PÓŁ PORCJI MAZURKA. Partyjnym liderom zbielałoby oko, gdyby dowiedzieli się kogo wpuszczają na listy wyborcze

Fot. Facebook PO
Fot. Facebook PO

Moi znajomi z niedużego miasta na południu Polski skrzyknęli się i kandydują w wyborach samorządowych. Trzydziesto-, czterdziestolatków łączy cywilizacyjny sznyt: znają języki, bywali w świecie, mają czyste buty i zrobione zęby.

I niemal jednakowe poglądy. Wszyscy są więc radykalnymi antykomunistami, czytelnikami prawicowej prasy, konserwatystami, bogobojnymi katolikami i zwolennikami tezy o zamachu w Smoleńsku. OK, oni twierdzą, że są po prostu sceptyczni wobec oficjalnych wyjaśnień. :-)

I jeszcze drobnostka: wszyscy kandydują z …PO.

Scenka druga, nieduże miasteczko, w którym się wychowałem, Pomorze. Prawicowy burmistrz (rządzi miastem od 1990 roku, niegdyś niemal nie został posłem z Porozumienia Centrum) idzie po pewne zwycięstwo ze swoim lokalnym komitetem. Bodaj najsensowniejszy facet w mieście wraz z kilkoma innymi ogarniętymi kandydują do rady powiatu z Platformy.

Morał? Patrzcie na ludzi, nie tylko na szyldy.

Ale taki morał niczego nie wyjaśnia. Bo dlaczego oni wszyscy startują z partii, do której teoretycznie im daleko? W pierwszym przypadku odpowiedź jest prosta: lokalny PiS to stado dziwolągów i melepetów, którzy w końcu pozabijają się o własne sznurowadła. Z nimi nie tylko nie da się współpracować, ale nawet nie sposób się dogadać. A że miejscowa Platforma przeżywała kryzys, to ją przejęli i idą po sukces.

W miasteczku na Pomorzu nie wygląda to lepiej. To tu kandydatem PiS na burmistrza jest człowiek o którym już pisałem - jednoręki katecheta, który cztery lata temu zaczepiał na rynku ludzi namawiając ich by na niego głosowali słowami: „Ja i tak mam raka, niedługo umrę”.

Na szczęście słowa nie dotrzymał, ale się zaparł i próbuje ponownie. Niedawno Agnieszka Romaszewska pisała na Twitterze o sensownych ludziach, którzy próbowali zapisać się do PiS. Nie dało się, lokalny establiszmencik nie pozwolił.

Puenta, a nawet dwie. Po pierwsze, nie płacz PiS-ie, kiedy znów przegrasz i poszukaj winy także w sobie. Po drugie, chciałbym zobaczyć minę Donalda Tuska, gdy pozna swych radnych.

—————————————————————————————————

Czym jest komunikowanie polityczne? Do czego mediom potrzebni są politycy, a politykom media?

Na te i szereg innych pytań znajdziesz odpowiedź w bardzo ciekawym podręczniku:„Porozumienie czy konflikt? Politycy media i obywatele w komunikowaniu politycznym”.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych