Ileż nienawiści musi mieć w sobie Kaczyński, żeby wykręcić z tym Dudą Platformie tak paskudny numer…

PAP/Paweł Supernak
PAP/Paweł Supernak

Dlaczego Jarosław Kaczyński ogłosił w Krakowie kto będzie reprezentował PiS w wyborach prezydenckich? To przecież jasne: po pierwsze, chciał odwrócić uwagę od madryckiej afery swych posłów, po drugie, prezes nie lubi przegrywać i stchórzył przed cieszącym się społecznym zaufaniem Bronisławem Komorowskim, a po trzecie, gdyby przegrał, co było pewne jak amen w pacierzu, zostałoby podważone jego przywództwo w partii i musiałby zejść ze sceny - tak w generalnym skrócie brzmią okołoplatformiane komentarze dotyczące ogłoszenia kandydata PiS na prezydenta RP. O samym rywalu Komorowskiego, Andrzeju Dudzie - cisza…

Oczywiście na tę „przyspieszoną” decyzję, której nie poprzedziły żadne prawybory w Prawie i Sprawiedliwości, czy choćby dyskusja, miały wpływ ekscesy posłów z najbliższego otoczenia Kaczyńskiego, co summa summarum świadczy o jego słabości i w ogóle procesu decyzyjnego w tej partii. Co więcej, wypychając Dudę przed szereg, prezes jakoby dowiódł, gdzie ma wybory samorządowe, że chce być władcą absolutnym i rządzić w terenie z Warszawy. Aaa, byłbym zapomniał, i jeszcze jedno: Kaczyński nie wystawił prof. Piotra Glińskiego, bo z naukowcami nigdy nie wiadomo, Gliński „nie gwarantował pełnej lojalności” i „mógłby podważać linię partii i jej przywództwa” – wywodzi politolog Jacek Zaleśny.

Innych komentarzy z kręgów okołoplatformianych właściwie nie należało się spodziewać. Kiedyś już to pisałem, cokolwiek by Jarosław Kaczyński zrobił, gdyby nawet fruwał nad Warszawą, jego przeciwnicy i tak powiedzieliby, że lata, bo nie umie chodzić. Teraz jednak sytuacja robi się znacznie poważniejsza, w przeciwieństwie do spółki PO-PSL z o.o. uwikłanej w liczne skandale i afery z udziałem jej polityków, prezes PiS szybko i wzorcowo rozprawił się z madryckimi „gwiazdami”. Prorządowym mediom nie da się dłużej jechać na tej kobyle, tak samo jak nie da się w nieskończoność eksploatować tematu 11. listopadowych zadymiarzy, na siłę wciskanych w szeregi narodowców, z… PiS jako cichym sprawcą ulicznych burd w domyśle. Teraz problem ma jedno, konkretne nazwisko: Andrzej Duda.

Co o nim wiadomo? Niewiele. W zasadzie tylko tyle, że jest europosłem i pozostał wierny Lechowi Kaczyńskiemu także po jego śmierci. Jak napisał wraz z innymi prezydenckimi ministrami, podając się do dymisji po wyborze Komorowskiego: „Mieliśmy honor cieszyć się zaufaniem męża stanu, człowieka wyjątkowego, nie tylko dzięki swoim osobistym przymiotom, ale przede wszystkim w kontekście Jego bezwarunkowej lojalności wobec Polski i narodu polskiego, dzięki Jego patriotyzmowi - mądremu, odważnemu i niezłomnemu. Wzięliśmy skromny udział w realizacji Jego programu, w urzeczywistnianiu Jego wizji Polski solidarnej, sprawiedliwej, szanowanej w świecie, silnej i zasobnej. To wielki zaszczyt i powód do satysfakcji”.

Czyli, kandydat Duda to - jak by powiedzieli platformersi - kaczysta z krwi i kości. Z jego „cv” można dowiedzieć się, że ma 42 lata, że jest doktorem prawa, urlopowanym wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego, że był krakowskim radnym, że mandat posła Sejmu zdobył z największym poparciem w Małopolsce, i zanim powołany został w skład kancelarii prezydenta, był wiceministrem sprawiedliwości w rządzie Jarosława Kaczyńskiego oraz, aż do 2011r. członkiem Trybunału Stanu.

Jeśli ktoś czekał na choćby tę garść podstawowych informacji przy okazji ogłoszenia kandydatury Dudy na prezydenta RP, ten się nie doczekał. W głównym wydaniu „Wiadomości” fakt ten skwitowany został dosłownie jednym zdaniem. W obozie PO zapanowała na jego temat niemalże grobowa cisza. Co odważniejsi zaczęli przebąkiwać, że „mało znany”, że „niedoświadczony”, ale i ci szybko umilkli. No, bo jeszcze te „pisowskie ścierwa” (copyright by Stefan Niesiołowski) wywloką początki Komorowskiego w „bulu i nadzieji”, jak to „pą prezidą” trzymał Nicolasa Sarkozy’ego na deszczu przed pałacem, a sam schował się pod parasolem, jak zrobił dupen-klapen w fotelu przed stojącą i osłupiałą z wrażenia kanclerz Angelą Merkel w gościnie, czy jak to w Białym Domu przestrzegał Baracka Obamę, żeby pilnował żony…

Gdyby startował sam Kaczyński, nie byłoby sprawy, w archiwach aż pękają ściany od materiałów o tym dzielącym naród ponuraku… A tak, cholera, co robić? No, musi się coś znaleźć na tego Dudę! Już Czerepachy pewnie szukają, gdzie się tylko da, może w przedszkolu rozchlapał kaszkę z talerza, albo w łazience obsikał dzieciom ręczniki, może dźgnął cyrklem kolegę w szkole, czy na studiach przygniótł komuś palce segregatorem, może pije, żonę bije, delegacje do Brukseli źle rozliczył, albo chociaż może widziano go na Rue Wiertz jak szedł w kierunku burdelu? Każdy przecież ma coś-tam na sumieniu…

Nie ma się co śmiać, sprawa jest najwyższej wagi państwowej! Bo co będzie, jeśli młodzi oddadzą moherowym babciom dowody osobiste i razem zagłosują na tego Dudę, co - biorąc pod uwagę wyniki wyborów samorządowych - staje się jak najbardziej realne? Biada nam! Ten Kaczyński to rzeczywiście wredny facet, ileż trzeba mieć w sobie nienawiści, żeby wykręcić Platformie taki numer…

———————————————————————————————

Uwaga!

Super oferta dla czytelników tygodnika „wSieci”!

Zamów roczną prenumeratę tygodnika „wSieci”, miesięcznika „wSieci Historii” lub prenumeratę PAKIET (oba tytuły) a otrzymasz w prezencie książkę historyczną  z oferty bestsellerów wydawnictwa Zysk i Spółka. Oferta ważna do wyczerpania zapasów!

Tylko dla prenumeratorów ceny niższe niż w kiosku o 30%!

Więcej informacji na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych