Zapiski z gorącego dnia. Mainstream w panice, PiS w kłopocie, PO w socrealizmie

Fot. PAP/Maciej Kulczyński
Fot. PAP/Maciej Kulczyński

Jeszcze wczoraj cynicznie uśmiechnięty Maciej Knapik z TVN24 twierdził, iż „prezes Kaczyński uważa, że większość Polaków chciałaby odwołania Radosława Sikorskiego z funkcji marszałka Sejmu”, i kłamstwo to przechodziło mu przez usta jak każde inne. Kłamstwo, bo szef PiS powoływał się nie na własne odczucia, a na wyniki sondażu dostępnego wcześniej także w TVN24.

Dziś na obliczach mainstreamowych dziennikarzy (bo o twarzach mówić tam coraz trudniej) widać raczej blady, paniczny strach - na wieść o ostrej i zdecydowanej reakcji prezesa PiS na aferę związaną z trzema posłami jego partii i ich wycieczką do Madrytu.

Jeszcze wczoraj afera ta, zdaniem mainstreamu, była gigantyczna. TVP Info organizowało „Wydania specjalne” swoich programów informacyjnych, TVN24 grzmiało, jakby Hofman, Kamiński i Rogacki wykonali skok na bank. Dziś – po postulacie Kaczyńskiego, by wszystkich trzech wyrzucić z PiS, mainstream wespół z Platformą ma, jak się wydaje, potężny problem.

Więc wzywa kolejnych, skompromitowanych do bólu ekspertów, jak pewna pani z uniwersytetu, która z niemądrym uśmieszkiem twierdzi, że „Kaczyński na pewno ich jeszcze przywróci”, bo „teraz nie miał innego wyjścia, gdyż jesteśmy tuż przed wyborami”. Czy mówi tak, bo takie są właśnie standardy jej ukochanej Platformy? Wszak i Donald Tusk „nie miał innego wyjścia” po aferze taśmowej, a jednak – z pomocą takich właśnie ekspertek i mainstreamowych wykidajłów – konsekwencji żadnych wobec jej bohaterów nie wyciągnął.

Agata Adamek w TVN24 dopytuje europosłanki PO – „jak wyglądała aktywność europosłów PiS”, choć nie ma to żadnego związku ze sprawą Hofmana, Kamińskiego i Rogackiego. Profesor Domański sam już nie wie, co mówić, więc i on, zgodnie z zapotrzebowaniem prorządowych mediów, próbuje nagle bagatelizować sprawę. Pan Majchrowski z Uniwersytetu Warszawskiego uznaje, że „to raczej skandalik” i że „gdyby nie wybory, to pisałyby o tym tylko gazety tabloidowe”. Dziennikarka z TVP Info dopytuje, czy „takie afery mogą być reżyserowane”. Kolejny zaproszony ekspert cieszy się jak dziecko, że „Kaczyński ich usunie, a potem na pewno przywróci” i tak dalej, i tym podobne. Wszystko po to, by umniejszyć znaczenie zdecydowanych konsekwencji, jakie spotkały posłów PiS.

Kolejne wejścia red. Adamek nie pozostawiają złudzeń. Już dostała przekaz, o co pytać. Więc zagaduje marszałka Sikorskiego, czy „tak po ludzku żal mu Jarosława Kaczyńskiego”, a ten, bez zmrużenia oka, obnaża swój poziom. „No, jak się deklaruje tak wysokie standardy, to trzeba ich przestrzegać”. Jasna sprawa, lepiej nie deklarować i żłopać winko za państwowe, a po pizzę wysyłać pracowników Biura Ochrony Rządu.

Na koniec niezastąpiony Misiek Kamiński, człowiek, który nie rozróżnia już najprostszych pojęć, choćby „kreacji” od „kreatury”, a dziś w pełnej histerii krzyczy przez telefon na antenie TVN24, że to „afera Jarosława Kaczyńskiego”. Wszystko to dobitnie dowodzi, jak bardzo władza, służące jej media i pieszczący ją eksperci są zirytowani ruchem Kaczyńskiego.

Jednego wciąż, niestety, nie wiemy – czy wspomniani posłowie PiS zamierzali rozliczyć swoją zaliczkę uczciwie, czy też liczyli na to, że pozostanie ona w ich szerokich kieszeniach. Niezależnie od tego – ostra reakcja kierownictwa PiS każe, zwłaszcza wyborcom niezdecydowanym, zadać sobie pytania o zasady rządzące polską polityką i mainstremowymi mediami. Jak rozlicza gigantyczne afery koalicja rządząca, a jak „małe skandaliki” największa partia opozycyjna – oto jedno z tych pytań.

Wieloletni szef tej pierwszej pożegnał się dziś ze swoją partią w wianuszku socrealistycznych wręcz laurek, w otoczeniu Daniela Olbrychskiego (to ten, co twierdził, że bracia Kaczyński byli bici w szkole), Andrzeja Grabowskiego (to ten, co potępiał Marcina Mellera za chwilowe odwrócenie się od PO) czy Doroty Stalińskiej (to ta, która przekonuje, że 13-latki same pchają się mężczyznom do łóżek). O odpowiedzialności Donalda Tuska – za to, co dobre i za to, co złe – Polacy będą jeszcze rozmawiać – jestem o tym przekonany. Tyle, że wolnych, nie sprostytuowanych mediach.

Premier Kopacz za to po raz sześćdziesiąty dziewiąty zapowiedziała, że chce „zmian w polskiej polityce”. Wygląda na to, że będzie teraz realizowała program PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Dlaczego zatem żadne konsekwencje nie spotkały Sikorskiego?

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych