Odmitologizujmy wreszcie ten Śląsk. "Autonomia w dzisiejszym rozchwianym politycznie świecie przynosi tylko same nieszczęścia"

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Dyskusja na temat Śląska wydaje się nie mieć końca. Tym razem temat wrócił na łamach Dziennika Zachodniego i portalu „wPolityce”. Jej głównymi dyskutantami są: red. Piotr Semka, senator Maria Pańczyk-Poździej, dr Jerzy Gorzelik, ale głos zabierają też inni. Trzy najważniejsze zdania wyznaczające obszar problemu: Piotr Semka – „Ślązacy, którzy odrzucają rozdział między polskością a Śląskiem, muszą się zaktywizować”; Maria Pańczyk-Pozdziej – „Obudźcie się Ślązacy”; Jerzy Gorzelik – „Sprawy trzeba uporządkować”. Rzadko to się zdarza, ale wszyscy mają tu rację.

Zacznijmy od Jerzego Gorzelika.

Nic tak nie porządkuje dyskusji jak wydłużenie perspektywy, a Śląsk jest tu wyjątkowo dobrym przykładem. Miał on dwie świetne dla siebie epoki. Pierwszą był wczesny okres piastowski, a więc polski. W 1308 r. w Legnicy miał powstać uniwersytet. Projekt uzyskał poparcie ks. Bolesława III oraz biskupa wrocławskiego Henryka. Drugim okresem był okres przebudzenia śląskiego, który rozpoczął się w okresie Wiosny Ludów i nie zakończył się w 1922 r. Z różnymi meandrami, mimo wszystko, trwa nadal. Dlaczego? Bo, teoretycznie, gdyby Śląsk znalazł się w granicach Niemiec, Ślązacy natychmiast zaczęliby walczyć o mniejszość polską. Droga więc nie prowadzi ani do Niemiec, ani do odrębnego państwa śląskiego, lecz do… Polski. O jej długości i dolegliwości zadecydują wyłącznie rodzimi mieszkańcy Śląska.

Z punktu widzenia separatyzmu słowiańsko-śląskiego – epoka od Kazimierza Wielkiego a powrotem Śląska do Polski, była zjazdem w dół. Okres dominacji austriackiej pozwolił ludności śląskiej zachować katolicyzm, ale na Śląsku i w Galicji przysłowiowa bieda była taka sama. W okresie pruskim uchwalenie pruskiej konstytucji pozwoliło Ślązakom (a więc w Prusach – Polakom) rozpocząć walkę o godność, o tożsamość, a więc o to samo o co, od ponad 50 lat, będący pod zaborami Polacy, walczyli już na Wschodzie. Zarówno jeden, jak i drugi okres na Śląsku, choć były diametralnie różne, należał do najbardziej twórczych. Ten ostatni, trwający od Wiosny Ludów okazał się efektem refleksji, która swój największy wyraz oddała w Pięciu Prawdach Polaków. To była swoista śląska Inwokacja, którą Ślązacy skierowali nie do Polaków, lecz do siebie. Rezygnacja z tej walki oznaczała katastrofę nie dla Śląska, lecz dla samych Ślązaków. Śląsk poza Polską odłącza Ślązaków od Śląska. Polska jest jedynym krajem na świecie, w którym śląskość jest akceptowana, ale śląskość nie może oznaczać antypolskości, w którą jest wpędzana. Naprawdę z głębokim współczuciem przyglądałem się tym Ślązakom, którzy wyjeżdżając do Niemiec uwierzyli, że są Niemcami, a tam od Niemców dowiadywali się, że są Polakami (mogę podać nazwiska). Potem zostawali lub wracali – zawsze zdruzgotani. Mało kto zdaje sobie sprawę, ale psychologicznie, jest to tak potężne uderzenie w podstawy kulturowe, że człowiek traci w życiu swój punkt odniesienia. Staje się obcy sobie samemu. Jeszcze do niedawna głównym punktem odniesienia dla Ślązaków były religia i Kościół, dziś dużo z nich odchodzi od Kościoła, szczególnie w Niemczech. Wprowadzanie na Śląsku Mszy św. w języku niemieckim było więc błędem.

Natomiast ślązakowcy na tle historii Śląską są taką samą efemerydą, jak komuna na tle 1000-letnich dziejów Polski. Jedni mieli umocowania na Wschodzie, drudzy na Zachodzie. Ale ani jednym, ani drugim nie uda się „zawrócić Wisły kijem”, choć szkód narobili wiele. I tylko brak wiedzy, zacietrzewienie lub niechęć może skłaniać ucho w ich kierunku.

Nie trzeba jednak Śląska fetyszyzować, bo podobnie dzieje się w całej Polsce. I jeżeli mamy już odróżniać Śląsk od Polski, to z taką refleksją, że w takim samym stopniu powinni obudzić się Ślązacy na Śląsku, jak i Polacy w Polsce. Jeżeli natomiast mamy traktować Śląsk jako część całości, to polski rząd musi wreszcie zaniechać komunistycznego nawyku lekceważenia Polaków śląskich i zachęcić ich do kontynuacji tej drogi, którą rozpoczęli w połowie XIX w. Ale z drugiej strony, Ślązacy też nie powinni przesadzać w artykułowaniu własnej krzywdy, bo podlegają podobnym uwarunkowaniom co pozostali Polacy. Oczywiście, na Śląsku głos powinni mieć spadkobiercy Lompy, ks. Szafranka, Miarki, Korfantego, a więc – polscy Ślązacy, bo to dzięki nim Ślązak uzyskał swój status, a Śląsk znalazł się w Polsce. To Polacy śląscy (lub jak kto woli – Ślązacy polscy) powinni wytłumaczyć pozostałym Ślązakom, że ten dom, w którym jak mówią są „mniejszością” nie musi ich przerażać, bo kresowianie nie są ich wrogami. Więcej, wnoszą właśnie te wartości, które pomagają scalić się z macierzystą kulturą…

Wiem, to zdanie jest dla niektórych straszne, ale, niestety, jest ono prawdziwe. Śląsk może przechodzić z rąk do rąk, ale Ślązacy to Słowianie posługujący się polską gwarą. Wysiłki w stworzeniu języka śląskiego są wyrazem przekory, a więc zaprzeczeniem tych wielu wieków ogromnego poświęcenia i walki o swój język. Nie warto popełniać harakiri za pomocą jakiegoś Cajtunga. Swojego czasu byłem świadkiem, jak nie znający polskiego potomkowie śląskich emigrantów z Panny Marii (USA) odmawiali pacierze i śpiewali pieśni w literackiej polszczyźnie. (Wówczas nie mogłem uwierzyć własnym uszom). I to jest specyfika śląska.

Autonomia w dzisiejszym rozchwianym politycznie świecie przynosi tylko same nieszczęścia. Rosja anektując Krym powołała się na autonomię Kosowa. Obydwa obszary, jak w beczkę, ładowane są prochem. Katalonia i Szkocja i inne aspirujące regiony w Europie leżą poza osią geopolityczną, ale znając życie niech nikomu się nie zdaje, że ominie ich kara. W polityce za wszystko się płaci. Śląsk nie jest tu wyjątkiem.

Jeżeli komuś wydaje się, że stanie się wyspą szczęśliwości na morzu nieszczęść, to gratuluję przenikliwości. Przyczyną podważania współczesnych granic w Europie jest nie tylko egoizm, ale również niezadowolenie z obecnego systemu politycznego. Młodzi ludzie wiedzą o tym najlepiej. Ruchom separatystycznym i ich przywódcom wydaje się, że jak posiadają jakieś bogactwa, to one predysponują ich do lepszego życia. Nic bardziej złudnego! Predysponują ich do większych nieszczęść, bo prowokują walkę właśnie o te dobra, które mają. Autonomia nie zwiększa potencjału, lecz odwrotnie powoduje jego poważną redukcję. Cały świat jednoczy się, małe grupy są do skonsumowania.

Zamiast snuć nierozsądne plany polityczne, warto zauważyć, że dzisiejsza Polska ma położenie piastowskie, że wróciły piastowskie zależności kulturowe i polityczne. W takiej konstelacji Śląsk ze swoją tradycją uzyskał zupełnie inne znaczenie niż miał przedtem. Może wrócić do tych wczesnych tradycji piastowskich, które dawniej, z różnych względów, nie uzyskały akceptacji. W literaturze naukowej określenie „Silesia lux” oznaczało światło ze Śląska. I w pierwszym okresie piastowskim takie światło stąd szło. Potem rozdrobienie feudalne i wpływy niemieckie zredukowały jego znaczenie. Dziś Śląsk ponownie znalazł się w swojej wielkiej roli, lecz bez ludzi z wielkimi horyzontami. Swoją szansę może więc zaprzepaścić.

Tyle na temat historii, uwarunkowań i śląskich perspektyw. Z drugiej strony biorąc pod uwagę stan państwa polskiego, trudno się dziwić, że powstają takie ruchy, jak RAŚ. Warto zauważyć, że ruchom separatystycznym w Katalonii, czy Szkocji towarzyszy silna kontrakcja rządu hiszpańskiego, czy angielskiego. Na Śląsku nie dzieje się nic! RAŚ czy Związek Narodowości Śląskiej nie ma przeciwnika. Przeciwnika nie ma ktoś, kto wystosował list do ambasadora Rosji w Polsce w sprawie rakiet skierowanych na nasz kraj. Można go streścić słowami: Panie Buczku, spuść wszystkie plagi na Kargulowe plemię, ale nie pomyl się i nas nie doświadczaj (źródło: http://www.zlns.ubf.pl/news.php?readmore=81). I to jest dramat. Słychać, ze Polska rozwala Śląsk. A kto rozwala Polskę? Jedziemy na jednym wózku.

I tu dochodzimy do tego,

co z przerażeniem zauważyła senator Maria Pańczyk-Pozdziej: „Ślązacy obudźcie się!”. Ale owo „Obudźcie się!” nie dotyczy tylko Śląska. W Polsce ten sam alert rozbrzmiewa od lat. I też nic! Dopiero wojna na Ukrainie uzmysłowiła Wam panie i panowie, że żyjemy w państwie i na kontynencie, które wymagają od wszystkich określonego poziomu nauczania, myślenia, niezależnej gospodarki i właściwych postaw. „Ślązacy obudźcie się”, to okrzyk zaskoczenia, jak „Jezus Maria!”. „Czy ogłuchliście, odebrano wam zdolność myślenia i mówienia” – woła Senator. Ale to wołanie przypomina inne wyborcze – Karola Miarki z połowy XIX w.: „Jezus Maria i Józef, ratujcie nas z ręki nieprzyjaciół bo zginiemy!”. Przesada? Gdy na ten dramatyzm spojrzy się w dłuższej i właściwej perspektywie, wychodzi na to samo.

Pani Senator, jeżeli chodzi o polską gospodarkę i stan państwa, nie mam nic do powiedzenia. Jest źle i pretensje wysuwane w tym kierunku są uzasadnione! Tak samo na Śląsku, jak i poza Śląskiem. Warto się jednak zastanowić skąd dodatkowo biorą się owe separatyzmy? W rozmowie z red. Sieradzkim bardzo mocno pobrzmiewały resentymenty. Z pełnym szacunkiem dla tego, co Pani robi i myśli, ale warto zauważyć, że Ślązacy nie odłączą się od swoich lęków i owego syndromu Kargula, dotąd, dopóki nie zostanie wyartykułowana odpowiedź: co Polska dała Śląskowi. Otóż: 1. Przede wszystkim płaszczyznę kulturowego odniesienia, 2. Wiem, jak cenili sobie byli członkowie ZPwN wejście w obręb polskiej kultury, bo odrywała ich od niemieckiej i kończyła tułaczkę po obczyźnie, 3. Wykształcenie i możliwość zachowania gawry, 4. Możliwość rozwoju kultury śląskiej, 5. Wbrew potocznym odczuciom, akceptację społeczną itd. Słowem dała przestrzeń i miejsce do życia.

To są podstawy istnienia każdej grupy etnicznej i podstawy poczucia każdej tożsamości. Jeżeli to mało, niech przemówi historia. Gdy Miarka w okresie głodu w 1879 r. zwrócił się do „rodaków z innych dzielnic” o pomoc, to otrzymał taki strumień pieniędzy, że musiał prosić o jego wstrzymanie. B. Limanowski wspomina o pociągach z Królestwa z kaszą, chlebem, grochem i słoniną. W okresie Powstań Śląskich Polska oddelegowała – jedne źródła podają, że 100 oficerów, inne, że 500. I nie czarujmy się, bez tej pomocy III Powstanie nie miałoby szans powodzenia. Oczywiście, bez odpowiedniej „chemii”, żadne powstanie nie może wybuchnąć. Z powstań w Królestwie wiemy, że sama wola jednak nie wystarczy. W plebiscycie Polskę poparło ok. 40 procent. Po 600 latach izolacji, to ilość powalająca. Nie pozwólmy więc odbierać ludziom ich prawdy i ich historii.

Dlaczego więc nic odpowiedniego nie może urodzić się ani na Śląsku, ani w Polsce? „Polski Śląsk” w Katowicach rozleciał się, niedawno odrodził w Opolu, ale czy będzie w stanie uzyskać większe poparcie? Potencjał jest. Chociażby tych ponad 120 tys. rdzennych Ślązaków na Opolszczyźnie, którzy nie zapisali się do mniejszości niemieckiej i dobrowolnie zrezygnowali z czerwonych paszportów, jak również kilkaset tysięcy podobnych w Katowickiem.

Czy każdy musi mieć swoje „Racławice” lub Górę św. Anny? Czy symbolem Śląska powinien być garnek, czy Karol Miarka, który odmówił Niemcom sprzedaży Księgarni i „Katolika” – za 94.000 marek? A Symbolem Polski Piłsudski i Dmowski, dla których była ona najważniejsza, czy idolem ma być żałosny Dyzma? Po odejściu prof. Antoniego Franciszka Marka, na Opolszczyźnie pozostaje pustynia. O Piłsudskim i Dmowskim już wspominaliśmy, ale gdzie w Polsce są tacy, jak Witos i Korfanty? Dziś już nie są sobie wrogami. Co musi się stać, aby powstały poważne partie polityczne, wyłonić poważni politycy myślący kategoriami dobra wspólnego? I to są pytania wyborców i większości Polaków. Stawką jest Śląsk, który może podjąć próbę destabilizacji pozostałej części Polski.

Piotr Semka

mówiąc o aktywizacji środowisk tradycyjnie śląskich, ma oczywiście rację. Właśnie o to samo apelowałem już kilkakrotnie na łamach portalu „wPolityce”. Nie można wykluczyć scenariusza krymskiego na Śląsku. Ukraina i Polska postrzegane są bowiem przez Niemcy i Rosję, jako jedna geopolityczna całość. Krym jest na jednym końcu, Śląsk na drugim. Skoro można było rozwalić Ukrainę i zmienić układ granic, to dlaczego nie można zrobić to samo z Polską? W Obwodach Ługańskim i Donieckim są separatyści i tutaj też oni są. Apel jest jasny: Ślązacy aktywizujcie się, jeżeli chcecie uniknąć kłopotów. Nie pozwólcie narzucić sobie woli mniejszości. Nie kierujcie się resentymentami. Jeżeli przyszli badacze nie odnajdą żadnego śladu obrony dzieła swoich przodków, będzie to dowód na dezaprobatę ich czynu - od Lompy po Korfantego.

To nie Polska rozwala Śląsk. Polska, czyli kto? Odpowiedzialni za to są ludzie, bo w taki sam sposób rozwalana jest pozostała część państwa. Czy to takie trudne do zrozumienia? W Polsce toczy się walka pomiędzy drugim pokoleniem UB/SB-ków z drugim pokoleniem AK-owców, NSZ-towców, WiN-owców. Na Śląsku potomkowie Powstańców Śląskich powinni się włączyć w ten proces i w taki sam sposób bronić honoru swoich dziadków i pradziadków. Ślązacy i Polacy muszą wreszcie przerwać tę swoistą „modę” na wykorzystywanie ich jako mechanizmów w – nie swojej sprawie. Tylko razem możemy rzeczywistość zmienić w kierunku takim, jaki nam odpowiada. Każdy pośrednik targuje się o korzyści dla siebie.

(Artykuł ukazał się na łamach „Śląskiego Kuriera Wnet” z 13.11.2014)

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.