Państwo prawa czy prawa jaśnie państwa? Votum separatum w sprawie Wiplera

Fot. PAP/Rafał Guz
Fot. PAP/Rafał Guz

Żal mi Przemysława Wiplera z kilku powodów. Po pierwsze jego szanse na większą karierę polityczną wraz z filmem z monitoringu zawężają się do minimum i nie zmienią tego zaklęcia Wiplerowych krewnych i znajomych.

Po drugie – to z pewnością nic przyjemnego a/ zaliczyć tak straszną „bombę”, że się rusza, wymachując łapami, na policję, a potem b/ być przez tę policję spałowanym po nogach, do tego w pozycji leżącej. Ale współczucie nie może przekreślać kilku niepodważalnych, moim zdaniem, faktów.

Bo po trzecie – nie ma kraju i nie ma policji, która uznając za stosowne zatrzymanie delikwenta, nie użyje w tym celu wszelkich koniecznych środków. Nie wiemy, czy Wipler policję obrażał, ale mija się ze zdrowym rozsądkiem Łukasz Warzecha, pisząc, że to „nieistotne” czy „nieważne”. Ważne i istotne – żadna policja nie pozwala się obrażać i każda reaguje na to ostro i zdecydowanie.

Bo jakie ma wyjście? Odpowiedzieć bluzgami? Na domiar złego Wipler nie jest w stanie nawet dziś ocenić, czy zachowywał się wobec funkcjonariuszy agresywnie. To znaczy – twierdzi, że absolutnie nie, ale jak można ufać odczuciom faceta zalanego w tzw. trupa do tego stopnia, że „nie wiedział nawet, iż ma do czynienia z policją”, a my, na filmie oglądamy migoczący bulajami radiowóz?

Pisał tu także Piotr Zaremba, że polskie państwo jest silne wobec słabych, a słabe wobec mocnych. Pełna zgoda, to patologia, o której i ja pisałem wielokrotnie, a jej korzenie sięgają z pewnością grubej kreski Mazowieckiego i braku jakichkolwiek oczyszczeń w wymiarze sprawiedliwości.

Ale czy w sprawie Przemysława Wiplera na pewno konstatacja ta się potwierdza? Czy policjanci na pewno nie wiedzieli, z kim mają do czynienia, „pacyfikując” pana posła? Wszak podobno ich o tym informował od samego początku, a jeśli tak – może jednak mieliśmy do czynienia z użyciem siły wobec „silnego”?

Wreszcie nieszczęsna policjantka, wróg publiczny nr 1 dla wielu komentujących „pobicie Przemysława Wiplera”. Widać, ze dziewczyna się do pracy w policji nie nadaje, choć nie z powodu nadmiernej brutalności, ale braku podstawowego wyszkolenia.

A jeśli ktoś taki, jak ona, trafi już na ulicę, i widzi, jak zatrzymywany, pijany do bólu facet zaczyna ostro wierzgać pod zatrzymującym go policjantem, to cóż ma zrobić? Są kraje, gdzie wyjęłaby paralizator, są takie, gdzie broń, ale tu sięga po pałkę i okłada ją Wiplera, który, o ile obraz nie przekłamuje, nie chce zastosować się do poleceń policjanta.

Państwo prawa – oto, o co walczymy, podobno, na tzw. polskiej prawicy. Czyli takie, gdzie nikt, żaden poseł, z PO, PiS, SLD czy od Korwina, nie będzie machał rękami przed policyjnym nosem, bo spotkają go natychmiast tego konsekwencje.

Powtórzę więc – żal mi Przemysława Wiplera, ale także jego żony i dzieci, o ile musiały ten film obejrzeć. Żal mi jego kumpli, którzy swoim zamroczeniem alkoholowym ściągnęli na niego kłopoty. Ale czynienie dziś z niego bohatera prawicy i ofiary państwa bezprawia to grube nadużycie.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych