcia inicjatywy. Skoro po tamtej stronie nie ma żadnego racjonalnego i skutecznego planu, który mógłby ustabilizować sytuację, to najwyższa pora wziąć sprawy w swoje ręce. Z tym jednak są poważne problemy. NATO nie potrafi przemówić jednym głosem, nie potrafi nawet zbudować spójnej strategii. Minimalistyczne decyzje, które zapadły na ostatnim szczycie Sojuszu, już obecnie spotykają niezrozumiałe problemy.

Mówi Pan o słynnej już szpicy?

Tak, i nie wierzę, by NATO nie było stać na stworzenie „szpicy” w mikrowymiarze, 5 tys. żołnierzy.

Media donosiły jednak, że właśnie z tym są problemy, że nie ma pieniędzy na zrealizowanie tego projektu. Tu  nie chodzi o pieniądze?

Tu nie chodzi o kwestie finansowe, ale coś innego. Pamiętajmy, że gdy innym państwom NATO zależało na rozgrywaniu swoich spraw, np. Francji na sprawach Libii, to pieniądze i możliwości zawsze były, a działania były realizowane niemal natychmiast. Gdy natomiast konflikt rozgrywa się w pobliżu polskich granic, NATO, czy nasz sojusznik, czyli Niemcy, dają głównie sygnały, że chętnie byśmy pomogli, ale nasza armia nie jest zdolna, nie jest doposażona, że jest kryzys. To jednak jest fikcyjny kryzys. NATO ma możliwości, a koszty, jakie należałoby ponieść nie są duże. Stworzenie komponentu, który wskazałby, że Sojusz nie tylko mówi, ale i działa, to kropla w morzu możliwości. Nie wierzę, że Paktu nie stać na wystawienie silnej brygady w ramach budowy sił natychmiastowego reagowania. Same Niemcy byłyby to w stanie zrobić.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych