Finisz kampanii samorządowej: ostatnie obietnice, debaty i transfery poparcia...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. profi A. Jaworskiego na Facebooku
fot. profi A. Jaworskiego na Facebooku

Do zakończenia kampanii samorządowej pozostały tylko godziny. Od północy obowiązuje cisza wyborcza. Kandydaci na prezydentów miast, burmistrzów i wójtów, którzy zmierzą się w drugiej turze elekcji, wykorzystują ostatnią szansę na zdobycie poparcia.

Pierwsze decyzje po objęciu fotela prezydenta i pomysły na przyciągnięcie nowych inwestorów do miasta - to niektóre z tematów debaty kandydatów na prezydenta Bydgoszczy: Konstantego Dombrowicza i urzędującego włodarza Rafała Bruskiego.

Dombrowicz - prezydent Bydgoszczy w latach 2002-2010 - startuje z Komitetu Wyborczego Wyborców Porozumienie Dombrowicza, a Bruski z komitetu Platformy Obywatelskiej. W I turze Dombrowicz uzyskał 19,87 proc. poparcia; na Bruskiego zagłosowało 37,08 proc. wyborców.

Kontrkandydaci spotkali się na debacie zorganizowanej w siedzibie Polskiego Radia Pomorza i Kujaw. Odpowiadali na pytania dziennikarzy, swoje wzajemne, jak i osób zgromadzonych.

Na pytanie o pierwsze decyzje w przypadku zwycięstwa w wyborach Dombrowicz odparł, że zajmie się doborem najbliższych współpracowników, a następnie podejmie rozmowy o kontrakcie terytorialnym i Zintegrowanych Inwestycjach Terytorialnych. Zadeklarował zmianę warunków sprzedaży lokali ADM i powrót do niższych cen wykupu tych mieszkań.

Bruski zapowiedział dwie decyzje, i to „już na poniedziałek”. Jedna dotyczyć będzie lodowiska, które zostało zamknięte w 2003 roku i wskutek czego „Bydgoszcz jest obecnie największym miastem, które nie ma krytego lodowiska”. Przypomniał też, że w Bydgoszczy ulokowany zostanie Zarząd Dorzecza Wisły, co „oznacza dodatkowych 200 miejsc pracy i podniesienie rangi miasta”.

Dombrowicz był pytany o unijne pieniądze, a ściślej - o to, dlaczego w 2007 roku władze Bydgoszczy zgłosiły do dofinansowania tylko jedną inwestycję drogową - budowę Trasy Uniwersyteckiej. B. prezydent mówił, że walczyć można o wiele inwestycji, ale „w budżecie miasta trzeba mieć pokrycie na to, żeby dofinansować, dopłacić do tego, co daje Unia”.

Na pytanie dlaczego siedem lat temu w budżecie miasta zarezerwowano ponad 20 mln zł na ul. Kujawską i rondo Bernardyńskie, a nie „sięgnięto” po pieniądze z UE, Dombrowicz odparł, że „sięgać” po pieniądze z Unii można wtedy, gdy są gotowe plany, a te, jak podkreślił, „storpedowali konserwatorzy zabytków”.

Z kolei Bruskiego pytano, dlaczego nie udało mu się pozyskać 4 mln unijnego dofinansowania na remont ul. Szubińskiej i budowę ul. Nowomazowieckiej. Bruski powiedział, że dofinansowanie to przepadło, ponieważ firma projektująca nie zdążyła na czas, „był niesolidny wykonawca”. Dodał, że miasto otrzymało natomiast 10 mln zł na budowę ul. Nowokieleckiej, która będzie służyć bydgoskim przedsiębiorcom.

W ramach pytań zadawanych wzajemnie, Dombrowicz dociekał o sprawę obecnej dyrektor szpitala miejskiego, która, jak podkreślił, z niewiadomych przyczyn w latach 2012-2014 otrzymała około 50 tys. zł. Bruski powiedział, że po objęciu przez niego fotela prezydenta, szpital był zadłużony na ponad 20 mln zł z powodu „kiepskiego nadzoru poprzednika (Dombrowicza - PAP) i ówczesnej dyrekcji”.

Według Bruskiego nowa szefowa lecznicy szybko wyprowadziła placówkę „na prostą”, dlatego w „obowiązującym wówczas stanie prawnym” należała jej się nagroda.

Ten stan się zmienił i mamy na tę okoliczność opinię rządowego biura legislacji, z której wynika jednoznacznie, że nagroda została przyznana prawidłowo

— oświadczył Bruski.

Pytał swojego konkurenta, na kim chce się wspierać w dążeniu do rozwoju miasta, skoro „krytykował marszałka regionu i obraził mnóstwo osób w swojej książce „Strefa Skomunizowana”.

Dombrowicz stwierdził, że w pytaniu kryje się sugestia, zgodnie z którą jeśli prezydent Bydgoszczy nie będzie z PO, miasto nic nie dostanie.

To nie jest republika kolesiów, to jest Polska. Co do książki - do tej pory nikt mnie nie oskarżył, widocznie napisałem prawdę

— mówił były prezydent.

Podkreślił, że w przeciwieństwie do Bruskiego, podczas kampanii wyborczej (we wcześniejszych latach) nigdy nie wspierał się ministrami czy premierem. Bruski odparł, że zarzut ten rozumie jako przymus wytłumaczenia się ze swoich dobrych relacji z ministrami.

W pytaniach od mieszkańców pojawiło się m.in. sprawa planu na przyciąganie nowych inwestorów i tworzenie nowych miejsc pracy. Zdaniem Bruskiego proces ten poprawiła już utworzona w ubiegłym roku Bydgoska Agencja Rozwoju Regionalnego, która „zajmuje się promocją gospodarczą i współpracuje z samorządem województwa”.

Są pierwsze skutki, wystarczy spojrzeć, że rozwija się PESA, budowana jest IKEA

— powiedział.

Według Dombrowicza trzeba prowadzić aktywną promocję wewnątrz kraju i poza jego granicami oraz pokazywać możliwości gospodarcze Bydgoszczy.

Chcę powołać wydział współpracy z biznesem i spółdzielniami mieszkaniowymi w ratuszu, by ułatwić ścieżki, które są przed potencjalnymi inwestorami, ułatwić pozyskiwanie wszelkich pozwoleń

— mówił Dombrowicz.

Swoją kampanię przed II turą wyborów podsumował urzędujący prezydent Poznania, Ryszard Grobelny. Jego zdaniem, w ostatnich tygodniach najważniejsze było rzetelne przedstawienie programu. Sondaże nie wskazują na wygraną urzędującego prezydenta.

Grobelny, który rządzi Poznaniem od 1998 r., powiedział, że kończąca się kampania nie była najtrudniejsza, ale najbardziej wyrównana.

Najważniejszym było rzetelne przedstawienie programu i pokazanie, że to jest program realny, który może być zrealizowany. W odróżnieniu od programu, który ma tylko hasła, nie ma zbilansowanych środków i można dzisiaj powiedzieć, że na 100 proc. nie zostanie zrealizowany

— powiedział Grobelny.

Kontrkandydatem Grobelnego w II turze jest Jacek Jaśkowiak (PO). W I turze Grobelnego poparło 28,58 proc. wyborców; Jaśkowiaka - 21,46 proc.

Według sondażu przeprowadzonego dla „Głosu Wielkopolskiego” przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych (IBRiS) Jaśkowiak cieszy się 47,3 proc. poparciem, Grobelny 45,3 proc.; niezdecydowanych jest 7,4 proc. Sondaż wykonany dla „Gazety Wyborczej” przez Millward Brown daje Jaśkowiakowi 47 proc. wskazań. Grobelny w tym sondażu otrzymał 41 proc., a niezdecydowanych było 12 proc. pytanych.

Grobelny przyznał, że nie boi się sondaży i werdyktu poznaniaków.

Głęboko wierzę, że zrobią to z przekonaniem i będzie to dobry werdykt

— dodał.

Prezydent miasta liczy, że wygra II turze. Zdaniem Grobelnego wyniki z pierwszej tury pokazują, że w przyszłym rządzeniu miastem trzeba wziąć pod uwagę programy kontrkandydatów. Urzędujący prezydent zapowiedział, że po wygranej będzie chciał się spotkać z konkurentami i ich komitetami, aby porozmawiać o tym, jakie elementy mogą razem realizować.

Lider lokalnych struktur PiS i kandydat partii w wyborach na prezydenta Poznania Tadeusz Dziuba nie wskazywał, kogo poprze w II turze wyborów. Jednocześnie poinformował, że Grobelny jako jedyny zadeklarował wolę zawarcia porozumienia w sprawie realizacji programu zawierającego kluczowe propozycje wyborcze PiS dla miasta Poznania. Dziuba w I turze zdobył 19,53 proc. głosów.

Grobelnego w II turze wyborów poparły Prawica Rzeczypospolitej Marka Jurka i Polska Razem Jarosława Gowina.

Kandydaci niezależni Maciej Wudarski i Anna Wachowska-Kucharska oraz kandydat SLD Lewica Razem Tomasz Lewandowski ocenili w zeszłym tygodniu, że jedynie Jaśkowiak daje szanse na lepszy niż dotąd rozwój miasta i udzielili mu poparcia. Lewandowski zdobył w wyborach 16,61 proc. głosów, Wachowska-Kucharska - 4,69 proc., Wudarski - 3,52 proc.

W Poznaniu odbyła się I sesja Rady Miasta Poznania. Przewodniczącym ponownie wybrano Grzegorza Ganowicza (PO). W 37-osobowej radzie najwięcej, bo 16 mandatów zdobyła Platforma Obywatelska. 12 radnych ma Prawo i Sprawiedliwość. Lewica zdobyła 5 mandatów, komitet urzędującego prezydenta Ryszarda Grobelnego - 3 mandaty. Swojego radnego ma też komitet Prawo do Miasta. W 2010 roku PO zdobyła 17 mandatów, 7 - PiS, 8 mandatów przypadło komitetowi Ryszarda Grobelnego, zaś 5 SLD.

Nigdy nie miałem większości w radzie. Po tym względem jestem zupełnie wyjątkowym prezydentem na mapie Polski. Tym bardziej uważam, że warto dążyć do jakiegoś kompromisu i dobrej współpracy. Mam nadzieję, że zdecydowana większość radnych jest nastawiona na taką współpracę

— powiedział Grobelny.

Ostry finisz kampanii miał miejsce w Gdańsku. Walczący o reelekcję prezydent Paweł Adamowicz (PO) zarzucił swojemu konkurentowi Andrzejowi Jaworskiemu, że jego program wyborczy to pustosłowie. Poseł PiS natomiast wytknął samorządowcowi Platformy nadmierne wydatki z kart służbowych.

Na Adamowicza, sprawującego od 1998 r. funkcję prezydenta Gdańska, w wyborach samorządowych 16 listopada padło 46,05 proc. głosów. Jaworski uzyskał wynik 26,15 proc.

Obaj kandydaci na dwa dni przed drugą turą wyborów na prezydenta Gdańska zorganizowali konferencje prasowe podsumowujące ich kampanie wyborcze.

Pan Andrzej Jaworski w ciągu kilku ostatnich tygodni nic pozytywnego nie powiedział o Gdańsku. Andrzej Jaworski po prostu Gdańska nie lubi. Nie wiem, dlaczego do Gdańska się przeprowadził z Włocławka. Rzadko znajdujemy przykłady, aby ktoś z Gdańska przeprowadzał się do Włocławka, a więc jeżeli się tu przeprowadził to znaczy, że widzi tutaj dla siebie szansę

— powiedział dziennikarzom Adamowicz.

Jego zdaniem, polityk PiS nie przedstawił „żadnego pozytywnego programu dla Gdańska”.

Jedyną nową rzeczą, którą wskazał w czwartek w telewizyjnej debacie, było stworzenie w Gdańsku dla wszystkich szerokopasmowego dostępu do internetu, ale nic poza tym. Nie ma żadnego programu: jego 21 postulatów to banały, pustosłowie. Tam nie ma mowy nawet o pozyskiwaniu środków z Unii Europejskiej

— argumentował prezydent.

Gdańsk to miasto pozytywnych zmian, miasto, które w ostatnich latach zmieniło się niezwykle - nowe tramwaje, ulice, nowe rozwiązania urbanistyczne - to każdy z nas widzi na co dzień. Mam nadzieję, że od poniedziałku 1 grudnia będziemy wspólnie kontynuowali zmiany pozytywne w naszym Gdańsku

— dodał Adamowicz.

Jaworski z kolei skrytykował prezydenta Gdańska za korzystanie z dwóch służbowych kart kredytowych z limitem do 60 tys. zł.

Nie widzimy podstaw, dlaczego prezydent miasta powinien mieć łączny limit na swoje wydatki na 60 tys. zł. To jest cena dobrego samochodu. To są kwoty, o których większość gdańszczan może sobie tylko i wyłącznie pomarzyć

— mówił na konferencji prasowej kandydat PiS.

Nawiązując do tego pokazał dziennikarzom „prezent” dla Adamowicza w formie dużej karty kredytowej ze zdjęciem prezydenta Gdańska, wielkości plakatu, na której napisano m.in. „Gdańszczanie płacą. Limit kredytu 60 000 zł”, w rubryce ważności karty wpisano datę 30.11.2014.

Jaworski zapowiedział, że niezależnie do wyników niedzielnych wyborów, w przyszłym tygodniu kilka lokalnych organizacji ma powołać stowarzyszenie pod nazwą „Uczciwy Gdańsk”.

Będzie ono na co dzień analizować to, co się w mieście dzieje. Będzie pytać Radę Miasta zdominowaną przez Platformę Obywatelską o to, dlaczego są takie, a nie inne uchwały podejmowane. Jestem przekonany, że to też będzie dobre narzędzie do codziennych kontaktów mieszkańców Gdańska, zwłaszcza tych, którzy potrzebują pomocy, o których obecny prezydent zapomniał

— wyjaśnił poseł PiS.

Przed drugą turą wyborów, poparcia Jaworskiemu udzielili kandydaci na prezydenta Gdańska: Zbigniew Wysocki z Kongresu Nowej Prawicy (4,27 proc. głosów w wyborach 16 listopada), niezależny Waldemar Bartelik (6,58 proc. głosów). Kandydat PiS otrzymał też wsparcie, choć nie bezpośrednie, od Jarosława Szczukowskiego z SLD Lewica Razem (4,63 proc. głosów), który uważa, że 30 listopada mieszkańcy Gdańska powinni opowiedzieć się za zmianami w mieście.

Swojego poparcia politykowi PiS nie udzieliła natomiast kandydatka na prezydenta Gdańska Ewa Lieder z komitetu Gdańsk Obywatelski (12,30 proc.). Uzyskała ona trzeci wynik w wyborach na najwyższy urząd w mieście. Wraz z innymi liderami „Gdańska Obywatelskiego” mówiła w ubiegłym tygodniu, że ich ruch z uwagi na swoją bezpartyjność nie poprze w drugiej turze żadnego ze starających się o fotel prezydenta miasta kandydata.

Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski uważa, że w swojej kampanii wyborczej o reelekcję musiał „walczyć o prawdę” o mieście.

Staraliśmy się pokazać Białystok takim, jaki jest

— odpowiada jego kontrkandydat w II turze wyborów Jan Dobrzyński.

W niedzielę obaj zmierzą się w drugiej turze wyborów prezydenta Białegostoku. W pierwszej wyborów wygrał Truskolaski (własny komitet), zdobywając 49,37 proc. głosów. Na Dobrzyńskiego, b. wojewodę podlaskiego i b. senatora PiS, oddano 34,16 proc. głosów.

Podsumowując w piątek swoją kampanię, Truskolaski określił ją jako „trudną, długą i wyczerpującą”.

To jest około trzech miesięcy codziennej, żmudnej, wytężonej pracy, a można powiedzieć i walki. Walki o prawdę o naszym mieście, bo ona była przez moich konkurentów, a teraz jednego konkurenta, absolutnie zafałszowywana

— powiedział.

Jego zdaniem mieszkańcy byli „ciągle straszeni”: długiem miasta, bezrobociem i sprzedażą komunalnej spółki MPEC. Tymczasem, dodał, dług Białegostoku jest „jednym z niższych w Polsce”, a Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, którego udziały kupiła spółka Enea Wytwarzanie, trafiło w „państwowe ręce”.

Truskolaski dziękował za poparcie Platformie Obywatelskiej, która - jak mówił - od początku „poparła go bezwarunkowo”, a w drugiej turze wyborów działacze tej partii, po swojej kampanii, zaangażowali się bezpośrednio w jego kampanię. Dziękował też m.in. komitetom społecznym i przedsiębiorcom, których nazwał „solą ziemi”.

Podkreślił, że teraz czeka na niedzielny „werdykt”.

Czekamy ze spokojem, bo praca, którą wykonaliśmy w ciągu ośmiu lat (jest prezydentem od dwóch kadencji), jak również w tej kampanii wyborczej, powinna przynieść pozytywne rezultaty. Wierzę w zwycięstwo

— podsumował prezydent.

Kandydaturę Truskolaskiego poparł marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Na wspólnej z nim konferencji prasowej mówił, że miasto, w którym żyją mniejszości narodowe i religijne, wymaga „włodarzy otwartych, tolerancyjnych, takich, którzy nie zamykają się na innych”.

Dodał, że takim włodarzem jest właśnie Truskolaski.

To jest prezydent zgody

— podkreślił Borusewicz.

Kontrkandydat Truskolaskiego, Jan Dobrzyński powiedział dziennikarzom, że kampania wyborcza go nie zaskoczyła, był na nią przygotowany.

Znam środowisko, z którym przyszło mi rywalizować, więc nie było z mojej strony jakiegoś zaskoczenia

— mówił Dobrzyński.

Jak dodał starał się swoją kampanię „prowadzić merytorycznie”.

Unikaliśmy takich ataków personalnych, bo nie o to w kampanii wyborczej chodzi. Przedstawialiśmy nasz program i myślę, że to nam się udało

— zaznaczył.

Przedstawianie prawdy często irytowało naszych adwersarzy. Myśmy starali się pokazywać miasto takim, jakie jest. Na pewno mamy drogi, ale mamy też potężny dług, wyprzedajemy majątek wspólny, więc to chcieliśmy, aby mieszkańcy wiedzieli, albo do nich to dotarło, jaka jest sytuacja naszego miasta

— podkreślił Dobrzyński, pytany, które tematy wywoływały największe emocje.

Działacze warmińsko-mazurskiego SLD, przed II turą wyborów na prezydenta Olsztyna zaapelowali do wyborców o „jak najszerszy udział w wyborach”; nie poparli jednak żadnego z ubiegających się o ten urząd - ani Piotra Grzymowicza, ani Czesława Małkowskiego.

Na konferencji prasowej szef warmińsko-mazurskiego SLD Władysław Mańkut powiedział, że „II tura wyborów zwłaszcza w stolicy Warmii i Mazur jest szczególnie ważna, ponieważ Olsztyn jako stolica województwa oprócz istotnych zadań samorządowych dla samego miasta pozostaje centrum administracji całego regionu”.

Jak dodał, „wybory w Olsztynie zaświadczą o aktywności mieszkańców, ale też będą uważnie obserwowane w kraju”.

W związku z tym zwracamy się z gorącym apelem o jak najszerszy udział w tych wyborach, w poczuciu dobrze spełnionego obywatelskiego obowiązku

— podkreślił sekretarz rady wojewódzkiej SLD Marcin Kulasek.

Mańkut pytany przez dziennikarzy komu SLD udziela poparcia w drugiej turze wyborów na prezydenta Olsztyna - Małkowskiemu czy Grzymowiczowi odpowiedział, że „mieszkańcom Olsztyna nie trzeba wskazywać nikogo, bo wybiorą jedynie słuszną kandydaturę”.

Wskazywanie jest to w jakimś sensie obniżanie społecznej kompetencji wyborców, narzucanie własnej woli, jest to zbędne i wierzymy, że wybór mieszkańców będzie jedynie słuszny

— podkreślił.

Wiceprzewodniczący warmińsko-mazurskiej SLD Zbigniew Szczypiński dodał, że obydwaj kandydaci zarówno Małkowski jak i Grzymowicz mają „lewicowy rodowód polityczny”.

Zarówno Małkowski jak i Grzymowicz w swoim CV, jeśli tego nie wymazali, to społeczeństwo o tym wie a my jako członkowie SLD pamiętamy, mają rodowód SLD. Jeden był sekretarzem rady wojewódzkiej Sojuszu (Małkowski) a drugi był wiceprzewodniczącym rady miejskiej SLD w Olsztynie (Grzymowicz). Obydwaj mają rodowód lewicowy i obydwaj się tego nie wypierają, więc nam nawet z tego powodu jest trudno wskazać któregoś z nich

— podkreślił i dodał, że obydwaj opuścili partię dobrowolnie.

Prezydenta Olsztyna wybierają mieszkańcy Olsztyna, którzy są w spisie wyborców, a nie partie. Oczywiście poparcie tych partii może mieć jakieś znaczenie, ale my nie kupczymy głosami ludzi, którzy mają lewicowe poglądy i którzy głosują na SLD

— zaznaczył Szczypiński.

Przed drugą turą w wyborach na prezydenta Olsztyna PO, PSL i PiS poparły Piotra Grzymowicza.

W Elblągu przed II turą wyborów SLD poparło Witolda Wróblewskiego - kandydata PO i PSL, który zmierzy się z ubiegającym się ponownie o urząd prezydenta Elbląga Jerzym Wilkiem (PiS).

Ustępujący po 16 latach rządzenia prezydent Katowic Piotr Uszok zadeklarował, że jeszcze przez kilka-kilkanaście miesięcy gotów jest nadal angażować się w sprawy miasta, by dokończyć rozpoczęte projekty. Uszok popiera w wyborach swojego obecnego zastępcę, Marcina Krupę.

Uszok, który - zgodnie z zapowiedziami sprzed czterech lat - nie wystartował w wyborach prezydenta miasta, pożegnał się z dziennikarzami, dziękują za wieloletnią współpracę.

Pytany o plany na przyszłość nie wykluczył, że jeszcze przez jakiś czas będzie zajmował się miejskimi projektami; zaznaczył jednak, że z pytaniami o konkrety należy zaczekać na wynik wyborów. Wcześniejsze sondaże wskazywały, że promowany przez Uszoka wiceprezydent Krupa wygra w drugiej turze z kandydatem PiS, b. prezesem NFZ Andrzejem Sośnierzem.

Musimy czekać do niedzieli - demokracja wymaga daleko idącej pokory. Nic nie jest przesądzone

— podkreślił ustępujący prezydent, pytany o to, czy mógłby objąć stanowisko wiceprezydenta lub pełnomocnika do spraw określonych projektów.

Uszok został też miejskim radnym. W wyborach do rady miasta jego ugrupowanie Forum Samorządowe i Piotr Uszok zdobyło 12 z 28 mandatów.

Prezydent potwierdził, że gotów jest zaangażować się w sprawy miasta bardziej niż tylko pracując w radzie miasta.

Jeśli będzie taka wola, mogę się zaangażować, aby dokończyć pewne projekty. Wiele rzeczy załatwiało się przecież przez dobre relacje z szefami instytucji, firm; relacje, które opierały się na zaufaniu. Jeśli będzie wola, żeby korzystać z mojego doświadczenia, jestem gotowy nim służyć jeszcze przez kilka-kilkanaście miesięcy; zobaczę

— powiedział Uszok.

Nie jest tak, że cokolwiek muszę. Podstawową rzeczą jest, aby nie wpływać, nie ograniczać nowego prezydenta. To jest zupełnie nowe otwarcie, powinien mieć szerokie pole działania, pracować na swoje konto

— zaznaczył.

Uszok rządził miastem od 16 lat, wcześniej był jego wiceprezydentem. Zanim został samorządowcem, pracował w kopalni węgla Murcki, dochodząc do stanowiska nadsztygara. Pytany, czy rozważa możliwość powrotu do górnictwa, przyznał, że upłynęło sporo czasu i łatwiej byłoby mu się odnaleźć w zakresie organizacji i zarządzania. Formalnie jest urlopowany z Katowickiego Holdingu Węglowego.

Tam muszę skierować pierwsze kroki i poinformować, czy podejmę pracę

— mówił.

Na razie - jak wyznał - chce przede wszystkim odpocząć.

Dużo czasu poświęcałem pracy, może przez złą organizację tej pracy (…), ale też trochę przez uzależnienie od tego miasta. Chcę się trochę „zresetować”

— powiedział.

59-letni obecnie Uszok w 1990 r. po raz pierwszy został radnym, w 1994 r. wiceprezydentem miasta odpowiedzialnym m.in. za infrastrukturę, a od 1998 r. pełni funkcję prezydenta. Przez wiele lat działał w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego (m.in. jako jej współprzewodniczący), Unii Metropolii Polskich czy Związku Miast Polskich.

Mieszka w Kostuchnie - jednej z południowych dzielnic Katowic. Ma żonę Celinę i dwie dorosłe córki - Natalię i Monikę. Lubi pływanie, piesze wycieczki, jazdę na nartach i na rowerze oraz fotografowanie przyrody. Wolny czas najchętniej spędza z rodziną. Jego hobby to gra na gitarze, lubi pieśni neapolitańskie.

Druga tura wyborów wójta, burmistrza lub prezydenta miasta odbędzie się w najbliższą niedzielę 30 listopada w godz. 7-21.

Śledź NASZ RAPORT z przebiegu wyborów! Kliknij i bądź na bieżąco!

PAP/JKUB

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych