Dziennikarza Jarosława Ziętarę pobito, potem próbowano przekupić. Odmówił, dlatego został zamordowany. Tropy wiodą do ochroniarzy Elektromisu - podaje Gazeta Wyborcza.
Prokuratura twierdzi, że w czerwcu 1992 r. zatrzymany przed tygodniem były senator Aleksander G. miał namawiać ochroniarzy firmy Elektromis do zabójstwa Ziętary, mówiąc, że „trzeba zrobić porządek z tym pismakiem, który wciąż grzebie”. Taką relację miał złożyć świadek, który był uczestnikiem tego spotkania.
Elektromis, o czym pisały wtedy media, zatrudniał wielu dawnych funkcjonariuszy SB i milicji oraz PRL-owskich urzędników. Otaczanie się ludźmi służb specjalnych PRL to mianownik łączący Elektromis z Aleksandrem G., który w 1992 r. był jednym z najbogatszych Polaków. Ma sieć kantorów i agencję ochrony, handluje paliwami. W PRL pracował w SB, potem był agentem wywiadu.
Według źródeł Gazety Wyborczej, Ziętara interesował się organizowanym przez Aleksandra G. na ogromną skalę przemytem alkoholu. Miał się dowiedzieć o dużym transporcie, zrobić mu zdjęcia na granicy oraz poznać nazwiska skorumpowanych celników. Śledczy sugerują, że dziennikarza pobito, aby go ostrzec przed dalszym drążeniem sprawy.
Został zaatakowany, kiedy robił zdjęcia pod jedną z firm, do której trafiał alkohol. Ochroniarze, którzy go wtedy pobili, mieli powiedzieć Ziętarze, by zostawił tę sprawę i „zajął się pisaniem o sektach”. Ślady pobicia widziała na ciele dziennikarza jego dziewczyna - dziś jest jednym ze świadków. Ale on sam nie złożył w tej sprawie skargi
— czytamy w GW.
Gazeta opisuje także ustalenia prokuratury dotyczące momentu porwania Jarosława Ziętary. Miał zostać wciągnięty do policyjnego radiowozu przez mężczyzn udających policjantów. Potem mężczyźni podający się za policjantów mieli przyjść do redakcji Gazety Poznańskiej i zażądać wydania notatek Ziętary.
źródło: wyborcza.pl/Wuj
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/221480-jaroslaw-zietara-zginal-bo-odkryl-gigantyczny-przemyt-alkoholu-nowe-ustalenia-sledztwa-ws-bylego-senatora-aleksandra-g