Wyborcze skandale – w lokalnych komisjach, u „Leśnych Dziadków” i w ordynacji

fot. PAP/Tytus Żmijewski
fot. PAP/Tytus Żmijewski

Oczywiście, że skandalem jest wszystko to, co się dzieje podczas obecnych wyborów, związanych z uczciwością ich przeprowadzenia i brakiem w normalnym terminie ostatecznych wyników. Ale jest jeszcze większy skandal.

Znowu objawił się, niczym epidemia ograniczona do pewnego obszaru, zadziwiający niedorozwój umysłowy wyborców Mazowsza, który powoduje rzekome oddanie jakieś gigantycznej liczby głosów nieważnych. Wszyscy wiemy, że to najprostszy sposób sfałszowania wyborów. Wystarczy postawienie drugiego krzyżyka na karcie do głosowania. Wprawdzie nie przybędzie głosów partii, na rzecz której dokonuje się tego „tricku”, ale utrąca się przewagę konkurencji, o zagładzie której się marzy. Można ją przynajmniej pognębić, pozbawiając ją części zdobytych mandatów. Nie dopuszczając do jej zwycięstwa nad „naszymi”.

O tym jak na prowincji traktują te wybory, mówi przykład jakiejś wiceprzewodniczącej komisji, która sama wrzucała do urny karty wyborcze. Wyrzucono ją po jakimś czasie z komisji i na tym się skończyło. A przecież jej skandaliczne złamanie prawa wyborczego przypominało sytuację, kiedy ochroniarz pilnujący sklepu dokonuje w nim kradzieży. Członkowie Państwowej Komisji Wyborczej, choć wszyscy prawnicy, nawet pewnie nie rozumieją, że pośrednio ponoszą odpowiedzialność za tamtą „nadgorliwą wiceprzewodnicząca komisji”.

„Dziadkowie Leśni” plus „Babcia Maria” z PKW mają jak co roku, od wielu już lat, olbrzymie kłopoty z liczeniem głosów i podania wyników wyborów w czasie zbliżonym do terminów, jakie są dotrzymywane w krajach cywilizowanych. Serwery PKW znowu zawiodły. - Nikt nie wie, kiedy system komputerowy zadziała, a jeśli nie uda się go uruchomić, jak długo będzie trwało liczenia „na piechotę”- dawali sobie absurdalne dla mnie alibi, ludzie odpowiedzialni za przebieg i wyniki wyborów.

Nikt nie rozumie, kto te skamieliny PRL skierował do PKW i ile jeszcze razy muszą się skompromitować, żeby pozbawić ich tych funkcji, nie wytaczając im, wyłącznie z powodów humanitarnych - wiek i groźba alzheimera, procesów z kodeksu karnego.

Dla mnie największym skandalem jest jednak ordynacja wyborcza, która umożliwia ludziom takim jak Czesław Małkowski z Olsztyna start w wyborach do jakichkolwiek funkcji samorządowych, zresztą podobnie do parlamentarnych. Facet, przeciwko któremu aktualnie toczy się proces, oskarżonemu o gwałt i molestowanie seksualne podwładnych kobiet w czasie, kiedy pełnił rolę prezydenta Olsztyna, startuje jakby była to inna osoba, niż człowiek siedzący na ławie oskarżonych. Zostanie uniewinniony? To dobrze. Wolno mu będzie stratować w następnych wyborach. I nie chodzi o to, że to były komuch, były cenzor, a więc facet, nawet jak na czasy PRL, spec od brudnej roboty. Gdyby w podobnej sytuacji był bohater podziemnej „Solidarności”, nie powinien być dopuszczony do wyborów do czasu uprawomocnienia się wyroku uniewinniającego.

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych