Jak pokonać Bronisława Komorowskiego - zastanawiałem się na łamach tygodnika „wSieci” kilka tygodni temu. Pisałem, że największym sprzymierzeńcem Bronisława Komorowskiego był dotychczas powszechny fatalizm w szeregach jego rywali, ale też w dużej części społeczeństwa. Chodziło o przekonanie, że z Bronisławem Komorowskim nie da się wygrać. Istotnie, nie sposób wygrać uważając, że nie ma się szans na zwycięstwo. Tyle że te szanse są. I to spore. I takie szanse ma też kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda.
Przypominałem we „wSieci”, że Bronisław Komorowski jest prezydentem postpeerelowskim. A nawet jest zanurzony w PRL. Jego kadencja niewiele się więc różni od postkomunistycznej prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego. Komorowski wspiera ludzi dawnego systemu w armii, służbach specjalnych, na różnych szczeblach administracji, na uczelniach, w mediach czy w instytucjach kultury. A dla wielu z nich funkcjonuje wręcz jako gwarant objęcia ich swego rodzaju abolicją za dawne grzechy czy nawet przestępstwa (jak w wypadku ludzi WSW i WSI). Jako taki gwarant funkcjonuje też wobec wojskowych kształconych i szkolonych w ZSRR, którzy blokowali przemiany w polskiej armii, a w latach 90. niektóre jednostki wojskowe uczynili bazami dla przestępczej działalności - jak było np. w aferze paliwowej. Komorowski jest traktowany jako parasol ochronny dla biznesmenów wyrosłych na pieniądzach FOZZ czy wykreowanych przez tajne służby PRL, także dzięki ich funduszom operacyjnym, którzy dorabiali się w szarej strefie, dzięki poufnym informacjom o planach różnych rządów oraz wskutek niemającego żadnych podstaw umarzania im wielu zobowiązań wobec państwa.
Jako marszałek Sejmu Bronisław Komorowski przyjął ofertę nielegalnego dotarcia do tajnego aneksu do raportu o likwidacji WSI, co było złamaniem prawa (artykuły 18, 231 i 265 kodeksu karnego). Potem bezzwłocznie nie powiadomił prokuratury o zaproponowanych mu przez byłych funkcjonariuszy WSI nielegalnych działaniach. Potem nie mówił prawdy o tym fakcie w zeznaniach złożonych w prokuraturze 24 lipca 2008 r. (sygnatura akt PR-IV-X-Ds. 26/07). Podczas przesłuchania zataił informacje o spotkaniu na początku listopada 2007 r. z szefem ABW Krzysztofem Bondarykiem, p.o. szefa SKW Grzegorzem Reszką, wiceszefem sejmowej komisji ds. służb Pawłem Grasiem oraz płk. Leszkiem Tobiaszem, negatywnie zweryfikowanym oficerem WSI. Nigdy nie wyjaśnił, skąd wziął sporą część z 260 tys. niemieckich marek, które wraz z innymi osobami zainwestował na początku lat 90. w piramidzie finansowej, a potem wojskowe służby pomogły mu te pieniądze odzyskać. Dlaczego i na jakiej podstawie mu pomagały? Wspierał fundację Pro Civili, skupiającą wysokich oficerów WSI, której wojsko (był wiceministrem MON, a potem ministrem) udostępniło swoje obiekty. Jako wiceminister w MON użyczył firmie sprzedającej w Polsce mercedesy budynek przy Krakowskim Przedmieściu, którym wojsko dysponowało.
W tekście we „wSieci” pisałem, że obecny prezydent jest bardzo ważnym elementem systemu rządów PO. Poza Donaldem Tuskiem był w największym stopniu odpowiedzialny za polityczne, gospodarcze, socjalne, obywatelskie, cywilizacyjne czy kulturowe skutki krachu tego systemu. W kluczowych momentach Komorowski był marszałkiem Sejmu i prezydentem państwa. Był elementem władzy PO i systemu Tuska, był filarem tego systemu. Zawetował zaledwie cztery ustawy za rządów PO, nie mające żadnego znaczenia dla funkcjonowania państwa, np. o utworzeniu Akademii Lotniczej w Dęblinie czy o likwidacji nadzoru ministerstwa rolnictwa nad odrolnieniem części gruntów. Trzynaście ustaw prezydent przesłał do Trybunału Konstytucyjnego i to też miało znikomy wpływ na funkcjonowanie państwa. Komorowski był po prostu żyrantem i gwarantem systemu Tuska
Teraz Bronisław Komorowski chce drugiej kadencji (choć oficjalnie bardzo się kryguje), aby uciec przed rachunkiem za narażenie Polski na ogromne niebezpieczeństwo utraty bądź znacznego ograniczenia suwerenności.
Szczególnie od czasu katastrofy smoleńskiej polityka Komorowskiego (konstytucyjnie zwierzchnika sił zbrojnych i najwyższego reprezentanta na zewnątrz) współdecydowała o tym, że Polska stała się bezbronna wobec Rosji. To także jego polityka realnie pozbawiła Polskę szans pomocy i wsparcia ze strony Niemiec, które mimo oddania im się w lenno, nie mają ochoty przelać za nas choćby kropli krwi. Jego polityka oddaliła nas od USA i skłóciła z Litwą, Czechami oraz Słowacją.
Andrzej Duda ma zerowe uwikłanie zarówno w PRL, jak i w patologie III RP. To ktoś spełniający kryteria bycia następcą, kontynuatorem i uczniem Lecha Kaczyńskiego. Także pod względem formatu intelektualnego. A w wielu sytuacjach, np. w polityce zagranicznej przeciętniactwo obecnego prezydenta czy dość wąskie horyzonty są poważnym ograniczeniem i obciążeniem dla polskich interesów. Andrzej Duda może pokonać Bronisława Komorowskiego, bo jest reprezentantem pokolenia niemającego kompleksów i poczucia niższości wobec możnych tego świata i nie czującego wobec nich strachu. A Bronisław Komorowski te kompleksy i poczucie ma, zaś strach wielokrotnie demonstrował. Duda jest o 20 lat od Komorowskiego młodszy i znacznie lepiej od niego wykształcony. Dobrze sobie radzi we współczesnych świecie, zna języki i ma bagaż kulturowy czyniący go partnerem, a nie kamerdynerem wobec polityków Zachodu. To może być polska nowoczesna marka, w miejsce reprezentanta politycznej Cepelii, i to tej z czasów głębokiej PRL.
Polacy są rozsądni. Na co dzień potrafią wybierać markowe produkty oraz rozpoznawać i cenić prawdziwe wartości i osobowości, dlaczego mieliby więc wciąż wspierać polityka-erzac, przypominającego wyrób czekoladopodobny. Pokonanie Bronisława Komorowskiego jest więc możliwe i realne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/221812-komorowski-jest-prezydentem-postpeerelowskim-dlatego-duda-moze-go-pokonac
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.